wtorek, 22 października 2013

...::: Odcinek 17 :::...

            Jak tylko otworzyła oczy, poczuła, że to nie był jednak najlepszy pomysł. Nieznośnie jasne promienie słoneczne właśnie paliły jej gałki oczne, przez co ból głowy wzrósł niemiłosiernie ze znośnej 7 na 30. Klnąc na siebie i swoje wczorajsze imprezowanie, usiadła pomału, trzymając się za głowę, jakby to miało w czymś pomóc.
,,Napijmy się! Zaszalejmy! Będzie fajnie! Właśnie kurwa widzę to fajnie! Albo raczej czuję…’’ – pomyślała, krzywiąc się lekko, gdy przy wstawaniu ponownie poczuła okropny i przeszywający ból. Z powrotem usiadła na łóżku, jęcząc cicho pod nosem.
-Możesz być ciszej. – Dopiero teraz blondynka zauważyła, że w jej łóżku leży ktoś jeszcze. Wywróciła oczami, po czym spojrzała na swoją bliźniaczkę, prychając cicho śmiechem. Jej lustrzane odbicie wyglądało dość… niecodziennie. Loki, które miała poprzedniego dnia zamieniły się w tapir z dużą ilością lakieru, czerwone usta jak i makijaż rozmazane, przez co wyglądała jak dość urodziwy klaun.
-Nie rżyj tak. Też nie wyglądasz cudownie – warknęła, otwierając jedno oko, by spojrzeć na Angelę.
-Ja zawsze wyglądam cudownie, siostrzyczko – zachichotała cicho, po czym jęknęła. – Cholerny ból głowy!
-Karma! To za śmianie się ze swojej biednej i cierpiącej siostry – mimo bólu i kaca na ustach Blanki pojawił się triumfalny uśmieszek.
-Tak, tak – machnęła ręką, wstając. Ignorując totalnie wirowanie w głowie, podeszła pokracznie do okna i otworzyła je by choć trochę wpuścić do pomieszczenia świeżego powietrza. Odór różnego alkoholu jaki spaliły w nocy ich ciała był nie do zniesienia i była pewna, że jeszcze chwila, a znalazłaby się w łazience rozmawiając z Panem Kibelkiem. Idąc w stronę drzwi nagle obie panie mogły usłyszeć głośny dzwonek, który rozbrzmiał po całym mieszkaniu.
-Cholera! – Blanka, zakryła głowę poduszką, klnąc na tego kogoś, kto zakłócał jej agonię.
-Wstałabyś lepiej – westchnęła cicho. Nie miała ochoty na gości, zwłaszcza, gdy wyglądała tak jak wyglądała. Skacowana, rozmazana, we wczorajszych ciuchach. Sama się sobie dziwiła, jak zasnęła w tych obcisłych jeansach i niezbyt wygodnej koszuli, ale gdy głębiej się zastanowiła nad stanem w jakim zasnęła, stwierdziła, ze chyba nic nie byłoby w stanie jej wtedy przeszkodzić. Po chwili w domu ponownie rozbrzmiał dzwonek, przez co jej bliźniaczka usiadła na łóżku, mordując ją wzrokiem. -  Nie patrz tak na mnie! Nie ja tam stoję i dzwonię – mruknęła.
-Ale z łaski swojej mogłabyś iść otworzyć te cholerne drzwi!
-Jak Twój chłopak z Tobą wytrzymuje. Gdy masz kaca jesteś okropna – pokręciła głową rozbawiona, po czym uciekła z pokoju, unikając lecącej w jej stronę poduszki. Jej relacja z siostrą zawsze była dość barwna, zwłaszcza gdy jedna z nich (najczęściej Blanka) nie miała humoru. Kierując się w stronę schodów, słyszała jak jej siostra ze złością wyklina tego kogoś, kto dobijał się do drzwi. Wiedziała, że Blanka położyła się z powrotem na łóżku, nie mając w planach tak ,,wczesne wstawanie’’.
,,Swoją drogą, ciekawe, która jest godzina. Sądząc po tym, jak długo wczoraj balowałyśmy, pewnie dość późna. Że też komuś się chce przychodzić akurat dzisiaj. Jakby nie mogło to coś poczekać do jutra. Mam wolne i chcę w spokoju leczyć kac!’’ – Z takimi myślami zeszła na dół od razu kierując się do dużych drzwi. Mijając lustro, jęknęła głośno, widząc swoje odbicie. Zdecydowanie nie wyglądała na kogoś, kto chce mieć właśnie teraz gości. Przeczesała długie włosy, po czym ostatecznie sięgnęła po gumkę leżącą w koszyczku na szafce i związała je w luźnego kitka. Dziękowała Bogu, że wczoraj nie zrobiła sobie mocnego makijażu jak siostra, bo i tak sińce pod oczami jej dzisiaj wystarczyły. Głośny dzwonek zabrzmiał po raz trzeci, przez co wzdrygnęła się, a z góry słychać było kolejne wściekłe przekleństwo wykrzyczane z ust jej siostry. Zachichotała pod nosem, po czym poszła do drzwi i otworzyła je.
-Doktor Nixon! Musi Pani nam pomóc! – Zrozpaczona sąsiadka złapała ją za ręce, zaczynając ciągnąć w stronę bramki.
-Em. Spokojnie, pani Lee.  – przystanęła, zmuszając kobietę do tego samego. – Proszę mi powiedzieć, co się stało?
-Jakaś kobieta… ona rodzi u mnie w sklepie! – Powiedziała spanikowana, ponownie próbując pociągnąć blondynkę za sobą. Jak na kobietę w podeszłym wieku, w dodatku bardzo drobną Koreankę, pani Lee miała w sobie dużo siły. Angela podejrzewała, że pewnie adrenalina płynąca w jej żyłach spowodowała taką siłę, jednak nic nie powiedziała na ten temat tylko westchnęła cicho i mimo złego nastroju, niewyspania, kaca i niecodziennego wyglądu dała się zaciągnąć do pobliskiego sklepiku. Faktycznie w środku panował chaos, córka pani Lee siedziała przy biednej kobiecie i starała się pomóc jej jakoś oddychać, podczas gdy reszta klientów nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Zanim zabrała się za pomaganie, coś ją tknęło by spojrzeć na mężczyznę, który trzymał kobietę za rękę i starał się ją uspokoić. Poczuła jak jej serce zamiera, a oczy rozszerzają się nienaturalnie.
,, Czy to jest…’’ – Urwała, gdyż właśnie ten mężczyzna spojrzał na nią. Jego czekoladowe oczy wyrażały panikę i radość jednocześnie, podczas gdy ona nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Uciekła wzrokiem, czując jak nieprzyjemny ucisk w żołądku zwiększa się, przewracając wszystkie jej wnętrzności. Odetchnęła głęboko, podchodząc do pary.
-Cześć – chłopak spojrzał na nią, odrywając na chwilę wzrok od rodzącej kobiety.
-Cześć – odparła nawet na niego nie patrząc. – Jestem doktor Nixon. Proszę spokojnie oddychać i co najważniejsze, za żadne skarby nie może pani przeć. – uśmiechnęła się lekko do zdenerwowanej brunetki, która zagryzała nerwowo wargę. - Zadzwonił ktoś po karetkę? – spojrzała po zebranych, kucając przy rodzącej kobiecie. Twarze wszystkich momentalnie pokazały jeszcze większe przerażenie. – No błagam – wywróciła oczami, po czym spojrzała na córkę właścicielki. – Sora, zadzwoń po karetkę. Powiedz, że dr Nixon ma kobietę, która rodzi. Niech się pośpieszą. – poinstruowała dziewczynę, która skinęła tylko głową i pobiegła na zaplecze sklepu, by zadzwonić do szpitala.
-Już dłużej nie wytrzymam – jęknęła nagle kobieta, mocniej ściskając rękę mężczyzny, który wiernie przy niej trwał.
-Dasz radę słonko – blondyn pocałował ją w rękę, okazując tym samym wielkie wsparcie, mimo że sam tak naprawdę nie mógł wiedzieć jak dziewczyna cierpi. Czuł się nieco dziwnie w tej sytuacji i wiedział, że czeka go dość poważna rozmowa z panią doktor.
-Proszę nie przeć. To jedyne co musi pani teraz robić, postarać się nie przeć. Nie chce pani, żeby ono urodziło się tutaj na brudnej podłodze w sklepie – powiedziała, wiedząc, że to otrzeźwi trochę kobietę. Z doświadczenia wiedziała, że nie można owijać w bawełnę i w takich sytuacjach brutalna szczerość zawsze podziała.
-Karetka już jedzie! – Młoda Koreanka wróciła do nich i ponownie kucnęła przy kobiecie.
-Dobrze. Jeszcze trochę. Niech ktoś przyniesie ręcznik i wodę – poprosiła, a gdy otrzymała przydatne rzeczy, zmoczyła ręcznik zimną wodą i położyła kobiecie na czoło. – Za chwilę będzie po wszystkim.
,,Albo odbiorę poród tutaj, przy tym kłamliwym oszuście…’’ – dodała w myślach, zerkając na chłopaka siedzącego obok niej. Mimo, że przed chwilą go w myślach wyzwała, patrząc na niego poczuła dziwne ukłucie w sercu. Jakby właśnie coś straciła, wypuściła z rąk. Westchnęła cicho i przeniosła wzrok na cierpiącą kobietę, teraz to ona była najważniejsza.

***

Wraz w przyjazdem karetki Angela skończyła swoje zadanie, więc po tym jak powiedziała sanitariuszom wszystko, uśmiechnęła się pokrzepiająco do kobiety i ruszyła w stronę swojego domu. Marzyła o prysznicu i mocnej kawie oraz śniadaniu. Kac odszedł w zapomnienie, pozostawiając tylko lekki ból głowy, do którego zdążyła się przyzwyczaić. Zastanawiała się tylko, czy jej siostra już wstała, chociaż wiedziała, że kobieta potrafi po takiej imprezie przespać cały dzień. Zaśmiała się pod nosem, z zadowoleniem idąc w stronę domu, gdy nagle poczuła jak ktoś złapał ją za ramię i po chwili stanęła twarzą w twarz z Billem.
-Angela… - zaczął, lecz dziewczyna przerwała mu unosząc dłoń.
-Daruj sobie. Lepiej jedź z nią – mruknęła zła, wymijając go. Niestety chłopak nie dawał za wygraną, wciąż trzymając jej ramię. – Puść mnie – warknęła, zaciskając zęby.
-Nie, bo jak Cię puszczę to odejdziesz i nie dasz sobie nic wyjaśnić – opowiedział nie ustępując.
-Nie potrzebuje wyjaśnień. Wystarczyło mi to co widziałam. Idź już! Nie będą czekać na Ciebie wiecznie, gdy ona rodzi! – Czuła, że jeszcze chwila, a zacznie płakać. Nie chciała by widział, jak płacze, nie on. Chłopak chwilę się wahał, co był wyraźnie po nim widać, jednak słysząc głośny krzyk z karetki, westchnął głośno i puścił dziewczynę. Blondynka niewiele myśląc ruszyła do swojego domu, pozwalając by jedna samotna łza spłynęła po jej policzku. Tak, zdecydowanie nie ma szczęścia do chłopaków. Przed wejściem do środka odetchnęła głęboko, a następnie przekroczyła próg. W środku panowała cisza, a Angela z całą pewnością mogłaby usłyszeć tykanie zegara, gdyby tylko jej głowa nie była pełna krzyczących myśli. Przetarła twarz dłonią i ruszyła na górę, dziękując siostrze za jej mocny sen. Jednak przeliczyła się, już u szczytu schodów zderzyła się ze swoją bliźniaczką. Stała chwilę naprzeciw niej niczym przed lustrem i spuściła wzrok. Wiedziała jednak, że niestety nic nie ukryje przed nią, ale jak zawsze… wolała spróbować.
-Co się stało? – Mimo zaspania, jej oczy wyrażały czystą ciekawość, ale i troskę.
-Nic. Jakaś kobieta rodziła w sklepie na rogu – wyminęła ją. Po raz kolejny tego dnia poczuła uścisk na ramieniu, nakazujący jej zatrzymanie się.
-To wszystko? – Jej fiołkowe oczy zaczęły prześwietlać Angelę niczym rentgen, czego blondynka zdecydowanie nie lubiła. Westchnęła głośno i uniosła swoje spojrzenie na siostrę.
-Sądzę, że to była dziewczyna Billa. Ciężarna, rodząca dziewczyna Billa – wyjaśniła, czując jak jej głos zadrżał.
-Co?! Dlaczego tak sądzisz?! – Momentalnie jej twarz zmieniła się w zatroskaną na zszokowaną. Tego się nie spodziewała, nasłuchała się o chłopaku tylu cudownych rzeczy od siostry, że aż twierdziła iż chłopak jest wręcz za idealny.
-Siedział przy niej, głaskał, patrzył z czułością... – urwała na chwilę, by powstrzymać łzy. – Nazwał ,,słonkiem’’ – dokończyła wypowiedź, uśmiechając się krzywo. – Widocznie tak miało być. Skoro już wstałaś zrób kawę i śniadanie. Ja muszę się ogarnąć – zmieniła temat, ruszając do łazienki. Nie chciała rozmawiać o tym, co dzisiaj zobaczyła. Nie mogła.
Blanka widząc siostrę w takim stanie miała ochotę przywalić chłopakowi, jednak ograniczyła się tylko do zaciśnięcia dłoni w pięści. Wiedziała, że mimo wszystko Angela nie chciałaby by mieszała się w jej sprawy, jak zawsze z resztą. Odetchnęła głęboko i ruszyła na dół w celu zrobienia jakiegoś pożywnego i pysznego śniadania.

***

-Cholera jasna! – Wraz z tymi słowami, na ziemi wylądowała cała zawartość biurka. Papiery rozsypały się po całym pokoju, a chłopak stał oddychając szybko ze złości. Wciąż ściskał w dłoni telefon, próbując dodzwonić się do tej jednej osoby, która teraz dla niego tak wiele znaczyła. Gdy po raz kolejny usłyszał komunikat głoszący o wyłączonej komórce jej właścicielki, przeklnął głośno i rzucił komórkę na puste biurko. – Czemu jesteś taka uparta? – zapytał bardziej siebie.
-Teraz rozmawiasz ze sobą? – Ciepły głos jego brata zabrzmiał za jego plecami. Odwrócił się gwałtownie i spojrzał na Toma, mrużąc oczy. Chłopak nic sobie z tego nie robiąc, wciąż stał oparty o framugę drzwi, wpatrując się w bliźniaka z pytającym wyrazem twarzy.
-Na to wygląda – burknął, opadając na fotel.
-Co tu się stało? Jakieś tornado, huragan Angela? – uśmiechnął się pod nosem, wchodząc do środka i omijając rozrzucone kartki.
-Zamknij się Tom – westchnął, przymykając oczy. – Angela mnie olewa. Nie odbiera telefonów, nie otwiera drzwi… nic! Zaczynam się zastanawiać, czy jej nie zmyśliłem – mruknął, spoglądając na niego.
-Zmyślić nie zmyśliłeś, brat. Dlaczego od razu jej nie wyjaśniłeś tylko wahałeś się, aż w końcu było za późno? – zapytał, nieświadomie wbijając nóż w jego serce, które zakuło nieprzyjemnie.
-Może się bałem? Albo nie chciałem… nie wiem! – zerwał się z fotela. – A teraz ona nie chce mnie znać! Schrzaniłem to Tom. – Blondyn kucnął i zaczął zbierać rozrzucone teksty piosenek. Tak bardzo nie chciał by wszystko się tak potoczyło.
-Może poproś Camillę o pomoc? – zaproponował, przysiadając na biurku.
-Jeszcze mnie nie nienawidzi? – zapytał, wzdychając.
-Nie pleć głupot – wywrócił oczami, krzyżując dłonie na klatce. – Pogadaj z nią. Jak wszystko jej wyjaśnisz to pomoże Ci z Angelą.
-Myślisz? – spojrzał na niego. Jego oczy wyrażały teraz wszystko to, co właśnie czuł: strach, nadzieję, żal, smutek. Wystarczyło spojrzeć w jego czekoladowe oczy by odgadnąć jakie uczucia w nim są.
-Ja to wiem – uśmiechnął się do niego na pocieszenie, po czym ruszył do drzwi. – Posprzątaj to, co natworzyłeś i chodź do nas. Nie zadręczaj się tak. Coś wymyślimy – dodał, po czym zniknął za drzwiami.
-Obyś miał rację, Tom – westchnął do siebie, przeczesując dłońmi swoje długie włosy.

***

            Za sprawą Camilli, która jako jedyna chyba wysłuchała tego co miał do powiedzenia, Bill dowiedział się, kiedy Angela ma zmianę, co więcej, obiecała, że pomoże mu chodź na chwilę zostać z nią sam na sam w jakiejś salce. Chłopak był jej naprawdę wdzięczny i w wyznaczonym dniu pojawił się w szpitalu, czując jak zjadają go nerwy. Tak bardzo pragnął wyjaśnić wszystko z blondynką, a jednocześnie bał się tej rozmowy. Wiedział, co pomyślała dziewczyna widząc go wtedy w sklepie. Widział w jej spojrzeniu jaki ból sprawiało jej samo udawanie, że nic ją to nie obchodzi, jednak nie ukryła przed nim łez. Spoglądając wtedy w jej oczy zauważył jak się zaszkliły. Jej głos, mimo złości, drżał. Westchnął głośno, starając się wyrzucić z głowy obraz zapłakanej dziewczyny. Po chwili zobaczył ją, długie blond włosy związane w kitka, fiołkowe oczy. Uśmiechnął się do siebie na wspomnienie ich randki, po czym zacisnął dłonie i ruszył, widząc jak dziewczyna chce odejść. Złapał ją za ramię i odwrócił przodem do siebie.
-Angela, poczekaj – poprosił.
-Ang… aah. Ty pewnie jesteś Bill? – Jej jedna brew uniosła się ku górze, co całkowicie zbiło chłopaka z tropu.
-Pewnie? Em… Angela? – zaczął się jąkać, wpatrując się w nią. W końcu zauważył coś, co mu wcześniej umknęło. Brak kolczyka w nosie i tatuażu w kształcie nutki zaraz za uchem.
-Będziesz się tak na mnie gapił? – wywróciła oczami, jednak po chwili uśmiechnęła się cwano. – Jestem Blanka. Bliźniaczka Angeli.

********************************************************
CND.

Wiem, że długo nic nie pisałam, za co przepraszam. Jednak, kto by pomyślał, że wraz z nowym rokiem akademickim, będę miała tyle zajęć ;D

Po drugie, przepraszam, że odcinek taki krótki, jednak moja wena żyje własnym życiem ;D