niedziela, 29 września 2013

...::: Odcinek 16 :::...

Słowa chłopaka wprawiły ją w stan, którego dawno nie czuła. Oczywiście zgodziła się pójść z nim na randkę, taką prawdziwą poza szpitalem i jej domem. Momentalnie przypomniała sobie jego ostatnią wizytę, która tak naprawdę była dość… krępująca. Mimo, że cieszyła się z jego wizyty, rozmawiali ze sobą dość sztywno, dochodząc do wniosku, że tak naprawdę się nie znają. Chciała go poznać nie jako pacjenta, którym jakiś czas temu był, a jako mężczyznę… może nawet przyszłego chłopaka. Pragnęła wiedzieć o nim jak najwięcej, bo mimo ich wcześniejszych wypadów do szpitalnej kawiarni, wciąż miała wrażenie, że tak naprawdę poza tamtym miejscem to wcale go nie zna.

,,Wolałabym nie wiedzieć wszystkiego z głupiej Wikipedii albo Google. Pewnie większość rzeczy jest zmyślona, czy też przekręcona. Chociaż kto wie, może jego brat faktycznie miał taką bogatą przeszłość… a Bill czeka na wielką miłość. To miłe, ale i smutne. Bo ile mogłabym czekać na to by się zakochać? Ale czy zakochałam się kiedyś tak naprawdę? Park był chyba tylko zauroczeniem. Po jego wyjeździe było mi smutno, ale nie rozpaczałam, a moje życie jakoś specjalnie się nie zmieniło. Tak… ja chyba też czekam na wielką miłość, która rzuci mnie na kolana.’’

Gdy tylko doszła do tych wniosków, uśmiechnęła się lekko do siebie. Tak, zdecydowanie też czekała na tą jedną, niepowtarzalną, piękną miłość. Gdyby tylko jej znalezienie było takie proste i łatwe. Chciała znaleźć osobę, która będzie dla niej kimś naprawdę ważnym, kimś kto sprawi, że jej dzień będzie słoneczny, mimo że za oknem będzie burza z deszczem. Może słońce wzejdzie i dla niej, tym razem naprawdę.


*


Sobota zbliżała się wielkimi krokami, a chłopak odczuwał coraz większą euforię spowodowaną tym jednym spotkaniem z dziewczyną, która od początku zawojowała jego sercem. Nawet wtedy, gdy jej nie znał, wiedział, że jest wyjątkowa. Miała w sobie coś, co sprawiało, że uśmiech sam pojawiał się na jego twarzy i utrzymywał się na długo po rozmowie z nią.
Przygotowania do wyjścia zaczął na trzy godziny przed wyjściem i o dziwo ledwo zdążył. Do końca w głowie układał cały plan, zastanawiając się, czy na pewno się dziewczynie spodoba. Niecodziennie zabierał kogoś takiego na randkę, więc naprawdę chciał by było idealnie. Gdy stawał pod jej domem, czuł się tak jak za pierwszym razem. Zaśmiał się pod nosem, przypominając sobie jak przez jego szybko bijące serce został skazany na kolejne badania. Blondynka w ogóle nie pomyślała o tym, że to jej widok pobudził jego organ do szybszej pracy, niemal wypadając z jego klatki. Zerknął na lusterko i odetchnął głęboko, chcąc uspokoić się choć trochę, a następnie wyszedł z samochodu i wziął bukiet, który kupił po drodze. Łososiowe goździki, ulubione kwiaty Angeli. Po chwili pukał już do drzwi, przygryzając nerwowo wargę. To ten moment, nie ma już odwrotu. Gdy tylko drzwi się otworzyły, stanęła w nich dziewczyna, która sprawiła, że chłopak zamarł zauroczony. Sukienka w błękitnym kolorze idealnie pasowała do jej fiołkowych oczu i malinowych warg. Długie blond włosy, spięła tym razem z boku piękną spinką w kształcie kwiatu idealnie pasującą do białych, długich kozaków na dość wysokim obcasie, za co Bill ją podziwiał.
-Wyglądasz… przepięknie – zamruczał wciąż zauroczony tym widokiem. – To dla Ciebie, piękna – podał jej bukiet, co wywołało u niej uroczy uśmiech.
-Dziękuję… i za komplement i za kwiaty. Piękne – mówiąc to, musnęła jego policzek ciepłymi ustami, co wywołało u niego przyjemny dreszcz.
-Nie musisz dziękować. Stwierdziłem tylko fakt – uśmiechnął się, po czym podał jej dłoń i gdy zamknęła dom, ruszył do samochodu.
-Wiesz, że będę – zachichotała, spoglądając na niego. Przy nim czuła się naprawdę wyjątkowo i jakoś… inaczej. Widziała w jego oczach podziw i sympatię, ale także błysk, którego u nikogo wcześniej nie widziała.
-Wiem – dołączył do niej, po czym otworzył jej drzwi i poczekał aż wsiądzie. Gdy tylko zajęła swoje miejsce, obszedł samochód i zasiadł za kierownicą, ruszając w sobie znanym kierunku.
-Co dziś zaplanowałeś? – zapytała po chwili siedzenia i podziwiania wnętrza samochodu. Trochę ją dziwiło, że chłopak się nie bał prowadzić po tym co go spotkało. Zdecydowanie musi go o to zapytać, ale jeszcze nie teraz.
-Niespodziankę. Myślę, że Ci się spodoba… - zerknął na nią - …a przynajmniej mam taką nadzieję.
-Aż jestem ciekawa, co wymyśliłeś – uśmiechnęła się pod nosem, walcząc z sobą, by nie wpatrywać się w niego jak jakaś zwariowana psychofanka. W sumie to było bardzo trudne, gdyż prowadząc wyglądał niesamowicie seksownie. Naprawdę ciężko było jej się powstrzymać od westchnięcia, gdy widziała jego męskie dłonie obejmujące kierownicę tak pewnie jakby robił to od urodzenia. Z trudem oderwała od niego wzrok i z uporem maniaka zaczęła obserwować mijane widoki, starając się wybić z głowy widok chłopaka.
-Obiecuję Ci, że warto czekać – zamruczał.
            Droga dłużyła jej się niemiłosiernie. Wiedziała, że ma na co czekać i przez to jej umysł zaczął tworzyć różne wizje tego, czego może się po chłopaku spodziewać. Pamiętała jak chłopak mówił jej zawsze, że lubi zaskakiwać swoje wybranki, albo wymyślać coś mega romantycznego. Ona sama była romantyczką, więc wiedziała, że jeśli jest tak jak Wokalista mówił to nie ma co się obawiać. Gdy w końcu stanęli przed wielkim budynkiem, nie wiedziała co zrobić. Uniosła jedną brew wyżej, czytając napis nad wejściem i spojrzała zdziwiona na chłopaka.
-Czy ty mnie zabrałeś do Planetarium? – zapytała, jakby chcąc się upewnić, że dobrze czyta.
-Tak… pomyślałem sobie, że piknik byłby idealny. Niestety jest zima, więc łąka z kocem i koszykiem odpada. Ale… możemy podziwiać gwiazdy w pomieszczeniu – puścił jej oczko z uśmiechem, po czym wysiadł i pomógł jej wysiąść.
-Jesteś niemożliwy – westchnęła z uśmiechem. Nie spodziewała się takiej randki, różne scenariusze przewijały się przez jej głowę, jednak nigdy nie wpadłaby na to. Musiała przyznać, że zaimponował jej. I to bardzo.
-Wiem – zaśmiał się cicho, po czym złapał ją za rękę i ruszył do środka, modląc się, by ekipa pracująca w Planetarium zrobiła to o co ich prosił. – Mam nadzieję, że Ci się spodoba. – Wpuścił ją pierwszą, po czym zamknął za nimi drzwi. Uśmiechnął się do siebie widząc jak droga do głównej sali jest oświetlona drogą ze świeczek, przez co wydawało się to bardzo romantyczne. – A teraz idziemy do sali – złapał ją za dłoń i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, poprowadził ją przez ścieżkę. Niedługo później znaleźli się w wielkiej sali, pośrodku której na stosie poduszek leżał koc, a obok niego ustawione zostały różne przysmaki takie jak winogrona, truskawki w czekoladzie, a nawet świeżo obrany ananas, który roznosił swój cudowny zapach. Fotele, które na co dzień były rozstawione, teraz zniknęły, dając im więcej miejsca do siedzenia.
-O Jezusie… Tu jest niesamowicie – szepnęła, patrząc na to wszystko. Poczuła jak jej serce przyspiesza pracę. Naprawdę nie spodziewała się czegoś tak romantycznego z jego strony. To było bardzo miłe i niesamowite.
-Poczekaj aż zaczniemy seans – szepnął przy jej uchu i poprowadził ją do koca. Gdy tylko zdjęli zbędne okrycia, zajęli miejsce na kocyku i gdy tylko chłopak nalał im wina, światło zgasło, a nad nimi pojawił się cały gwiazdozbiór.
-Boże… To jest… piękne – westchnęła rozmarzona, patrząc na gwiazdy z nie małym podziwem. Tak, zdecydowanie to było coś, czego nigdy nie zapomni.
            Chłopak przez chwilę wpatrywał się w zahipnotyzowaną dziewczynę, uśmiechając się delikatnie do siebie. Cieszył się, że sprawił jej tyle radości, w końcu do tego dążył. Obserwował jak patrzy na gwiazdy widniejące na suficie i podziwiał ją, czując jak jego serce bije szybszym rytmem. Zawsze, gdy przy niej był, jego serce szalało, a on nie mógł ukryć tego, że bardzo to lubił.

,,No Kaulitz, nieźle Cię wzięło. Muszę przestać zachowywać się jak jakiś chory psychopata, bo się jeszcze wystraszy i nici z tej randki!’’ – skarcił siebie w myślach, również przenosząc wzrok na gwiazdy. - ,,Ok. I co teraz? Jestem z nią w tym magicznym miejscu, cudowne widoki nad nami… jak i przede mną.’’ – pomyślał z uśmieszkiem, znów zerkając na blondynkę, przez co ich oczy się spotkały. - ,,Dobra! Ona też mnie obserwuje! Przydałoby się coś powiedzieć! Cokolwiek…’’

-Naprawdę podoba mi się taka niespodzianka. – Blondynka nieświadomie uratowała Billa od popadnięcia w totalną panikę. Uśmiechała się teraz do niego słodko, patrząc prosto w jego cudowne, czekoladowe oczy.
-Cieszę się, naprawdę. Chciałem aby to było coś wyjątkowego – odwzajemnił uśmiech. – I oryginalnego.
-Udało się. Jestem pod wrażeniem. To cudowne i niesamowicie romantyczne – zamruczała.
-Starałem się – szepnął.
-I wyszło – upiła trochę wina. – Jak na to wpadłeś?
-W sumie to nie było trudne. Naprawdę chciałem zrobić coś oryginalnego. Wystarczyło, że stojąc na tarasie spojrzałem w górę. I wiedziałem już, że oglądanie gwiazd będzie idealne. A co do Planetarium… cóż, nie powiem, żeby to było pierwsze co wpadło mi do głowy – zaśmiał się.
-Czyli prawdą jest to, że jesteś nieuleczalnym romantykiem? – Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy zadała mu to pytanie. Znała na nie odpowiedź, w końcu miała dowód w postaci owej randki, na której teraz byli.
-Tak. To prawda – przytaknął z uśmiechem.
-I czekasz na tą jedną jedyną? – To pytanie nie było tym, co chciała powiedzieć w tym momencie. Wyleciało z jej ust zanim zdążyła ugryźć się w język.
-Czyżbyś czytała o mnie w Internecie? – zaśmiał się pod nosem, spoglądając na nią z zaciekawieniem. Nie wiedział czemu, ale pochlebiało mu to, że Angela szukała o nim informacji. Znaczyło to dla niego to, że jakoś się nim interesowała poza ich spotkaniami.
-Może – odparła wymijająco, uśmiechając się tajemniczo.
-I tak wiem, że tak! Lepiej mów, co jeszcze wyczytałaś – zamruczał rozbawiony, gdy zobaczył jak jej policzki przybierają lekko zaróżowiony kolor.
-Różne rzeczy – wzruszyła ramionami, spuszczając głowę. – Głównie jest o tym, że jesteś romantykiem, czekasz na dziewczynę, która zawładnie Twoim światem i dzięki, której poczujesz, że żyjesz. – Mówiąc to patrzyła na czerwony trunek, który trzymała w ręce, uśmiechając się lekko do siebie i swoich słów.
-Nic poza tym? – patrzył na nią, czując jak mięknie mu serce. Była niesamowicie urocza, gdy popadała w zakłopotanie. Nie dał jej odpowiedzieć, nie chciał. Przybliżył się do niej i złapał ją za brodę, lekko unosząc jej twarz, by na niego spojrzała. Uśmiechnął się lekko, po czym pochylił się delikatnie, jeszcze bardziej zmniejszając tym samym dystans między nimi. Od pocałunku w szpitalu żadne z nich nie myślało, że znów się spotkają poza murami tego medycznego centrum. Ale jednak postanowili się widywać, a raczej on nie dał jej wyboru, za co była mu wdzięczna. Tak czy inaczej, od tamtego czasu Wokalista bardzo tego pragnął. Znów poczuć jej słodkie i pełne wargi, znów być blisko. Jednak podczas jego ostatniej wizyty czuł, że to nie najlepszy czas aby znów złączyć ich wargi. Teraz jednak wiedział, że to idealny moment. Bo czego można chcieć więcej niż pikniku pod gwiazdami i równie romantycznego pocałunku. Całkowicie zmniejszył dystans między ich ustami i po chwili pocałował ją delikatnie, ale czule. Gdy dziewczyna nie zaprotestowała, pogłębił trochę pocałunek, kładąc dłoń na jej karku.
            Gdy tylko poczuła jego wargi na swoich, miała ochotę westchnąć w jego usta. Czuła niesamowitą przyjemność wynikającą z tego pocałunku, z jego bliskości. Odwzajemniała go, dzięki czemu ich pocałunek zmienił się w bardziej namiętny i tym razem dziewczyna nie ukryła swojego cichego jęku zadowolenia, co zdecydowanie usatysfakcjonowało chłopaka. Po chwili oderwali się od siebie, czując że ich płuca domagają się tlenu. Angela spojrzała w jego oczy, widząc w nich blask jakiego jeszcze nie widziała.
-To dopiero było niesamowite – zamruczał z delikatnym uśmiechem, obejmując ją ramieniem.
-Nie śmiem zaprzeczyć – powiedziała zadowolona z takiego obiegu spraw. Oparła głowę o jego ramię i spojrzała w gwiazdy nad nimi. – Jeszcze żaden mężczyzna nie zrobił dla mnie tak cudownej rzeczy jak Ty - szepnęła po chwili przyjemnej ciszy.
-Naprawdę? – nie mógł ukryć zdziwienia. Podejrzewał, że jego pomysł był oryginalny, ale myślał, że dziewczyna zaznała kiedyś równie romantycznych przygód. Słysząc jednak od niej to zdanie, poczuł jak rośnie w nim niesamowita duma i radość.
-Naprawdę. Zazwyczaj było to kino, albo kolacja… ale nigdy coś takiego – uśmiechnęła się, zerkając na niego.
-Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy – pocałował ją czule. Czuł, że od tego wieczora będzie mógł spokojnie smakować jej ust kiedy tylko zapragnie. Zdecydowanie mógł zaliczyć ten wieczór do najlepszych wieczorów w jego życiu.
            Po tym jednym incydencie nastąpiło ich jeszcze więcej, jednak przeplatali je rozmową, którą spokojnie mogli uznać za mniej krępującą, a zarazem ciekawą i sprawiającą, że podczas tej jednej randki poznali siebie o wiele lepiej niż przy kawach w szpitalu, czy przesiadywaniu w sali chłopaka. Oboje otwarcie ze sobą rozmawiali, odpowiadając na swoje pytania lub po prostu znajdując żywy temat do rozmowy. Po wszystkim wsiedli do samochodu i chłopak odwiózł dziewczynę do domu, lecz tym razem jak na złość droga wydawała się niesamowicie krótka… za krótka.
-Naprawdę cudownie się bawiłam – uśmiechnęła się do chłopaka, stojąc pod drzwiami własnego domu.
-Ja też. I mam nadzieję, że to powtórzymy – zamruczał z uroczym uśmiechem, jednocześnie obejmując ją delikatnie w pasie.
-Nie mówię nie – spojrzała w jego oczy, a już po chwili poczuła jak ich wargi znów łączą się w czułym pocałunku.
-Dobranoc Aniele – zamruczał przy jej ustach, po czym ruszył do swojego samochodu i niedługo później zniknął za zakrętem, zostawiając blondynkę samą z szybko bijącym sercem. Dłuższą chwilę dochodziła do siebie, a gdy w końcu trochę ochłonęła, zniknęła za drzwiami, chroniąc się przed mrozem. Mimo wszystko czuła się tak jakby miała gorączkę, całe jej ciało było rozpalone, a na policzkach widniały urocze wypieki. Czuła się jak jakaś zakochana nastolatka, która miała swój pierwszy pocałunek i już wiedziała, że kocha to uczucie.


*


Kolejna randka sprawiała, że Tom przekonywał się do tego jak bardzo brakowało mu towarzystwa tej dziewczyny. Była zabawna, urocza, ale miała też swój charakterek, którym go urzekła. Tym razem jako miejsce ich randki postanowił wybrać swój własny dom. Dzielił go co prawda z bratem, jednak tym razem wiedział, że Bill nie wróci. Zatracił się w pisaniu piosenek i zapowiedział, że nie ma zamiaru wyjść ze studia póki nie skończy choć jednej dobrej piosenki. A to mogło trwać wieczność. Tak więc w cudownym humorze krzątał się po kuchni, szykując swoje popisowe danie, którym wszyscy się zawsze zachwycali. Gdy pyszne spaghetti a’la Kaulitz było gotowe, a reszta rzeczy przygotowana, sam zabrał się za oporządzenie własnego wyglądu. Skończył akurat na czas, bo gdy tylko kończył ubierać sweter, w domu rozszedł się głośny dźwięk dzwonka. Nie chcąc by dziewczyna czekała, zbiegł na dół i już po chwili trzymał ją w swoich ramionach, całując jej zmarznięte wargi i ogrzewając własnym ciałem. Tak, zdecydowanie brakowało mu przez ten cały czas jej towarzystwa.
-Tom… spokojnie. Mamy całą noc – zamruczała z uśmieszkiem, łapiąc oddech.
-I właśnie dlatego nie mogę być spokojny – poruszał brwiami momentalnie uśmiechając się swoim popisowym, cwaniackim uśmieszkiem.
-No tak, a czego innego mogłabym się spodziewać – zaśmiała się, zdejmując czapkę i uwalniając tym samym burzę swoich rudych włosów. Gdy tylko chłopak dał jej się do końca ogarnąć, stanęła przed nim z uśmiechem, czekając aż skończy ją podziwiać.
-Wyglądasz seksownie – zamruczał i ponownie pocałował ją namiętnie, przyciskając do swojego ciała.
-Skarbie… - niemal jęknęła w jego usta, czując, że niedługo i jej skończy się cierpliwość. – Najpierw coś zjedzmy. Pamiętasz? Obiecałeś mi danie, którego nigdy nie zapomnę – zamruczała z uśmiechem.
-Wiesz jak to dwuznacznie zabrzmiało? Chcesz się nade mną poznęcać, co? – zaśmiał się, odsuwając się lekko od niej.
-Ja? Skąd – szatański uśmiech przebiegł na jej pięknej twarzy, sprawiając, że przez jego ciało przebiegł przyjemny dreszcz.
-Camilla, proszę Cię. Bo zaraz przejdziemy od razu do deseru – uśmiechnął się nie mniej demonicznie co ona.
-Wiesz, ze nie miałabym nic przeciwko – puściła mu oczko. – Ale jako, że jestem po długiej zmianie, chętnie zjem coś normalnego – zamruczała, kierując się do jadalni.
-Oczywiście kochanie – odpowiedział, idąc do kuchni. Miał straszną ochotę zasmakować jej ciała, jednak wiedział, że musi na to zapracować. Pracował, cały czas… każda randka równała się z jego zmaganiami by zachować romantyczny nastrój, albo po prostu nie zakończyć ich spotkania w łóżku. Dzisiaj jednak oboje wiedzieli, że to ta noc, dzisiaj chcą tego oboje i dziewczyna od początku dawała mu jasno do zrozumienia, czego oczekuje i czego pragnie.
            Gdy tylko uspokoił swoje ‘nerwy’, które przez nią były w strzępkach, wziął porcje z jedzeniem i zaniósł do pomieszczenia, w którym czekała na niego Camilla.
-Postarałeś się widzę – uśmiechnęła się do niego, siedząc przy ładnie zastawionym stole.
-Ja zawsze się staram – odwzajemnił uśmiech, kładąc przed nią talerz. Po chwili nalał im wina i sam zasiadł przy stole.
-Pachnie smakowicie – zamruczała.
-Posmakuj.
-Z przyjemnością – wzięła widelec i już po chwili próbowała specjału Toma. – Mmmm.. pycha – westchnęła z zadowoleniem.
-Cieszę się, że dogodziłem – zaśmiał się cicho, sam zaczynając jeść.
            Posiłek zleciał im na rozmowach, które nieraz przeradzały się w ostry flirt dający im nie małą satysfakcję. Oboje kochali sprawiać, żeby druga osoba niemal błaga o przejście dalej, czując jak cała płonie w oczekiwaniu na ten jeden jedyny moment. Po wszystkim zarówno Tom jak i Camilla wiedzieli, że zrezygnują z deseru w postaci słodkości na rzecz przeniesienia się do sypialni. Tak jak reszta domu, prywatne sanktuarium Gitarzysty było równie przestronne. Wielkie łóżko stojące po środku niemal krzyczało i błagało by się na nim położyć.
-To teraz możemy skorzystać z tego, że tu jesteśmy - poruszał brwiami i objął ją.
-Hmm.. Co masz konkretnie na myśli? - objęła jego kark z łobuzerskim uśmieszkiem i ciągnąc go za sobą oparła się o drzwi, zamykając je jednocześnie.
-Może małą zabawę na łóżku? - przeniósł ręce na jej pośladki.
-Z Barbie już wyrosłam - westchnęła udając zmartwienie. Uwielbiała sobie z nim pogrywać, niemal od razu przypomniała sobie ich pierwszą wspólną noc, która miała miejsce jakiś czas temu.
-A kto tu mówi o Barbie? - zaśmiał się i przyciskając ją do drzwi. Niemal od razu zaczął ją namiętnie całować.
-Chcesz żebym robiła z Tobą takie rzeczy? - uniosła jedną brew wyżej, odwzajemniając pocałunki z westchnięciem rozkoszy. Po chwili jednak opamiętała się trochę i wymknęła się mu, po czym skierowała się ku wielkiemu meblu z aksamitną, fioletową pościelą.
-A dlaczego nie? - uśmiechnął się cwano, obserwując jej ruchy. Musiał przyznać, że Camilla nic się nie zmieniła. Wciąż potrafiła sprawić, że miał na nią niesamowitą ochotę, wystarczył jej jeden ruch, gest... spojrzenie.
-Nie twierdze, że mam jakieś przeciwwskazania - przygryzła wargę. - Grzechem byłoby zmarnować taką okazję.
-No właśnie - niemal z prędkością światła, ponownie zjawił się przy niej i wziął ją w swoje ramiona, znów zaczynając całować zachłannie jej usta. Po chwili pieszczenia jej krwistoczerwonych warg, przeszedł na szyje, dekolt, jednocześnie bez krępacji wkładając dłoń pod jej bluzkę, a po chwili już ją z niej ściągnął.
Miał duże, pełne usta, które można by było całować całymi wiekami, jeśli tylko się chce. Ona nie koniecznie marzyła o tym by w jej życiu ważne były tylko te usta, chociaż była to dość przyjemna perspektywa. Wpadła w miękką pościel, jak przez mgłę widząc gdzie odrzuca jego sweter. Jego ciało delikatnie opadło na nią, a zapach jego perfum szybko znalazł drogę do jej nozdrzy przez co zawirowało jej w głowie, mocno, prawie, że rozbrajając ją całkowicie. Pozbyli się wzajemnie swoich ubrań w rekordowym tempie, zbliżając się tym samym do tego, czego oboje chcieli odkąd dzisiaj przekroczyła próg tego domu. Pragnęła go bardziej niż kogokolwiek wcześniej i była wręcz pewna, że i tym razem nie będzie żałować swojej decyzji o wspólnej nocy z tym niesamowicie seksownym obiektem kobiecych westchnień. Gdy ponownie ją pocałował, chłopak wsunął się w nią, tłumiąc jej jęk swoimi ustami. Zdecydowanie to było to, czego dzisiaj chciała, czego potrzebowała.
Tarzali się w miękkiej pościeli z zadowolonymi minami, chichocząc i dając upust każdemu pragnieniu i każdej zachciance. On dobrze wiedział, co szeptać kobiecie do ucha, a ona dobrze wiedziała co odszeptywać, gdy tylko z wrażenia nie zapierało jej oddechu w piersiach. Oboje dostali to czego chcieli, a gdyby kazali wybrać jej sex, który był najlepszy w jej życiu, nie zawahałaby się ani chwili, podobnie jak i on.


***********************************************************


CDN.

Odcinek pojawił się właśnie dzisiaj, bo od jutra zaczyna się moja męczarnia na uczelni, przez co nie wiem, kiedy pojawi się następny xD jednak myślę, że podczas moich mega interesujących wykładów, zdążę napisać coś jeszcze nie raz i odcinki dalej będą się pojawiać w miarę regularnie xD

Co do długości, wiem, że zawsze były te odcinki krótkie, jednak myślę, że choć trochę Wam to zrekompensowałam dzisiejszą 16-stką ;)

piątek, 20 września 2013

...::: Odcinek 15 :::...

Ciepłe krople wody spływały po jej ciele strużkami, dzięki czemu jej ciało mieniło się od światła słonecznego, które wpadało przez małe, łazienkowe okienko. Właśnie owa woda sprawiała, że nie chciała wychodzić spod prysznica, cudowna i orzeźwiająca, oczyszczała jej umysł i pozwalał myśleć, przetrwać kolejny długi dzień w pracy i nie tylko. Westchnęła głośno, opierając dłoń o ścianę i pozwalając by woda zmoczyła jej krótkie włosy.

-Abby! Wyłaź natychmiast do jasnej cholery!

Ten krzyk sprawił, że po plecach kobiety przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Miała ochotę skulić się pod tym prysznicem i zostać tu jak najdłużej, aż uspokoi się i będzie dobrze. Jej dzieciństwo na tym właśnie polegało. W gorszych momentach zamykała się w łazience, albo pokoju i po prostu czekała aż wszystko minie. Tym razem wiedziała, że nie może sobie na to pozwolić. Była dorosła i poniekąd obiecywała sobie, że nikt nigdy nie sprawi już by znów tak się bała. Zakręciła wodę i otworzyła drzwi kabiny, zamierając na chwilę. Jej ciało pokryło się gęsią skórką, podczas, gdy umysł podpowiadał, by wracała do tego ciepła, które jeszcze przed chwilą czuła.

-Córeczko, kochanie moje. Chodź, bo się spóźnisz.

Słodki głos jej mamy sprawił, że uśmiechnęła się kpiąco. Przed chwilą była gotowa ją zabić, a teraz martwiła się o jej pracę. Przeczesała dłonią mokre włosy, po czym zajęła się wycieraniem i suszeniem ciała. Wiedziała, że musi w końcu opuścić to bezpieczne pomieszczenie i potem już nic nie uchroni jej przed jej własną, chorą matką. Gdy tylko wyszykowała się do pracy, przekręciła kluczyk w drzwiach i wyszła od razu do zimnego salonu, w którym siedziała jej mama i najzwyczajniej w świecie szyła coś na maszynie. Westchnęła cicho i ruszyła w stronę kuchni, ignorując kobietę jak tylko mogła.

-Abby, nie skradaj się tak. I tak Cię widzę – odparła rozbawionym głosem, wstając znad maszyny i kierując się w stronę córki. – Zobacz co uszyłam. W sam raz dla Ciebie – uśmiechnęła się szeroko, pokazując jej fioletową sukienkę.

-Wiesz mamo, że nie noszę takich rzeczy – zerknęła na rzecz, nalewając sobie kawy do ukochanego kubka w kolorze oliwkowym. Widziała jak mina jej mamy się diametralnie zmienia, przez co po chwili pożałowała, że to powiedziała.

-No tak! Jak masz coś mieć ode mnie to Ci się nie podoba! – Sukienka, którą dopiero co uszyła wylądowała na ziemi. – Ty nigdy nie chcesz mnie docenić. A ja się tak staram – jej głos się załamał, a z oczu zaczęły lecieć łzy.

-Mamo… - westchnęła, urywając. Nie bardzo wiedziała, co jej powiedzieć, jak pocieszyć. – Przepraszam, piękna sukienka – wydusiła w końcu, obejmując płaczącą kobietę.

-Naprawdę tak sądzisz? Oh, to cudownie! – Momentalnie kobieta się rozweseliła. Jej oczy znów błyszczały radością, a po łzach nie było nawet śladu. - Doszyję Ci do niej bolerko. A jutro kupimy do niej buty. Będziesz wyglądać cudownie

-Oczywiście – wymusiła uśmiech. – Ale teraz wychodzę do pracy. Uważaj na siebie – cmoknęła kobietę w policzek, po czym wzięła kurtkę i po chwili zniknęła za drzwiami. Gdy tylko wyszła na świeże powietrze, poczuła jak okropny ciężar spada z jej klatki, a ona znów może oddychać.


*


-Przyszłam do mojej córki! Leczy tu! Dr Abby Lockhart! A w między czasie, może ktoś się skusi na babeczkę? Albo soczek, świeżo wyciśnięty! – Kobieta wesoło trajkotała przy recepcji, czekając aż ktoś zawoła jej córkę. Luka obserwował ją odkąd tylko weszła do ich szpitala. Od razu zauważył, że jego dziewczyna jest bardzo podobna do swojej mamy, co wywołało uśmiech na jego twarzy. Bez zastanowienia podszedł do niej z zamiarem przywitania się.

-Dzień dobry, pani Lockhart – uśmiechnął się do niej ciepło.

-Maggie Wyczenski – poprawiła go z uśmiechem. – A Pan to?

-Luka Kovac. Znam pani córkę, Abby. Asystuje przy operacji, ale może pani na nią zaczekać. O ile ma Pani czas.

-Oh! Mam dużo czasu, bardzo dużo. Rozumiem, że moja córka jest zajęta. Poczekam – ruszyła do świetlicy, w której przesiadywali lekarze. – Pracuje Pan z moją córką? – Spojrzała na lekarza, zatrzymując się z ręką na klamce.

-Tak. Jest świetną lekarką.

-Świetną, świetną! Ale przez to nie ma dla mnie czasu! – Jej radość momentalnie zmieniła się w złość, która wręcz z niej emanowała. Gdy tylko to powiedziała, zniknęła w pomieszczeniu, zostawiając zdezorientowanego Lukę samego. Po chwili otrząsnął się z szoku jaki wywołała w nim owa kobieta i jej zmiany nastroju, po czym ruszył po swoją dziewczynę. Cały czas miał mieszane uczucia w związku z tym co się chwilę temu stało. Czy mama Abby ma coś wspólnego ze złym samopoczuciem dziewczyny? To pytanie nie dawało mu spokoju, więc, gdy tylko znalazł się przed salą operacyjną, postanowił, że wyjaśni tą sprawę raz na zawsze.

-Dr Lockhart. Jest pani potrzebna na Ostrym Dyżurze – oznajmił, zasłaniając sobie usta specjalną maską.

-Teraz nie mogę. – Nawet na niego nie spojrzała. Oddała się operacji i pacjentowi, pozbywając się tym samym wszystkich emocji, jakie odczuła rano.

-To ważne. – Był cierpliwy, bardzo. Teraz jednak chciał wiedzieć, co się dzieje. Musiał się dowiedzieć wszystkiego. Kobieta zerknęła na niego, po czym westchnęła ciężko, przekazując ssak innemu lekarzowi. Po chwili wyszli razem z sali, a gdy znaleźli się na korytarzu, spojrzała na niego.

-O co chodzi?

-Przyszła Twoja mama. Ale… nie wiem. Coś jest nie tak. Najpierw trajkotała i była cała w skowronkach, a zaraz potem była wręcz wściekła. Jak ktoś może mieć aż takie wahania? – Wiedział, że nie powinien. Nie teraz, nie tak. Ale cały wręcz dygotał na ciele, a ta cała niewiedza przytłaczała go jeszcze bardziej.

-Moja mama? Tutaj? Cholera! – Od razu ruszyła w stronę izby przyjęć, czując jak robi jej się gorąco, a zaraz potem zimno.

,,Nie! Tylko nie tutaj! Po co ona tu przyszła?!’’

-Abby! Powiedz o co chodzi! – Luka niewiele myśląc, ruszył za nią starając się dorównać jej kroku.

-Moja matka jest chora, ok?! Ma chorobę afektywną dwubiegunową! – Wyrzuciła z siebie, nie bardzo wiedząc jak ukryć ten fakt przed chłopakiem. Widział jej mamę, rozmawiał z nią… nawet doświadczył jej humorków. Nic nie mogła już ukryć, nie przed nim.

-Co? – Momentalnie stanął w szoku. Nie pomyślał o tym, mimo, że znał tą chorobę. Uczył się o niej na studiach, czytał o niej.

-Przestała brać leki. Mieszka u mnie, karzę jej brać te pieprzone tabletki, ale ona ich nie bierze – westchnęła, zwalniając. Czuła się o wiele lepiej, gdy wyrzuciła to z siebie. – Ta choroba powoduje, że ma wahania nastrojów. Raz płacze, po chwili się śmieje… a jeszcze kiedy indziej jest wściekła.

-Mogłaś mi powiedzieć. – Mężczyzna złapał jej rękę i odwrócił w swoją stronę, jednocześnie zmuszając ją do zatrzymania się. – To dlatego byłaś taka smutna? Przez nią? – Spojrzał głęboko w jej oczy, robił to milion razy, ale zawsze uczucie było takie samo.

-Tak – westchnęła. – Ona sprawia, że każdy dzień jest cięższy niż mógłby być.

-Coś na to poradzimy. Razem… - pocałował ją czule, zupełnie nie zważając na to, że stoją po środku szpitalnego korytarza.


*


-Na serio jej mama jest chora? – Angela wciąż nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała od swojego przyjaciela. Widziała, że coś go gryzie, jak tylko do niej podszedł. Teraz, po usłyszeniu, co takiego przeszkadzało mu spokojnie chodzić po szpitalu, mogła śmiało powiedzieć, że była w szoku. – Luka, musisz jej pomóc… Widać, że ją to już przerasta.

-Wiem. Ale jej mama nie zgodzi się na leczenie. A Abby chyba nie chce poddać ją leczeniu wbrew jej woli – westchnął, pocierając palcami zmęczone oczy.

-Spałeś coś w ogóle? – Słychać było zmartwienie w jej głosie. Nie chciała by się wykończył, martwiąc się o swoją dziewczynę. Oczywiście nie twierdziła, że Abby nie zasłużyła na to by się o nią martwić, ale wiedziała, że Luka bardziej przyda się jej wyspany i wypoczęty niż taki jaki był teraz.

-Nie bardzo. Nie mogę – wstał z ławki na której siedzieli. – Zasnę jak będę miał pewność, że ona zrobi coś z mamą. Coś dzięki czemu będzie czuła się lepiej i przestanie się martwić. Wtedy dopiero zasnę – powiedział, po czym wyrzucił pusty kubek po kawie i po chwili zniknął za szpitalnymi drzwiami.

,,Jeden problem goni drugi problem. Co się dzieje w tym szpitalu?!’’


*


Siedząc na kanapie, czuł, że powinien coś zrobić w związku z Angelą. Dziewczyna naprawdę była niesamowita i chciał by ich znajomość przerodziła się w coś więcej. Nie raz mówiła mu, że nie może przywiązać się do pacjenta, lecz teraz już nie był jej pacjentem i w końcu mógł pomyśleć o prawdziwej randce. Spotkaniu, które zapamięta na długo, takie, które wyjdzie poza szpitalną kawiarenkę i pozwoli im na bliższe poznanie się. Tak bardzo chciał by w końcu ich spotkanie było takie, jakie sobie wymarzą. Bez piżamy, bez wózka, bez zapachu szpitala. Jednak siedząc tak i myśląc, nie mógł wymyślić nic, co mogłoby być oryginalne. W głowie miał restaurację, kino, spacer… nie wiedział tylko, czy ona to lubi. Musiał koniecznie to sprawdzić, najlepiej jeszcze dzisiaj. Z duszą na ramieniu wykręcił jej numer i czekał aż odbierze.

-Tak? – Długo nie musiał czekać, by usłyszeć jej delikatny głos, przez który poczuł przyjemny dreszcz na plecach.

-Dzień dobry piękna pani doktor – zamruczał, opamiętując się szybko. Mimo to, w środku czuł jak nerwy zjadają go żywcem. Jego żołądek ścisnął się nieprzyjemnie, gdy zbliżał się do momentu, w którym będzie musiał ujawnić powód dzwonienia.

-Oh, witaj Bill. – Niemal mógł usłyszeć jak się uśmiechnęła. Widział to w swojej wyobraźni i słyszał w jej głosie. A może mu się to tylko wydawało. Chciał mieć tą świadomość, że gdy ona go słyszy to aż cała skacze z radości, a jej serce wariuje powodując u niej okropne palpitacje jakby chciało zaraz wyskoczyć z jej piersi. On sam właśnie tak miał. Wystarczyło jedno jej słowo, by ugięły się pod nim kolana, a serce zaczęło wariować.

,,Kaulitz! Uspokój się wreszcie!’’ – Skarcił się w myślach, po czym wziął wdech, żeby się uspokoić.

-Niech zgadnę, dzwonisz, bo chciałeś porozmawiać – zagadała, podczas, gdy on walczył sam ze sobą i swoimi uczuciami jakie w nim wzbudzała.

-Oczywiście. Jak zawsze – uśmiechnął się do siebie. – Z tym, że dzisiaj jest coś jeszcze. – Mówiąc to poczuł, że nie ma już odwrotu.

,,No… Teraz się nie cofniesz. Zapytasz ją! Raz kozie śmierć! Ryzykuj!’’

-Tak? – Słyszał w jej głosie zdziwienie. Wcale jej się nie dziwił, dzwonił do niej nagle i wyjeżdża z takim tekstem.

-Tak. Chciałem… Em… Chciałem się zapytać, czy umówiłabyś się ze mną, na prawdziwą randkę? – Ledwo wydukał, czując że serce bije mu jak szalone. Nie wiedział, czemu aż tak się boi. Może dlatego, że zależało mu na tej znajomości. Chciał by dziewczyna spotkała się z nim i poznała go tak jak on chciał poznać ją. Bez mieszania w to ich pracy, czy też osób trzecich jak było bardzo często. Teraz chciał by byli tylko oni… sam na sam.


************************************************************


Cdn.

Minęło parę dni od poprzedniej publikacji. Dzisiejszy odcinek miał na celu wyjaśnienie tajemniczego zachowania Abby oraz tego, co to za choroba, na którą choruje jej mama.


Kolejną rzeczą są przemyślenia Billa… oczywiście nie mogło tego zabraknąć. ;)

sobota, 7 września 2013

...::: Odcinek 14 :::...

Wiem, że nigdy nie pisałam wiadomości dla Was przed odcinkiem, ale sytuacja mnie do tego zmusiła ;D Ogłoszenie parafialne:

Wiem! Akcja między Billem i Angelą rozwinęła się ZA SZYBKO! Ja to wiem, ale tamten odcinek miał swój cel, który dzisiaj będzie wyjaśniony. Pisząc te dwa odcinki 13 i 14 sama nie wiedziałam, gdzie skończyć, bo z początku był to 1 dłuuuuuuuuuuuugi odcinek, który skróciłam. Jak się później okazało, niepotrzebnie ;)

Dziękuję za uwagę ;)
Życzę miłego czytania ;*


***********************************************************************


-Marzyłam kiedyś o takim spotkaniu – wyznała Camilla, siedząc z Tomem w jednej z restauracji, którą chłopak wybrał na ich spotkanie. Chłopak upewnił się, że dostaną dobre miejsca oraz zostaną idealnie obsłużeni. Tak więc dostali miejsce ciut dalej od innych ludzi, by mieć trochę prywatności.

-Tak? A więc, spełniłem Twoje marzenie – uśmiechnął się do niej czule. Szczerze to nie poznawał siebie. Zawsze twierdził, że nigdy nie będzie romantykiem, wręcz śmiał się z Billa i tych jego podchodów, a teraz sam robił to samo co jego brat. Z jednej strony sam siebie nie rozumiał, ale z drugiej… zależało mu na niej jak na żadnej wcześniej. Musiał się o nią starać i pokazać jej, że nie zależy mu tylko na seksie, a również na samym towarzystwie dziewczyny. Chciał ją widywać nie tylko w swoim łóżku, ale także siedzącą obok, po męczącym dniu jaki oboje będą mieli.

-Zdecydowanie – odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech. Chłopak szczerze ją zdziwił swoim zachowaniem i tym jak się starał. Nigdy nie pomyślałaby, że Tom Kaulitz zabierze ją do restauracji, gdzie nic nie prowadziło do seksu. Rozmawiali, rozkoszowali się swoim towarzystwem i smakowali przepysznych dań serwowanych przez szefa kuchni. Kulturalnie i tak jakoś, inaczej niż ostatnim razem.

-Chciałem Ci pokazać, że nie oczekuję od Ciebie jedynie seksu – wyznał w końcu. – Ostatnio skupiłem się głównie na tym i nie chcę tego znów powtarzać. Chcę zabierać Cię na randki, dbać o Ciebie i obrzucać prezentami. – Słodki uśmiech w niczym nie przypominał dawnego Toma, cwaniaczka i łamacza kobiecych serc.

-Naprawdę? Chcesz zrezygnować z innych kobiet dla mnie? – Upewniła się, odrywając usta od kieliszka z winem.

-Naprawdę. Zrezygnuje z nich dla Ciebie. – Wziął jej dłoń i zostawił na niej czuły pocałunek. Chciał tego całym sercem. Chciał jej pokazać, że mu zależy.

-Cieszę się. To będzie miła odmiana – uśmiechnęła się do niego.


*


Czuła jego usta na swoich różowych wargach, jego ciało blisko jej ciała. Wszystko to działo się szybko, ale jednocześnie było jej tak dobrze. Nie chciała tego zakończyć, już teraz wiedziała, że uwielbia czuć na sobie jego ciało. Westchnęła cicho, gdy jego usta zjechały na jej szyję, całując każdy skrawek odsłoniętej skóry. Wbiła mu lekko paznokcie, gdy poczuła jak zasysa lekko jej szyję, gdzie po chwili pojawiła się mała malinka. Rozpalał ją niemal do granic. Kto by pomyślał, że jego wizyta może się tak skończyć. Przecież przez dwa tygodnie leżał w szpitalu, wcześniej owszem pocałowali się raz, ale… to był tylko pocałunek. Jak to się stało, że nagle jest z nim w sypialni i zaraz dojdzie do czegoś, czego by się nie spodziewała.

Drrrrrrń, Drrrrrrń, Drrrrrń!

Głośny dzwonek domofonu przebił się przez ich przyspieszone oddechy. I w tym momencie jej oczy otworzyły się szeroko. Wciąż siedziała na kanapie, tak jak usiadła chwilę wcześniej z lampką wina, przy kominku. Rozejrzała się po pomieszczeniu jakby szukając chłopaka, ale go nie było.

,,Sen… to tylko sen.’’ – Z taką myślą wstała z kanapy i poszła otworzyć sprawdzić kto to.

 -Tak? – odezwała się do słuchawki.

-Witaj piękna. – Chwilę Od razu usłyszała głos kogoś o kim właśnie śniła. Mimowolnie na jej twarzy pojawił się rumieniec. Jak mogła mieć takie myśli o nim?! Jednak szybko się opamiętała.

-Bill? O boże… cześć, wejdź. – Nacisnęła guzik i już po chwili wyszła na ganek, by go powitać. Sama nie wiedziała jak to się stało, że wpadli w swoje ramiona, jednak gdy tylko poczuła jego zapach, nie zwróciła na to uwagi. Nagle jakby się opamiętali, odsunęli się lekko od siebie i jedynie spojrzeli sobie głęboko w oczy.

-Stęskniłem się. I musiałem Cię zobaczyć – wyznał z uśmiechem. – Proszę, to dla Ciebie – wręczył jej bukiet goździków.

-Musiałeś? – Jej twarz rozjaśnił uśmiech. – Dziękuję. Są śliczne. Proszę wejdź – wpuściła go do środka, po czym zamknęła drzwi, by nie wleciało do domu więcej zimna.

-Tak musiałem. Wiesz, że lubię Cię widywać – puścił jej oczko. Gdy tylko ją zobaczył od razu poczuł, że na nowo może oddychać.

-To miłe. Ja też lubię Cię widywać, Bill. – Skierowała się z nim do kuchni, gdzie wstawiła kwiaty do wazonu. – Czego się napijesz?

-Poproszę kawę. Niestety prowadzę. – Zaśmiał się, siadając przy stole, który zajmował jeden z rogów jej przestronnej kuchni.

-Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? – Włączyła ekspres, po czym zajęła się robieniem mu kawy. Cieszyła się, że go widzi, ale jednocześnie zastanawiał ją fakt, skąd dowiedział się, gdzie jej szukać.

-Mam swoje sposoby – zamruczał z cwanym uśmieszkiem. Nie chciał zdradzać jakim sposobem zdobył jej adres i na pewno nie miał zamiaru jej tego wyznać. Chłoną jej widok, napawając się tym jak mógł. Musiał przyznać, że nawet lekko roztrzepana, w za dużych ubraniach i bez makijażu, wciąż wyglądała uroczo. Sam się sobie dziwił jakim cudem ta kobieta go tak sobą zauroczyła. To było wręcz niemożliwe. 

-Rozumiem – uśmiechnęła się pod nosem, po czym postawiła przed nim świeżą kawę. Jej zapach poniósł się po pomieszczeniu, a blondynka usiadła naprzeciwko chłopaka z kubkiem soku pomarańczowego. – Jak się czujesz?

-Bardzo dobrze. Cieszę się, że w końcu opuściłem ten szpital – zaśmiał się. – Miałem go dość. A jak u Ciebie? Dalej nie możesz wrócić?

-Niestety. Wciąż czekam na wiadomość od szefa. Jak na razie Magda albo Camilla mi dają znać co się tam dzieje, ale szef milczy – westchnęła i upiła trochę soku. – Jednak mam nadzieję, że w końcu dojdą do porozumienia z tą kobietą i będę mogła wrócić.

-Tęsknisz za pracą?

-Bardzo. Wiesz, przede wszystkim jestem chirurgiem. To całe moje życie, a bez tego jest mi bardzo ciężko.

-Na pewno niedługo pozwolą Ci wrócić – uśmiechnął się pocieszająco, delikatnie łapiąc jej dłoń. Gdy tylko poczuł ciepło jej skóry, miał ochotę westchnąć cicho. Tylko ona miała na niego taki wpływ i nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Pierwszy raz to do niej lgnęło jego ciało i serce, to ją chciał zobaczyć po wyjściu z tego cholernego szpitala. Z nią chciał porozmawiać, dotknąć. Nie myślał o zespole, o pracy nad nowym albumem, która została przerwana na ten okres, gdy z Tomem leżeli w szpitalu. Wiedział, że nie zacznie pracy zanim jej nie zobaczy. I w końcu ją miał, był blisko niej i z nią rozmawiał. Teraz wiedział, że może robić wszystko inne. Z radości mógł nawet przenosić góry, bo w końcu miał ją blisko.


*


            Przemierzała ulice miasta bardzo szybko, co chwile popijając gorącą lattę macchiato i zerkając na zegarek znad ciemnych okularów przeciwsłonecznych. Wraz z powolnym oddalaniem się zimy, nastawały czasy gorąca i słonecznych upałów, które kochała w tym mieście. Kochała to, że jednego dnia może być dość zimnawo, by następnego zaświeciło słońce prowadząc do wielu różnych wypadków. Tak, była chirurgiem i zawsze nim będzie. To, że cieszyła się z owych okropności jakie zdarzały się ludziom może i robiły z niej okrutnego człowieka, ale ona tak tego nie postrzegała. Jej koledzy i koleżanki również. Byli chirurgami, wiadomo było, że współczuli ludziom i chcieli dla nich jak najlepiej, ale mimo to… cieszyli się z każdego nowszego i ciekawszego przypadku.

            Wracała do gry! Wracała, po długim czekaniu i rozpaczaniu z nadmiaru wolnego czasu, odsunięcia od spraw i wszystkiego co związane było ze szpitalem i jej pracą. Wczorajszy dzień z Billem przyniósł jej wiele radości i zapomnienia. Przy nim nie miała dołujących myśli, ani nie pragnęła powrotu tak bardzo, że bolał ją każdy mięsień jaki miała. Wokalista sprawił, że oddychała i cieszyła się z tego, że jest w domu, z nim. Gdy jednak wyszedł, znów poczuła tęsknotę za pracą. Jednak po jego wyjściu zdarzyło się coś, czego nie zapomni:

Głośny dzwonek do domofonu po raz kolejny wybudził ją z zamyślenia.

,,Czyżby Bill czegoś zapomniał?’’ – Zaśmiała się w duchu i od razu poszła wcisnąć guzik i pozwolić wejść chłopakowi.. Gdy jednak otworzyła drzwi, poczuła że jej zdziwienie sięga niemal do nieba. Przed nią wyłonił się niski i łysy mężczyzna, który nieco rozbawiał swoim wyglądem. Jednak mimo tego, budził respekt wśród innych ludzi.

-Dzień dobry szefie – uśmiechnęła się lekko, jakby obawiając się tego co ma zaraz nastąpić. Czy szef przyjechał pożegnać ją osobiście, powiedzieć, że przez ten jeden błąd kończy swoją karierę i już nigdy nie zazna zapachu sali operacyjnej. Mężczyzna jak zwykle miał pokerowy wyraz twarzy, przez co nie miała pojęcia, czego ma oczekiwać.

-Witaj Angela. Przyjechałem osobiście, bo nie chciałem byś dowiedziała się tego przez telefon… - zaczął, a serce kobiety zamarło.

,,Zwolni mnie! Na pewno TEGO nie chciał powiedzieć przez telefon!’’ – Była więcej niż pewna, że jej twarz zaczęła wyrażać panikę, bo zobaczyła przebłysk uczuć na twarzy Romano.

-Spokojnie. Nie mam zamiaru Cię zwalniać. Chciałem powiedzieć, że możesz już wrócić do szpitala. Pani Mayer poszła na ugodę i sprawa została zamknięta.

-Dzięki Bogu. – Od razu poczuła jak wielki ciężar opuszcza jej ciało, a uśmiech na nowo gości na twarzy.

            Wchodząc do szpitala, uśmiechała się szeroko, czując, że znów może rządzić, znów ma wszystko pod kontrolą i nikt jej tego już nie zabierze. Nikt! W końcu mogła cieszyć się pracą, operować, stawiać diagnozy i robić to co chciała.

-Witaj Angela. – Za jej plecami rozległ się tak dobrze znany jej głos. Uśmiechnęła się do siebie i odwróciła się w stronę kolegi.

-Cześć Luka. Widzę, że szpital beze mnie dalej stoi – zażartowała.

-Owszem – zaśmiał się. – Bałaś się, że zniknie? Nie martw się, pilnowałem go za Ciebie.

-Wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć! – Roześmiała się głośno i przytuliła go do siebie. Mimo różnych spięć jakie między nimi czasami się tworzyły, wiedziała, że Luka będzie zawsze po jej stronie. Wiedziała, że bardzo go zawiodła tą pomyłką i był na nią zły, jednak podczas tej przerwy porozmawiała z nim na spokojnie i już było znów dobrze. – Gdzie Abby?

-Nie wiem – westchnął. – Coś jest nie tak, a ona nie chce mi powiedzieć co. Znika rano, potem w pracy rzadko ją widuję. Martwię się o nią.

-Zapytaj, a na pewno dowiesz się o co chodzi – ruszyła z nim w kierunku szatni. Luka zawsze wiedział, że może jej się zwierzyć i powiedzieć co jest nie tak. Jego znała znacznie dłużej od Abby, jednak twierdziła, że pasują do siebie jak nikt inny, toteż naprawdę chciała by między nimi układało się jak najlepiej.

-Myślisz, że nie pytałem? Wiele razy. Ale zawsze mnie zbywa, albo po prostu udaje, że nie słyszała.

-To ja z nią pogadam – poklepała go po ramieniu. – Zobaczysz, będzie dobrze – cmoknęła go w policzek.

-Dziękuję – uśmiechnął się lekko. – Dobrze mieć Cię znów w zespole – puścił jej oczko i odszedł, wezwany przez pielęgniarkę.

-Tak. Dobrze być znów tutaj – zaśmiała się do siebie i po szybkim przebraniu się, wyszła gotowa do pracy.

            Przez kolejne godziny żyła powrotem do pracy. Kolejne przypadki, które mnożyły się niemiłosiernie sprawiały jej nie małą radość. W końcu czuła, że coś robi, ratuje ludzi i przydaje się do czegoś. Gdy na przerwie dziewczyny pytały jak się czuje odpowiadała:

-Cudownie. W końcu wiem, że jestem potrzebna.

A gdy pytają się, czy czegoś się bała odpowiadała jedno:

-Że zapomniałam jak to jest być chirurgiem.

Oczywiście temu drugiemu zawsze towarzyszył śmiech i stwierdzenie, że nigdy tego się nie zapomina. Kto jest chirurgiem, będzie nim już do końca życia. Nie ważne czy miał przerwę na dwa tygodnie, miesiąc, rok. Zawsze po powrocie czuł to samo, że w końcu jest na właściwym miejscu, w końcu robi to co czuje, że musi robić. I najważniejsze: czuje radość z każdego wyleczonego przypadku, z każdej wydanej diagnozy i każdego podziękowania za ratunek. To był jej świat, to co kochała i co chciała robić. A po wszystkim? Gdy kończył się dzień, chciała tylko jednego.

-No chodź! Bo zamknął nam pub! – Głośny jęk dziewczyny zakłócił jej myśli. Druga zawtórowała jej, przez co Angela zaśmiała się głośno.

-Jesteście nieznośne – pokręciła głową rozbawiona i razem z dwiema przyjaciółkami ruszyła do drzwi. Tak, planowały się zabawić i uczcić powrót jednej z nich. Znów była z nimi na miejscu i znów mogły żyć swoimi ploteczkami, a przez dwa tygodnie nazbierało się ich bardzo dużo. Jedno było pewne: Camilla i Magda miały zamiar wszystkie ploteczki wyjawić trzeciej osobie z ich paczki. A dr Nixon chętnie ich wysłucha.


*******************************************************************



Cdn.

niedziela, 1 września 2013

...::: Odcinek 13 :::...



            Właśnie teraz, w tym momencie siedziała wtulona w chłopaka, wdychając jego cudowny zapach i delektując się jego bliskością. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu mogła poczuć go tak blisko, a jednocześnie bez uczucia, że robi coś niezgodnego z regulaminem szpitala. W końcu była z nim sama i to w swoim własnym domu, bez przygnębiającej bieli szpitalnych ścian. Sama się sobie dziwiła, nie spodziewała się po sobie takiej reakcji na widok Billa. A jednak… co tęsknota robi z ludźmi. Zaraz po tym, gdy rzuciła się w jego ramiona, by powitać go po tylu dniach bez wzajemnego widzenia się, od razu zniknęli w budynku, chowając się od zimna panującego na dworze. Kwiaty, które jej podarował od razu znalazły się w pięknym wazonie i znalazły swoje miejsce na środku stołu, ozdabiając salon swoim żywym kolorem. Po długim pocałunku, którym podziękowała mu za bukiet, w końcu zasiedli przy kubku kakao i kominku, delektując się swoim towarzystwem.

-Stęskniłem się za Tobą – zamruczał do ucha dziewczyny, wciąż obejmując ją ramieniem i dociskając do swojego ciała. Pozwoliła mu na taki intymny ruch, co bardzo mu odpowiadało.

-Wieeeeem. – Jej twarz rozjaśnił uśmiech kiedy spojrzała w jego oczy. – Powtarzasz to już chyba z 50 raz – zachichotała.

-To źle? – Zaśmiał się i pocałował ją czule, łącząc swoje wargi z jej malinowymi ustami. Uwielbiał ją całować, przebywać z nią i tulić ją do siebie. Już teraz wiedział, że będzie to jedna z jego ulubionych rzeczy. Można by rzec, że Bill Kaulitz wpadł po uszy.

-Skąd. Lubię gdy to mówisz. – Mówiąc to patrzyła głęboko w jego mleczno-czekoladowe oczy, delektując się nimi dopóki mogła.

-Cieszę się. Bardzo – uśmiechnął się tonąc w błękicie jej oczu. Zawsze gdy ją widział, toną w jej oczach. Uwielbiał je tak samo jak uwielbiał jej malinowe, pełne wargi. Cieszył się, że sytuacja między nim, a dr Nixon tak się rozwinęła, jednocześnie miał nadzieję, że pozostanie tak jeszcze bardzo długo. – Teraz nie dopuszczę do tego byśmy się tak długo nie widzieli – dodał z uśmiechem.

-Nie? Myślisz, że znajdziesz czas po powrocie do pracy? – W jej głosie dało się słyszeć lekki lęk jak i niepewność spowodowaną wspomnieniem pracy. Sama zastanawiała się, kiedy w końcu wróci do szpitala. Kobieta, której wyniki pomyliła pozwała szpital zaraz po tym jak dziewczyna została zawieszona. Wiedziała, że dopóki trwa sprawa, ona nie będzie mogła wrócić. A trwa to już dwa tygodnie.

-Angela. – Rozbawiony głos chłopaka wyrwał ją z rozmyślań, a jej mina momentalnie zmieniła się ze zmartwionej na radosną. – Słuchałaś mnie? – Jego brwi zmarszczyły się groźnie i gdyby nie jego uśmiech, pomyślałaby, że jest zły.

-Nie, przepraszam. Zamyśliłam się – uśmiechnęła się przepraszająco.

-O czym myślałaś? Bo widocznie nie o mnie – zaśmiał się, gładząc jej ramię dłonią.

-O pracy – westchnęła. – Już dwa tygodnie czekam na wiadomość od szefa, a tu cisza.

-Kochanie, na pewno zadzwonią niedługo. Musisz być dobrej myśli i nie zamartwiać się na zapas. To była zwykła pomyłka, odkryta bardzo szybko. Nie powinno być problemu – pocałował ją w skroń. Nie chciał by kobieta się zamęczała myślami, przez które cierpiała.

-Myślisz? – Chciała uwierzyć w jego słowa, naprawdę chciała. Ale strach i lęk jej na to nie pozwalał, ciągle w jej głowie kotłowały się myśli o tym, że na dobre ją zwolnią, albo co gorsza, trafi do więzienia.

-Ja to wiem – zamruczał z ustami wciąż przy jej skroni.

            Słowa chłopaka naprawdę podniosły ją na duchu. Od teraz starała się nie myśleć o tym, co przyniesie jutro, a chciała cieszyć się chwilą, chwilą którą spędzała właśnie z nim. Wiedziała, że gdy nadejdzie czas, dostanie wieści z pracy i będzie wiedziała, co dalej. Pocałowała go czule, okazując mu tym samym wdzięczność, a następnie ułożyła głowę na jego ramieniu, zmieniając temat na coś milszego niż praca.

-A co u Toma? – Rysowała paznokciami wzorek na jego udzie, pochłonięta tym jakby było to coś bardzo fascynującego.

-Tom jak Tom. Cieszy się ze zdjęcia gipsu i z wolności. Ale trochę się zmienił. Ciągle nawija o Camilli i o tym jaka jest dla niego ważna.

-Hm. To mi nie wygląda na ‘trochę’ – zachichotała. – Serio jest dla niego ważna?

-Na to wygląda. Nigdy go takiego nie widziałem. Jak i nie widziałem go z tą samą dziewczyną dwa razy, więc… - wzruszył ramionami.

-Uuu… A z nią nie dość, że dwa razy to jeszcze robi do niej mega maślane oczy – uśmiechnęła się pod nosem.

-Dokładnie. Cieszę się, że postanowili dać szansę tej znajomości. Lubiłem Camillę i naprawdę żałowałem, że Tom się z nią przespał i zerwali kontakt. Przy niej był jakiś inny i chciałem by dalej tak było. Jednak on wolał wybrać to co zawsze: ,,miłość na jedną noc’’. – Westchnięcie uniosło klatkę chłopaka, podczas gdy blondynka wysłuchiwała jego głosu i tego co mówił.

-Teraz ma okazję to odbudować. I oby nie skończyło się na jednej nocy – uśmiechnęła się lekko. Sama widziała jak Camilla pięknieje z każdym dniem, który spędzała przy chłopaku. Była weselsza i gdyby nie praca, Angela była pewna, że dziewczyna zaczęłaby śpiewać i tańczyć niczym Rusałka na łące. Na tę myśl zaśmiała się do siebie, co wzbudziło zainteresowanie chłopaka.

-Hm, powiedziałem coś śmiesznego?

-Nie, skąd. Mam zbyt... bujną wyobraźnię – zachichotała. – Cieszę się, że przyjechałeś – pocałowała go, wciąż lekko rozbawiona.

-Mm.. podoba mi się – zamruczał z zadowoleniem, odwzajemniając pocałunek. W środku cały szalał z radości. Przez pewien czas zastanawiał się, czy aby nie za szybko lecą z tym wszystkim, jednak miał nadzieję, że jej to nie przeszkadza. Nic nie mógł poradzić na to, że go tak do niej ciągnęło. Była dla niego idealna i poniekąd cieszył się z tego wypadku. Bo gdy po ranach blizny znikały, jego serce zaczęło rosnąć i cieszyć się z każdego widzenia tej pięknej dziewczyny. Miała w sobie coś, co przyciągnęło go, jakby jakaś niewidzialna siła pchała ich ku sobie, wprost w swoje ramiona.


*


Głośne pukanie do drzwi obudziło Abby z jej i tak słabego snu. Westchnęła cicho, po czym wstała powoli, zerkając uprzednio na zegarek stojący na stoliku nocnym, a który wskazywał 6 rano. Jęknęła niezadowolona, po czym ubrała na siebie sweter i poszła otworzyć.

-Dzień dobry. Pan Kovac zamawiał śniadanie. – Uśmiechnięty boy hotelowy wyglądał na góra 20 lat. Już współczuła mu, że od rana musiał pracować, odwzajemniła więc uprzejmy uśmiech, a następnie wzięła stolik ze śniadaniem. Gdy tylko drzwi się zamknęły, z łazienki wyszedł Luka, wciąż w ręczniku i z mokrą głową.

-Wybacz, nie chciałem żeby Cię obudził – uśmiechnął się do niej.

-Nie szkodzi. I tak miałam już wstawać. Poza tym, chyba wrócę już do siebie. Niedługo zaczynam obchód – odwzajemniła uśmiech, po czym ucałowała go na dzień dobry i po szybkim ogarnięciu się, zniknęła zostawiając go samego ze śniadaniem. W tym momencie w ogóle ją to nie interesowało. Wiedziała, że chcę jak najszybciej być w domu, nawet jeśli równało się to z widzeniem jej psychicznej matki. Tak, Abby nie lubiła spędzać czasu z mamą, która miała niespotykaną chorobę. Miała różne nastroje. W jednej chwili była radosna i świergotała niczym wróbelek, by po chwili dusić swoją córkę w przypływie szału. Abby nie była osobą, która potrafiła ją znieść. Sama miała wystarczająco problemów, więc niespodziewana wizyta matki wcale jej nie polepszała humoru. A jednak pozwoliła jej u siebie zostać, pozwoliła na to by zadręczała ją, uwierzyła, że kobieta się zmieni i wróci do brania lekarstw. Zawsze w to wierzyła, co roku ta sama śpiewka. Mimo to, dbała o swoją mamę, kochała ją mimo zniszczonego dzieciństwa.


*



            Miło było móc znów oddychać świeżym powietrzem, wyjść z czterech białych ścian i zobaczyć niebo. Tego mu było trzeba, oderwania się od chorób, złamań i innych rzeczy, które kojarzyły mu się ze szpitalem. Nie chciał znów tam wrócić jako pacjent i od dzisiaj miał zamiar o siebie zadbać. A pomoże mu w tym pewna rudowłosa piękność, którą właśnie widział w drzwiach budynku. Od 5 minut czekał właśnie na nią, prze budynkiem szpitala, oparty o drzewo rosnące naprzeciwko. Czekał na nią i każda minuta sprawiała, że stawał się coraz bardziej niecierpliwy. Chciał ją widzieć, znów poczuć jej usta, jej zapach.

,,A niech mnie Kaulitz. Ty się najzwyczajniej w świecie zakochałeś!’’ – Wraz z pojawieniem się tych myśli, zobaczył JĄ. Jego piękną towarzyszkę, która jak zwykle emanowała subtelnym kobiecym pięknem. Podszedł do niej i wręczył jej jedną, krwistoczerwoną różę, uśmiechając się przy tym uroczo.

-Nawet nie wiesz jak cudownie Cię widzieć poza murami tego szpitala – zamruczał, wciąż się uśmiechając.

-Nawet nie wiesz jak cudownie to słyszeć – uśmiechnęła się dziewczyna, całując go czule w usta. Tego właśnie chciała, spotkać go po pracy i spędzić z nim resztę dnia.

*****************************************************************

Cdn.

Moja szczęśliwa liczba. :) mam nadzieję, że i dla Was była znośna ;p


Jest już parę minut po północy, a więc STO LAT dla naszych kochanych BLIŹNIAKÓW !!! <3 już 24 lata... Ale ten czas leci ;D