czwartek, 5 grudnia 2013

...::: Odcinek 21 :::...



Gdy tylko recepcjonistka oznajmiła mu, że musi poczekać, oparł się wygodnie o ścianę i zerkną na zegarek. Pierwszy raz Gustav tak bardzo cierpiał, co trochę go martwiło. Jak chyba każdego innego członka zespołu. Po 5 minutach, które dłużyły mu się niemiłosiernie, w końcu mógł zobaczyć blondynkę, która szła korytarzem, patrząc z zastanowieniem na swój pager. Nie lubiła, gdy pielęgniarka przerywała jej przerwę, którą i tak rzadko miała. Jednak jak tylko uniosła swój wzrok i ujrzała Wokalistę, uśmiechnęła się do niego szeroko. Całe rozdrażnienie minęło równie szybko jak przybyło. 
-Hej skarbie - podszedł do niej od razu, odwzajemniając uśmiech.
-Hej - uśmiechnęła się do niego. - Co Ty tu robisz? - Mówiąc to złożyła delikatny, ale czuły pocałunek na jego policzku. 
-Chciałbym przyjechać do Ciebie, ale Gustav’owi stało się coś w plecy i potrzebujemy pomocy lekarza – westchnął.
-To mogłeś poprosić o ortopedę, a nie mnie - uśmiechnęła się do niego. - Tanisha, wezwij doktor Hansen. - zwróciła się do pulchnej kobiety siedzącej w recepcji. Słysząc o złym stanie Perkusisty poczuła lekki niepokój, jednak starała się tego nie okazywać. Jeszcze nie czas na to.
-Dobrze dr Nixon. – Kobieta od razu chwyciła telefon, by wezwać panią doktor.
-Gdzie on teraz jest? – Blondynka przeniosła swoje fiołkowe oczy na przypatrującego się jej mężczyznę. 
-Emmm… W poczekalni – potarł kark z lekkim zakłopotaniem, uświadamiając sobie, że tak naprawdę nie wie, gdzie znajduje się jego przyjaciel.
-Rozumiem - przyczepiła pager do paska przy spodniach, ruszając w stronę poczekalni. Wiedziała, że chłopak ruszy za nią. 
-A tak w ogóle co słychać? – Zrównał z nią krok i złapał za rękę, zerkając na nią z zaciekawieniem.
-Nic nowego - uśmiechnęła się. - Praca, praca, praca - zachichotała. - Z resztą wiesz, bo przez to dość często nie możemy się spotkać - spojrzała na niego z uśmiechem. 
-Wiem – westchnął. – A kiedy znów będziesz miała dla mnie chwilę?
-Szczerze? Nie wiem. Sam wiesz jak to wygląda – uśmiechnęła się lekko. – Wcześniej miałam więcej czasu dla Cebie, bo byłeś tu. Teraz to już inna bajka.
-Wiem, wiem. Mimo wszystko wciąż nalegam na kolejne spotkanie.
-Postaram się, obiecuję.
-Super - uśmiechnął się szeroko. Bardzo chciał powtórzyć ich noc, która mimo że nadeszła tak niespodziewanie, zapadła mu głęboko w pamięci przez co pragnął dziewczyny jak nigdy wcześniej. Chciał znów czuć pod sobą jej ciało, słuchać jej jęków i delektować się tą bliskością. Wiedział jednak jaką dziewczyna ma pracę, która wymagała od niej niemal stałego pobytu w szpitalu.
-Ale na pewno powtórzymy to – puściła mu oczko, po czym oboje znaleźli się w poczekalni, gdzie zobaczyli Gustava. Mężczyzna zdecydowanie był w gorszym stanie niż chwilę temu.
-Boże kochany. Chciałeś umrzeć z bólu? - Blondynka znalazła się przy nim w mgnieniu oka. - Dajcie mi tu wózek! - Poleciła jednej z pielęgniarek. - Od kiedy go boli? - zwróciła się do bliźniaków.
-W sumie od niedawna – Tom zamyślił się na chwilę, zerkając na brata, a później na kumpla. - Może od wczoraj. Ogólnie dzisiaj się nasiliło.
-Gustav - jej wzrok przeniósł się teraz na chłopaka, któremu wraz z Tomem pomagała przesiąść się na wózek. Chłopak zaczął się poruszać o wiele wolniej i widać było, że sprawia mu to nie mały ból. 
-To prawda – mruknął przez zaciśnięte zęby. Nie od dzisiaj było wiadome, że nie lubił szpitali i nigdy ich nie polubi. Z resztą, dotychczas radził sobie bez pomocy lekarzy, jednak teraz wiedział, że tak łatwo go nie puszczą.
-Nie jest za dobrze prawda? - westchnął Bill spoglądając na przyjaciela. Zaczął się poważnie martwić o stan Perkusisty.
-Trzeba było przyjść jak się zaczęło – zauważyła Angela, po czym spojrzała na pielęgniarkę. - Zaprowadź panów do sali numer 1 - poleciła. - Morfologia i daj 5 mg morfiny. Powinny chodź trochę pomóc. Przynajmniej na razie.
-Zajmiesz się nim? - Bill spojrzał na nią z nadzieją. Wiedział, że jej może powierzyć życie swojego najlepszego przyjaciela. Ufał jej i chciał by Gustav miał jak najlepszą opiekę.
-Nie ja. Moja koleżanka. To zdecydowanie coś dla niej - odparła, wzdychając. - Ja mu mogę jedynie podać coś przeciwbólowego, zrobić badania. Ale myślę, że na tym etapie to coś więcej niż zwykły ból pleców.
-Ok, wiec gdzie ona jest?
-Kazałam ją wezwać. Julie zaprowadzi Was do sali. Dr Hansen za chwilę do Was przyjdzie. Ona na pewno mu pomoże – uśmiechnęła się lekko do niego. W tym samym czasie Tom skierował się razem z Gustavem za pielęgniarką, starając się zagadać kolegę, by odwrócić jego uwagę od cierpienia, co nie było łatwym zadaniem.
-Muszę z nimi iść – westchnął. – Może, jak będziesz miała chwilę to do nas zajrzysz? – Mówiąc to złapał ją z dłoń.
-Zajrzę - uśmiechnęła się do niego. - Idę sama jej poszukać i przyjdę do Was na chwilę.
-Super – pocałował ją czule i odszedł do przyjaciela i brata.

*

Blondynka odprowadziła chłopaka wzrokiem, po czym westchnęła cicho i ruszyła w poszukiwaniu przyjaciółki. Zanim jednak ruszyła w głąb szpitala, ponownie podeszła do recepcji.
-Zawołałaś dr Hansen jak prosiłam? - Spojrzała na kobietę siedzącą za kontuarem.
-Tak. Ale nie odpowiada.
-Uh! Ok, sama ją znajdę - ruszyła do dyżurki, lekko zirytowana. Było to pierwsze miejsce o jakim pomyślała. Nie lubiła, gdy jej Magda nie reagowała na wezwania, więc weszła do pomieszczenia z zamiarem zrobienia przyjaciółce piekła. Tak jak myślała, zastała tam Magdę, która leżała sobie na jednym z łóżek. Cała jej chęć ochrzanienia kobiety odeszła jej jednak, gdy tylko ujrzała zmęczenie na twarzy szatynki. - Czyżby ciężka operacja? Z reguły odpowiadasz na wezwanie. 
-Nastolatek z potrzaskanym jak butelka kręgosłupem. Biedny dzieciak – westchnęła cicho, przecierając twarz dłonią. - Nie spałam od 30 godzin. 
-Przeżył? - Oparła się ręką o framugę łóżka. Podobnie jak jej przyjaciółka, nie cierpiała takich przypadków. Potrafiły zdołować człowieka na bardzo długo, zwłaszcza, gdy operacja się nie powiedzie, co kończy się stratą pacjenta.
-Nie miał wyjścia - uśmiechnęła się lekko. - A tak w ogóle, po co mnie nachodzisz? - zerknęła na nią jednym okiem.
-Wzywałam Cię, a ty nie odpowiadałaś. Więc postanowiłam poświęcić mój czas i sama cię znaleźć - odparła. - Mam w sali perkusistę Tokio Hotel, który zwija się przez ból w plecach. Masz dyżur, więc...
-Ten szpital mnie kiedyś zabije - zaśmiała się. – Gdzie on jest? – usiadła przeciągając się. - Wyglądam ok.?
-Taka praca - zaśmiała się. - Sala nr 1. I tak, wyglądasz ok. Jak ty to robisz? Tyle godzin bez snu, a i tak idealny wygląd. Ja to wyglądam zawsze jak trup! – jęknęła niezadowolona.
-Zdrowo się odżywiam, ćwiczę, trenuje jogę… - wyliczała. - A tak serio to chyba genetyczne - puściła jej oczko mijając ją i wychodząc z pomieszczenia.
-Na pewno geny. Moje geny dotyczące właśnie tego zabrała mi siostra - westchnęła z uśmiechem idąc za nią. Zawsze wszyscy się śmieli z tego, że jej siostra, jakby nie imprezowała, zawsze następnego dnia wyglądała olśniewająco niczym po wizycie w spa.
-Za to dostałaś coś innego – roześmiała się kiwając głowa na pokaźny biust dziewczyny. 
-Taaaaa.. cały czas mi to wypomina! – dołączyła do niej.
-Nie dziwie się – odparła, wchodząc już do sali numer 1. Od razu zobaczyli chłopaka, który wyglądał już ciut lepiej niż jeszcze chwilę temu.
-Wiem - uśmiechnęła się. - Gustav, morfina pomogła? – spojrzała na Perkusistę.
-Trochę... ale minimalnie - westchnął.
-Teraz ja się tobą zajmę - Magda uścisnęła rękę chłopakowi. - Magdalena Hansen, ortopeda. Wybacz, że musiałeś czekać. Możesz opisać mi ból i wskazać gdzie boli najbardziej?
-Tu - wskazał miejsce, w którym najbardziej go bolało. - Jest przeszywający. Jakby ktoś wbił mi tam nóż i zostawił.
-Ok. – mruknęła pod nosem siadając na specjalnym krześle i przysuwając się do łóżka, na którym leżał. - Teraz zrobię coś bardzo nieprzyjemnego, połóż się na boku proszę, a ja dam ci zastrzyk rozluźniający miesień. To taka odwrotna blokada, będziesz odczuwał mniejszy ból i będziemy mogli zrobić zdjęcie kręgosłupa i obejrzeć dokładnie mięśnie wokół niego - tłumaczyła naciągając płyn w spora strzykawkę. - Będzie bolało, ale skoro dostałeś morfinę to powinno być do zniesienia – uśmiechnęła się lekko.
-Nienawidzę Was - mruknął do bliźniaków, kładąc się na boku tak jak kazała pani doktor.
-Nie dostał jej za dużo – zauważyła blondynka. – Ale ja się nie mieszam. Jesteś w dobrych rękach, więc zostawiam Was z panią doktor – dodała z lekkim uśmiechem, po czym zerknęła jeszcze na Billa i po posłaniu mu słodkiego uśmiechu, wyszła z sali zostawiając chłopaków w rękach Magdy.

*

Słońce powoli chowało się za horyzontem, zmieniając niebo różowo-pomarańczowy krajobraz, który rozciągał się nad pięknym oceanem. Scena niczym z filmu, kobieta siedząca na balkonie ze sztalugą, piękny obraz stworzony przez naturę oraz cisza i spokój, zakłócany jedynie przez cichy szum fal oraz delikatne podmuchy wiatru. Kobieta odłożyła powoli pędzel, wpatrując się w namalowany obraz, po czym westchnęła cicho. Spojrzała ponad płótno na piękne niebo, ocean odbijający zachodzące słońce oraz ptaki, które latały wolne i piękne. Odgarnęła niesforny kosmyk czarnych jak smoła włosów z czoła, a jej klatka piersiowa ponownie uniosła się do góry pod wpływem powietrza jakie znalazło się w jej płucach. Wstała powoli, a jej ręka odruchowo poprawiła gładki materiał zielonej jak trawa sukienki. Krój idealnie pasował do jej sylwetki, zakrywając niedoskonałości.
-Znowu przesiadujesz na balkonie? – Przyjemny męski głos pieścił jej słuch, podczas gdy miękkie usta pozostawiały na jej szyi delikatne pocałunki. Zamruczała cicho z zadowolenia, po czym odwróciła się przodem do mężczyzny.
-Wiesz, że lubię tutaj przebywać – cmoknęła go lekko w usta. Pocałunek przypominał dotyk motyla, jednak jemu widocznie tyle wystarczyło, bo uśmiechnął się do niej czule, odgarniając jej włosy za ucho.
-Wena? – Wskazał na sztalugę, na której widniał piękny obraz niemal identyczny do tego, który właśnie mieli przed sobą. Zawsze podziwiał ją za jej talent i pasję.
-Owszem. Grzechem byłoby zmarnować taki piękny widok! – Jej oczy przeszedł błysk, który zawsze miała, gdy mówiła o czymś co się jej podobało. A ten krajobraz z pewnością zaliczał się do tych rzeczy.
-Oh Christine – uśmiechnął się miękko. Rozczulał go jej entuzjazm. Wyglądała wtedy niesamowicie uroczo, jak mała dziewczynka zachwycająca się nową zabawką, którą dostała w prezencie. Wiedział, że mógłby widywać ten obraz codziennie do końca życia. – Pięknie uchwyciłaś ten moment, kochanie – dodał, po czym pocałował ją czule, przekazując tym samym całe uczucia jakie do niej żywił.

,, And you can see my heart beating
You can see it through my chest
That I'm terrified but I'm not leaving
I know that I must pass this test’’


-Cholera jasna! – Z ust brunetki wydobył się niezadowolony jęk, gdy jej cudowny sen został przerwany przez dzwonek jej komórki. – Głupi telefon! – usiadła, sięgając po dzwoniący aparat. – Zdajesz sobie sprawę z tego, że mnie obudziłeś?! – Niemal wydarła się na osobę po drugiej stronie.
-Wybacz Christine, ale jest bardzo ważna sprawa. – Jak zwykle jej szef nie owijał w bawełnę. Od razu przechodził do rzeczy i gdyby nie był jej bratem, na pewno dawno temu by go zabiła za to jak ją traktował. Wiedziała, że innemu pracownikowi by tego nie zrobił, wiedząc, że dzień wcześniej był na imprezie z okazji urodzin przyjaciółki. Co z tego, że nie lubił tej przyjaciółki, lubił swoją siostrę i mógł dać jej się porządnie wyspać.
-Jest godzina ósma rano, Klaus! – warknęła zła. Czuła, jak całe jej ciało spięło się, gdy usłyszała jak chłopak wzdycha. Niemal widziała, jak wywraca oczami z tym swoim wkurzającym uśmieszkiem, który doprowadzał ją do szewskiej pasji i on dobrze o tym wiedział.
-Pośpisz sobie później. Najpierw wiadomość – uciął krótko. – Muszę Cię wysłać do Los Angeles.
-CO?! – Jej głos podniósł się o parę oktaw wyżej. – Oszalałeś!
-Jesteś moją zaufaną pracownicą. A od tego spotkania wiele zależy, CC – westchnął, specjalnie nazywając ją przezwiskiem z dzieciństwa.
-Ale Klaus… nie mogę tak po prostu wyjechać sobie do LA – jęknęła głośno.
-Musisz. Jak jutro przyjdziesz do pracy to powiem Ci o wszystkim. Dostaniesz wskazówki i za parę dni wylatujesz.
-Ale…
-Nie ma ,,ale’’. Jesteś mi coś winna. – I zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć, usłyszała irytujące pikanie oznajmujące, że jej rozmówca się rozłączył. Kobieta westchnęła głośno, czując że za chwilę się rozpłacze. Wiedziała, że jej brat kiedyś obróci wszystko przeciw niej, jednak miała nadzieję, że może zapomni.
-Dupek – mruknęła pod nosem, ścierając jedną samotną łzę. Zerknęła na zdjęcie, które widniało na stoliku nocnym i westchnęła cicho. – Tęsknię za Tobą… - szepnęła ledwo słyszalnie.

,,Za tymi czasami, gdy potrafiliśmy się razem śmiać z największej głupoty. Za tymi czasami, gdy płakałam, a Ty mnie pocieszałeś, tuląc do siebie i szepcząc, że wszystko będzie dobrze. Nawet za naszymi kłótniami, które i tak kończyły się pogodzeniem…’’

Brunetka pogładziła dłonią zdjęcie, po raz kolejny powstrzymując płacz. Mimo czasu, który minął, ona wciąż tęskniła. Wciąż chciała by on wrócił i aby znów mogła się wtulić w jego ramiona, które dawały jej bezpieczeństwo i opiekę.
-Błagam Cię… minęły dwa lata! – W drzwiach pojawiła się jej współlokatorka, a zarazem jej najlepsza przyjaciółka.
-Nie zrozumiesz… Bill był dla mnie wszystkim – westchnęła, kolejny raz powtarzając to zdanie. Sama miała dość tej tęsknoty, która zabrała większość jej prawdziwej natury. Zmieniła się… każdy, kto ją znał to widział.


CDN.