piątek, 22 listopada 2013

...::: Odcinek 20 :::...



Widziała w jego oczach strach, ale było też w nich coś, czego wcześniej nie widziała – złość. Jego czekoladowe oczy teraz przypominały ciemną noc, która z każdą chwilą miała więcej piorunów. Całe jego ciało emanowało negatywnymi emocjami jakie nim zawładnęły, a ona obserwowała to i z każdą sekundą miała ochotę uciec. Wiedziała, że chodzi o to, co właśnie mu pokazała i co powiedziała. Cisza jaka między nimi nastała z każdą chwilą sprawiała, że brakło jej tlenu, mimo że okno w kuchni było otwarte. Zdecydowanie nie chodziło o brak powietrza, a o to pytanie, które zawisło między nimi: myślisz, że to któraś z Waszych fanek? Może nie powinna mówić takich rzeczy, jednak to była pierwsza myśl jaka nawiedziła jej umysł po otworzeniu owej wiadomości.
-Bill – szepnęła, przerywając w końcu tą ciszę. Chłopak spojrzał jeszcze raz na jej komórkę, którą trzymał w ręce, a następnie położył ją na stole i bez słowa wstał, a następnie wyszedł z jej domu. Blondynka siedziała na krześle, wciąż patrząc w miejsce, gdzie przed chwilą chłopak siedział. Zamrugała kilka razy oczami i zerwała się z miejsca, jednak zanim zrobiła cokolwiek, w drzwiach pojawił się Wokalista. W ręce trzymał swoją komórkę i kluczyki od samochodu.
-Całkiem możliwe, że jakaś fanka postanowiła przerwać naszą znajomość – odezwał się w końcu. – Ale nie wykluczajmy paparazzi – dodał.
-Myślałam, że się obraziłeś – odetchnęła z ulgą.
-Co? Angela… - uśmiechnął się, podchodząc do dziewczyny. – Dlaczego miałbym się na Ciebie obrazić? – Spojrzał jej w oczy, obejmując ją w pasie i przysuwając do swojego ciała.
-Wiesz, za to posądzenie jakiejś fanki – uśmiechnęła się, wtulając się w jego ciepłe ciało.
-Mam świadomość tego, że niektóre fanki są aż za bardzo ześwirowane i mogą robić różne rzeczy. Ale spokojnie, nie pozwolę by coś Ci się stało – pogłaskał ją po zaróżowionym policzku, patrząc w jej fiołkowe oczy.
-Obiecujesz? – szepnęła tonąc w jego oczach.
-Oczywiście – pochylił się i pocałował ją czule, delektując się miękkością jej malinowych ust. – Nie mam zamiaru z Ciebie zrezygnować tylko dlatego, że ktoś sobie tak wymyślił – szepnął, jak tylko się od siebie oderwali.

*

Słońce powoli wschodziło na niebo, oświetlając tym samym wciąż śpiące miasto. Jednak nie każdy mieszkaniec spał, byli tacy, którzy wracali właśnie z pracy, albo tak jak ona, rozkoszowali się bliskością drugiej osoby. Zerknęła na śpiącego obok chłopaka i uśmiechnęła się do siebie delikatnie na wspomnienie tego, co jeszcze nie tak dawno robili. Przeszła wzrokiem po jego umięśnionych ramionach, klatce piersiowej, zatrzymując się na biodrach, których jedynym okryciem była kołdra. Przygryzła wargę, czując jak jej policzki zalewają się rumieńcami niczym u nastolatki, która pierwszy raz ma przed sobą nagiego mężczyznę.
-Rumienisz się – nieco zachrypnięty, a przy tym niesamowicie seksowny głos zabrzmiał nagle, sprawiając, że po jej ciele ponownie przebiegł dreszcz podniecenia.
-Wcale nie – odwróciła się do niego tyłem, uśmiechając się pod nosem. Nie minęła sekunda jak poczuła jego silne ramiona, obejmujące ją od tyłu i przyciągające do jego nagiego ciała. Z całej siły powstrzymała jęk jaki chciał się wydostać z jej ust, co było bardzo ciężkie. Nie chciała jednak dać mu tej satysfakcji, więc zacisnęła usta, usilnie wpatrując się w ścianę.
-A jednak. – Delikatny pocałunek jaki poczuła na swoim ramieniu rozpalił jej zmysły niemal jak poprzedniego wieczoru, gdy pierwszy raz to zrobił. – Wyglądasz wtedy niesamowicie uroczo – dodał przy jej uchu, które pocałował równie delikatnie co przed chwilą ramię kobiety.
-Bill – westchnęła cicho, czując jak jej serce przyspiesza pracę.
-Tak? – zapytał, przechodząc ustami na jej szyję. Po wczorajszej nocy pamiętał jak to na nią działa, co więcej, bardzo polubił ją tak pobudzać. Sprawiało mu to nie lada przyjemność.
-Zaczynasz… – uśmiechnęła się rozmarzona, poddając się jego ustom.
-Mam przestać? – Cwany uśmiech zawitał na jego twarzy, a dłoń przesunęła się powoli po jej brzuchu, lądując na nagiej piersi kobiety.
-Oh – cichy jęk wyrwał się z jej ust, powodując u niego jeszcze większy uśmiech. Czuł jak jego ciało zaczyna na nią działać, co niezaprzeczalnie bardzo mu się podobało. – Nie przestawaj – zamruczała z zadowoleniem, ocierając się lekko o niego, co wywołało u niego pomruk zadowolenia. Tak, ona też znała sztuczki, dzięki którym chłopak ledwo mógł nad sobą zapanować, o czym przekonali się wczoraj.
-Diablica o anielskim imieniu – szepnął jej do ucha, po czym położył się na niej i wpił się namiętnie w jej wargi, wywołując u niej kolejny jęk zadowolenia.
            Oboje wiedzieli do czego zmierzała ich gra i podobnie jak poprzedniej nocy ani Angela, ani Bill nie zamierzali przerywać tego co zaczęli. Ich ciała za bardzo siebie pragnęły, tak więc po długiej grze wstępnej nadszedł finał, po którym oboje opadli obok siebie, stabilizując swoje przyspieszone oddechy.
-Uwielbiam Cię – zamruczał chłopak, całując jej ramię, po czym usiadł.
-Wiem – uśmiechnęła się pod nosem. – Naprawdę musisz już iść?
-Wiesz dobrze, że z chęcią bym został, ale musimy rozwiązać sprawę tego zdjęcia – westchnął, ubierając na siebie bokserki. Blondynka usiadła, wzdychając głośno. Całkiem zapomniała o tajemniczym ktosiu, który koniecznie chciał zniszczyć ich znajomość. – Spokojnie, znajdę tego kogoś – dodał, kończąc się ubierać.
-Wierzę w to – uśmiechnęła się lekko, wstając. – Cała pachnę Tobą – zachichotała.
-Czyż to nie cudowne – poruszał brwiami z uśmieszkiem, po czym pocałował ją namiętnie.
-Tak, tak – odwzajemniła uśmiech, a po chwili oderwała się od niego. – Koniec tego panie Kaulitz.
-No dobrze – zaśmiał się. – Odezwę się później.
-Mam nadzieję – uśmiechnęła się. Po kolejnym buziaku, chłopak w końcu wyszedł, a blondynka skierowała się do łazienki. Gdy tylko poczuła ciepłe krople wody na swoim ciele, uśmiechnęła się z zadowoleniem. Przed oczami od razu stanął jej wczorajszy dzień.

- Nie mam zamiaru z Ciebie zrezygnować tylko dlatego, że ktoś sobie tak wymyślił – szepnął, przerywając ich pocałunek.
-Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy – odszeptała z delikatnym uśmiechem.
-Myślę, że wiem. – Zanim dziewczyna cokolwiek powiedziała, Wokalista ponownie wpił się w jej wargi, jednak tym razem zdecydowanie ich pocałunek był bardziej namiętny i niósł ze sobą coś jeszcze, coś bardziej dzikiego, mówiącego jej, że ma do czynienia ze spragnionym mężczyzną. Po jej ciele przebiegł dreszcz podniecenia, a ciało mimowolnie przylgnęło do jego ciała. Chciała tego, pragnęła tego zbliżenia z nim. Jak za mgłą pamiętała drogę do sypialni i to jak zdejmowali z siebie ubrania. Cała ich wcześniejsza nieśmiałość i romantyczność uleciała, dając drogę wolną na pragnienie i podniecenie.

Uśmiechnęła się do siebie, otwierając oczy. Przejechała dłonią po swoim ciele wspominając jego dotyk. Pierwszy raz dotykał ją tak inaczej… co bardzo jej się podobało.

Jego usta błądziły po jej ciele, a ona wiła się lekko pod nim, jęcząc cichutko z przyjemności jaką odczuwała. Zapomniała o zdjęciu i innych przykrościach, teraz liczył się tylko on i to, co zamierzali zrobić. Po chwili poczuła jak jego usta ponownie łączą się z jej lekko napuchniętymi wargami, a jego męskość wnika w jej ciało, wyrywając z jej ust głośniejszy jęk rozkoszy.

Przygryzła wargę, czując niesamowity dreszcz na wspomnienie tego co robili, a co zakończenie miało dzisiejszego ranka. Tak, poranny seks z nim był tak samo dobry jak wczorajszy. Teraz wiedziała już, że za nic w świecie nie chciałaby tego stracić. W końcu odnalazła swoje niebo.

*

Dźwięki, które wydobywały się z ich instrumentów, były tym czego każdy oczekiwał. Spójna i głośna melodia składała się w jedną piosenkę, coś co robili od bardzo dawna. Lata wspólnej pracy zaowocowały w przyjaźń, jaką ciężko zdobyć. Tym razem ponownie spotkali się by razem tworzyć historię, jednak to spotkanie było inne od wszystkich poprzednich.
Gustav przemierzał korytarz ich prywatnego studia, z trudem opanowując jęki bólu. Mieli teraz przerwę, a on czuł, że zdecydowanie jest nie tak jak być powinno. Już z rana czuł, że ból w plecach mu doskwiera, jednak gdy tylko połknął tabletkę, a ból minął, stwierdził, że da radę przetrwać dzień. O tym, jak bardzo się mylił, przekonał się jakiś czas później. Potworny ból pleców wrócił, jak tylko zaczął grać na perkusji, ale on mimo wszystko starał się opanować i nie wyjść z rytmu. Podczas przerwy jednak wyszedł szybko, mając nadzieję, że w samochodzie znajdzie coś, co ponownie ukoi jego ból. Nic z tego, zapomniał całkiem, że ostatnia tabletka została spożyta przez Georga, którego odwoził wczorajszego wieczoru. Westchnął głośno, wchodząc do salonu, w którym siedzieli jego przyjaciele.
-Macie coś przeciwbólowego? – Usiadł na kanapie, krzywiąc się lekko z bólu. Musiał przyznać, że z każdym jego ruchem, czuł że boli go coraz bardziej i bardziej.
-Niee... - zamruczał Bill, skupiając się na otwieraniu puszki z colą. - Wszystko zjadłem wczoraj, ból rozsadzał mi głowę jak pocisk czołgu...
-Cholera - mruknął pod nosem, przecierając twarz dłonią.
-A po co Ci? - Tom zerknął na niego znad magazynu o jego nowej miłości, motorach.
-Żebyś się głupio pytał - fuknął zły. W sumie nie powinien wyżywać się na Kaulitzie, bo przecież nie był niczemu winien, że go tak bardzo boli.
-Ej, ej.. bez nerwów - Georg poprawił się w fotelu. - Znowu łupią cię plecy? – Mówiąc to spojrzał z troską na przyjaciela.
-To już kolejny raz w tym tygodniu - zauważył Tom.
-Wiem - westchnął perkusista. Wiedział, że nie utrzyma tego dłużej na wodzy. Ból stawał się coraz gorszy. - Ale tym razem chyba jest gorzej... - dodał.
-Trzeba jechać do lekarza -zauważył Bill zbyt radośnie jak na nieszczęście kolegi.
-Przystopuj z tą radością brat. - Tom wywrócił oczami, kryjąc uśmiech.
-Nie ma co się zastanawiać! - Wokalista wstał. - Pakuj menele Gustav. Jedziemy to obejrzeć, na pewno maja tam jakiegoś ortopedę.. Muszą mieć, to szpital do diabła!
-O nie! Żadnego szpitala! - Gustav spojrzał na przyjaciela z wyraźnym przerażeniem w oczach.
-Spokojnie! To bardziej… klinika. Chcesz się męczyć z tym bólem i czekać aż ktoś łaskawie przyjedzie czy jedziemy i nie marudzisz? - uniósł brew.
-Uuuuh. Wiesz, że nie znoszę szpitali - mruknął, jednak wstał powoli z miękkiej kanapy.
-Wiem, wiem. Ktoś jeszcze chętny na wycieczkę?
-Pojadę z Wami. - Tom również wstał i poszedł z nimi w stronę drzwi. - Znam tam jedną, fajną ordopedkę - dodał z uśmieszkiem.
-No widzisz Gustav! Jeszcze kobieta! Osłodzi ci bolesne badanie – puścił mu oczko, gdy zmierzali do samochodu.
-Dobra jest? - Chłopak spojrzał nieufnie w stronę starszego z bliźniaków, który w tym momencie zaczął się dziwnie sam do siebie uśmiechać.
-Sam się przekonasz - puścił mu oczko. - Wierz mi, że jak tylko ją zobaczysz to ból sam minie - dodał ze śmiechem.
-Co oni produkują w tym szpitalu te kobiety? – zaśmiał się Bill otwierając samochód.
-Po prostu wiedzą jak zadowolić pacjenta - stwierdził Gustav z uśmiechem, wsiadając powoli na tylne siedzenie.
-To brzmi jak reklama burdelu a nie szpital – odpalił silnik.
-Słyszałem, że ludzie tam mają niezłą frajdę. Wiesz, seks w dyżurce itp. itd. - Tom uśmiechnął się pod nosem.
-Nic nie wiem o żadnym seksie Tom. Nie wymyślaj - fuknął Bill prowadząc. Mimo wszystko jego myśli na chwilę odbiegły do niego i seksownej pani doktor, z którą nie tak dawno miał okazję spędzić boskie chwilę w łóżku. Przez jego głowę przeszła myśl o wspólnym szaleństwie w dyżurce jednak szybko odrzucił od siebie te myśli.
-Nie wymyślam! Słyszałem o tym siedząc przy Tobie - wzruszył ramionami.
-To fakt.
-Mało istotne – machnął ręką. - Ważny jest teraz Gustav i jego plecy.
-Taa... - Ciężkie westchnięcie, które rozległo się z tyłu, sprowadziło bliźniaków na ziemię.
-Wiem. Nie wzdychaj tak, potrzebujesz tego Gustav - mruknął Gitarzysta, zerkając na przyjaciela.
Droga do szpitala dłużyła im się niemiłosiernie, jednak w końcu dojechali na miejsce. Tom pomógł Gustavowi, podczas, gdy Bill zaoferował się, że znajdzie lekarza. Wokalista nie zastanawiając się długo poszedł do recepcji i nachylił się do jednej z pielęgniarek.
-Dzień dobry, czy jest może dzisiaj doktor Nixon?
-Dzień dobry. - Pulchna kobieta spojrzała na niego z nie małym zdziwieniem. Od razu było widać, że jest tu nowa. - Dr Nixon? Jest dzisiaj.
-Cudownie, może ją pani poprosić?
-Oczywiście - uśmiechnęła się do niego, po czym tak jak prosił, wezwała dziewczynę. - Za chwilę powinna przyjść - oznajmiła, wracając do swoich spraw.

***************************************************

Kolejna długa przerwa, za co przepraszam, jednak nauka + praktyki to nie jest dobre połączenie. Jednak w końcu coś się pojawiło! ^.^

czwartek, 7 listopada 2013

...::: Odcinek 19 :::...



-Bill? Co Ty tu robisz? – Blondynka stanęła wpatrzona w chłopaka, a jej oczy wyrażały strach pomieszany z niepewnością.
-Chciałem z Tobą porozmawiać. (Porozmawiać z Tobą) Tym razem na spokojnie – westchnął. – Wiem, że nie powinienem na Ciebie krzyczeć, ale zabolało mnie to jak o mnie sobie pomyślałaś.
-Przepraszam. Naprawdę nie pomyślałam wtedy – mówiąc to, spuściła wzrok.
-Więc może pójdziesz teraz ze mną na kolację i Ci wszystko powiem? – uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
-Chętnie – odwzajemniła uśmiech, ruszając z nim w stronę parkingu. Poczuła nagle jak cały jej zły humor właśnie odpłynął w zapomnienie, a ona mogła w końcu się odprężyć i oddać przyjemności jaką dawało jej przebywanie z chłopakiem. W tym momencie liczyło się tylko to, że mogła spędzić z nim czas, porozmawiać i nie myśleć o niczym innym jak o tym, jak bardzo brakowało jej ich rozmów. Zarówno tych w ciągu dnia jak i wieczornych, gdy szeptał jej tym swoim męskim i seksownym głosem: ,,dobranoc’’. Tak, zdecydowanie brakowało jej ich wieczornych rozmów telefonicznych, przy których poruszali różne ciekawe tematy. Na samo wspomnienie jej policzki pokryły się czerwienią, co skutecznie chciała ukryć, spuszczając głowę w dół i wpatrując się w czubki swoich butów. Nagle usłyszała głośny pisk hamulców i krzyk Billa, a po chwili wylądowała w jego silnych ramionach, dociśnięta do jego ciała.
-Jesteś cała? – Słyszała jak jego głos lekko zadrżał, ale uścisk ani trochę nie zelżał. Sama czuła jak jej serce szybko bije, a przyciśnięta do niego słyszała też, że i jego serce przyspieszyło swoją pracę.
-T… tak. Dziękuję – szepnęła, spoglądając w górę przez co ich oczy się spotkały. Poczuła jak jej ciało przeszywa dreszcz, była jak zahipnotyzowana. Ciepło z jakim na nią patrzył sprawiło, że w jej brzuchu zaczęły szaleć motyle. – Bill… - zaczęła, jednak nie dane jej było dokończyć zdania, gdyż niemal od razu poczuła na swoich wargach usta chłopaka. Westchnęła cicho, odwzajemniając ten niespodziewany pocałunek. Czas dla niej stanął w miejscu, a całe zmartwienia odleciały daleko. Liczyli się tylko oni, tylko ten moment. Gdy tylko poczuła, że chłopak się od niej odsuwa, miała ochotę jęknąć z niezadowolenia, jednak powstrzymała się.
-Następnym razem patrz przed siebie, dobrze? – uśmiechnął się do niej, wciąż wpatrując się w jej oczy.
-Jasne. – odwzajemniła uśmiech. Niedługo później ruszyli do samochodu, tym razem trzymając się za ręce. Tak, zdecydowanie to zdarzenie przełamało lody.

*



-Tom, powiesz mi w końcu dokąd jedziemy? – Rudowłosa siedziała obok chłopaka w samochodzie i wpatrywała się w niego uparcie swoimi czarnymi oczami, podczas gdy on sam prowadził, unikając jej palącego wzroku.
-Skarbie, mówiłem Ci już, że nie – uśmiechnął się pod nosem. – To jest niespodzianka. Dowiesz się jak będziemy na miejscu.
-Eh, nie lubię tego – westchnęła, siadając normalnie. Od prawie godziny próbowała skłonić chłopaka do wyznania jaką niespodziankę dla niej wymyślił, jednak Gitarzysta był uparty jak osioł i nie chciał ujawnić jej tej wielkiej tajemnicy jakim było miejsce ich tygodniowego pobytu.
-Nie lubisz niespodzianek? – Tym razem zerknął na nią ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
-Niespodzianki lubię. Nie lubię niepewności – odparła z lekkim uśmiechem. – Ale ok, poczekam aż dojedziemy do tego tajemniczego miejsca.
-Nareszcie! – uśmiechnął się z zadowoleniem.
            Resztę drogi para przejechała zajmując się innym tematem niż miejsce, do którego zmierzają. Camilla postanowiła nie męczyć już Toma i cieszyć się z niespodzianki jaką jej chłopak jej przygotował. Gdy po 2 kolejnych godzinach drogi w końcu podjechali pod wielki budynek, dziewczyna zamarła. Wpatrywała się w napis i nie wierzyła własnym oczom.
-Tooooom. Czy Ty mnie wywiozłeś do SPA? – spojrzała na niego, a na jej twarzy wciąż malował się szok.
-Tak skarbie, wywiozłem Cię do SPA – zaśmiał się, wysiadając. Od razu obszedł samochód i otworzył jej drzwi, by mogła wysiąść.
-O mój Boże – szepnęła, po czym wyszła z samochodu i rzuciła mu się na szyję, całując go namiętnie w podziękowaniu. – Dziękuję, dziękuję, dziękuję – po każdym słowie całowała go w usta, czemu chłopak się nie sprzeciwiał.
-Mmmm. Jak masz mi tak dziękować, to zacznę częściej Cię zabierać w takie miejsca – zachichotał, obejmując ją w talii.
-Poczekaj do wieczora. Wtedy podziękuję Ci jak należy – puściła mu oczko z seksownym uśmiechem, przez co chłopak poczuł jak jego serce przyspiesza, a ochota na nią momentalnie wzrasta.
-Skarbie, nie mów mi takich rzeczy – zamruczał z uśmieszkiem, zjadając ją wzrokiem.
-Opanuj się na razie ogierze – cmoknęła go, po czym sięgnęła po swoją torebkę.
-Staram się – klepnął ją w tyłek, a następnie skierował się do bagażnika po ich bagaże.
-Tom! Nie wolno – pomachała mu palcem, czując jak jej policzki oblewają się czerwienią.
-Mi wolno – puścił jej oczko.
-Pf. Cwaniak – zaśmiała się, kierując się z nim do wejścia.
-Twój – zamruczał z zadowoleniem.
-Tylko i wyłącznie mój – uśmiechnęła się. Musiała przyznać, że nie spodziewała się po Tomie czegoś takiego. Owszem, wiedziała, że chłopak jest skłonny przychylić jej nieba, by była szczęśliwa, o czym nie raz ją zapewniał, jednak taki wypad do SPA na cały tydzień był czymś czego się nie spodziewała. Jej praca była niesamowicie stresująca, przez co naprawdę potrzebowała relaksu i właśnie przekonała się, że jej chłopak wie dokładnie czego jej trzeba. Po tym jak odebrali karę od pokoju, wjechali windą na swoje piętro i niedługo później wchodzili do apartamentu, który Gitarzysta dla nich wynajął.
            Jak tylko otworzyły się drzwi od ich sanktuarium, dziewczyna poczuła przyjemne podekscytowanie związane z poznaniem nowego miejsca. Od razu weszła przez mały korytarzyk i natrafiła na przytulny salon z telewizorem i kominkiem, połączony z małą kuchnią, w sam raz na zrobienie sobie czegoś pysznego do zjedzenia. Uśmiechnęła się do siebie, po czym skierowała się do sypialni. Jak tylko otworzyła drzwi, zamarła. Duża przestrzeń, równie duże łóżko i widok z okna na las otaczający budynek SPA.
-O w mordę…
-Podoba Ci się? – chłopak nagle stanął za nią i objął ją od tyłu uśmiechając się do siebie.
-Podoba to nie jest właściwe słowo – zaśmiała się, odwracając się przodem do niego. – Przeszedłeś samego siebie – pocałowała go.
-Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy – zamruczał, odwzajemniając pocałunek.
-Może wiem… - uśmiechnęła się z zadowoleniem. – Co Ty na to byśmy przyspieszyli trochę czas i udali, że teraz jest wieczór? – zamruczała mu seksownie do ucha, wsuwając dłonie pod jego koszulkę.
-Myślę, że nie musisz się pytać, żeby znać moją odpowiedź, skarbie – uśmiechnął się cwano, po czym podniósł ją i ruszył z nią w stronę łóżka. Po chwili ułożył ją na miękkim materacu, a następnie sam się na niej położył, złączając ich usta w namiętnym pocałunku. Camilla totalnie zawładnęła jego sercem i nic na to nie mógł poradzić. Podobało mu się to, że gdy był z nią mógł być w 100% sobą. Mógł zrzucić maskę jaką przybierał w wywiadach i na koncertach i być zabawnym chłopakiem, który nie boi się okazać uczucia. Na chwilę oderwał się od jej miękkich, czerwonych warg by móc spojrzeć w jej czarne oczy. Uśmiechnął się lekko, a po chwili zaczął okalać pocałunkami jej szyję, jednocześnie pozbywając ją garderoby. Kobieta wcale nie była mu dłużna. Po dość krótkim czasie oboje leżeli już nadzy, całując się i badając dłońmi swoje spragnione ciała. Oboje działali na siebie niczym narkotyk i zdecydowanie podobał im się ten układ. Gdy po długiej grze wstępnej, w końcu Gitarzysta złączył ich ciała, Camilla jęknęła cicho wprost do jego ucha, wbijając lekko paznokcie w jego plecy. Chłopak zawsze wiedział jak dać jej to, czego akurat pragnęła, ze wzajemnością. Oboje oddali się rozkoszy jaka zalewała falami ich ciała, uwalniając z ich ust coraz to nowsze westchnięcia i jęki. Gdy po wszystkim leżeli wtuleni w siebie, uspokajając oddech, dziewczyna spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się lekko.
-Nawet nie masz pojęcia jaka jestem z Tobą szczęśliwa – powiedziała w końcu, patrząc w jego oczy.
-Chyba jednak mam – uśmiechnął się i pocałował ją czule.



*



            Po tym jak chłopak wszystko jej wyjaśnił, blondynka czuła się naprawdę głupio, że w niego wątpiła. Bill okazał się po prostu wspaniałym przyjacielem, który wspierał przyjaciółkę w ciężkich chwilach, co zrozumiała. Sama pewnie też zachowałaby się jak on, gdyby jej przyjaciółkę spotkało to, co biedną Sarę. Historia tej kobiety sprawiła, że Angela zaczęła patrzeć na Wokalistę w innym świetle i cieszyła się, że ich relacje uległy poprawie. Nie chciała się z nim już więcej kłócić, a tym bardziej zrywać kontakt. Gdy tego dnia pożegnała się z chłopakiem czułym pocałunkiem, czuła że w końcu jest tak jak powinno być. Z szerokim uśmiechem kładła się do łóżka, by następnego dnia wstać rano z cudownym humorem, którego jej od dawna brakowało. Tak, zdecydowanie Bill działał na nią inaczej niż którykolwiek z jej wcześniejszych partnerów.
Jej rozmyślanie przerwał nagle dźwięk przychodzącego smsa, przez co lekko się wzdrygnęła. Niemal od razu zaśmiała się sama ze swojej reakcji i podeszła do stolika nocnego, skąd wzięła komórkę. Pewna, że Bill postanowił się z nią przywitać, otworzyła wiadomość i niemal jęknęła z niezadowolenia. Nadawcą z całą pewnością nie był Wokalista, co sprawiło, że jej uśmiech zniknął. Nieznany jej numer wcale nie miał przyjacielskich stosunków, wręcz przeciwnie. Widząc zdjęcie swoje i Billa, gdy całowali się przed szpitalem, sprawił, że włosy na karku stanęły jej dęba. Wcale nie podobało jej się to, że ktoś robił im zdjęcia, a tym bardziej, że planuje wysłać je do gazety, jeśli nie zrezygnuje z Billa. Jej żołądek nieprzyjemnie się skręcił, a palce same wykręciły numer do chłopaka.
-Cześć piękna. – Radosny głos Wokalisty utwierdził ją w tym, że tylko ona miała zepsuty poranek. Przez chwilę zastanawiała się, że może jednak wycofa się i nic mu nie powie, jednak głos w jej  głowie podpowiadał jej, że powinna mu powiedzieć.
-Cześć Bill. – Starała się zapanować nad swoim głosem i brzmieć równie radośnie, jednak jak tylko się odezwała, wiedziała, że nie da rady udawać.
-Stało się coś?
,,Plus dla Ciebie. Potrafisz poznać po głosie, gdy coś mnie gryzie.’’
-Angela…
-Nie. Tak. Eh, tak sądzę. Dostałam coś, co powinieneś zobaczyć. Mógłbyś przyjechać? – westchnęła cicho, siadając na łóżku.
-Jasne. Niedługo będę. – Zanim się rozłączył, blondynka usłyszała, że zbiega na dół. Westchnęła cicho i poszła się ubrać, a następnie zeszła na dół, wciąż ściskając w dłoni komórkę. Sama nie wiedziała dlaczego, ale nagle zaczęła się bać we własnym domu. Wydawał jej się duży i straszny, jakby za chwilę ktoś miał na nią wyskoczyć. Wzdrygnęła się na tą myśl, po czym włączyła ekspres do kawy.
,,Za chwilę przyjedzie Bill i już nie będziesz sama. Spokojnie, zajmij się swoimi sprawami. Jak codziennie…’’ – pomyślała, oddychając spokojnie. Od razu w kuchni pojawiły się jej kotki, które zaczęły domagać się jedzenia. Uśmiechnęła się do siebie, po czym kucnęła i pogłaskała je.
-Już Wam coś dam, malutkie moje – zamruczała i tak jak mówiła dała im coś do jedzenia, sama robiąc sobie przy okazji kanapkę.



*



            Jak tylko usłyszał jej głos, wiedział, że stało się coś złego. Wczoraj, gdy się z nią żegnał, blondynka wydawała mu się wesoła i radosna, więc zdziwił się, gdy dzisiaj zadzwoniła do niego z rana, w dodatku brzmiąc jakby stało się coś, co zmieni i jego nastrój. Wczorajszy wieczór zdecydowanie mógł zaliczyć do jednego z tych lepszych. Pogodził się z dziewczyną, bardzo miło spędził z nią czas. Dlatego nagła zmiana w dziewczynie, nie wróżyła niczego dobrego. Z duszą na ramieniu zapukał do jej drzwi, które po chwili otworzyły się i stanęła w nich dr Nixon.
-Hej. Dobrze, że przyjechałeś tak szybko – uśmiechnęła się lekko do niego, po czym wpuściła go do środka.
-Angela, powiedz co się stało – złapał ją za rękę, widząc, że dziewczyna zamierza odejść. Odwrócił ją przodem do siebie i spojrzał w jej oczy.
-Dostałam dzisiaj rano wiadomość… - zaczęła. Widząc jednak, że chłopak czeka na dalszy ciąg tego co chce mu powiedzieć, westchnęła cicho. – Chodź, pokażę Ci. - Po chwili siedziała z nim w kuchni, dając mu swoją komórkę z wyświetlonym zdjęciem i wiadomością. Widziała jak mina chłopaka z zatroskanej zmienia się diametralnie, a jego oczy zaczęły wręcz ciskać błyskawice. Była pewna, że gdyby tak było jej komórka zmieniłaby się w pył.
-Zaraz to wyjaśnię. Nie martw się, to pewnie jakiś głupi żart – uśmiechnął się do niej pokrzepiająco, jednak ona wiedziała, że wcale się nie uspokoił.
-Bill… myślisz, że to któraś z Waszych fanek? – zapytała, spoglądając na niego niepewnie.



*****************************************


Cdn.

Odcinek krótki, za co przepraszam, jednak postaram się wynagrodzić to Wam w następnym i napisać więcej xD
Podziękujcie za niego kochanej Ka., która szantażami zmuszała mnie do publikacji ^.^
A i chciałam Wam podziękować za komentarze, które naprawdę dodają mi siłę i wenę <3 Kocham Was ! ;*

sobota, 2 listopada 2013

...::: Odcinek 18 :::...



            Chłopak przez chwile wpatrywał się w blondynkę wielkimi oczami, jakby nie rozumiejąc tego, co dziewczyna do niego mówi. W końcu otrząsnął się i uśmiechnął delikatnie.
,,Czemu Angela nic mi nie mówiła, że ma bliźniaczkę?! Nie widziałem żadnych zdjęć, ani nic… Koniecznie muszę z nią o tym porozmawiać. Jeśli tylko będzie chciała ze mną rozmawiać.’’ – westchnął bezgłośnie, po czym spojrzał w oczy tak bardzo podobne do tych, które uwielbiał.
-Wróć na ziemię i powiedz coś w końcu. – Dziewczyna wywróciła oczami podirytowana. Nigdy nie należała do milusich i cierpliwych, co bardzo ją odróżniało od jej lustrzanego odbicia w osobie doktor Nixon.
-Ah.. tak. Wybacz. Tak, jestem Bill – uścisnął jej dłoń. – Angela nie wspominała o tym, że ma bliźniaczkę – uśmiechnął się lekko zakłopotany.
-Ta, nie chwali się mną zbytnio – roześmiała się. – Pewnie w końcu by się mną pochwaliła. Rozumiem, że przyszedłeś po to, by jej wyjaśnić co nie co – spoważniała.
-Tak. Nie chciała odebrać ode mnie telefonu, więc postanowiłem przyjść tutaj i ją zmusić do rozmowy.
-I dobrze – powiedziała, ku zdziwieniu Billa. Nie spodziewał się takich słów ze strony siostry Angeli. Bardziej sądził, że dziewczyna wyrzuci go za drzwi i karze nigdy nie wracać, zostawić blondynkę w spokoju i tym podobne. – Nie patrz tak na mnie! – zaśmiała się. – Wiem, że ona chce z Tobą porozmawiać, mimo, że mówi ,,nie’’. Ale nie mam zamiaru Ci mówić, że masz ją zostawić w spokoju, bo widziałam jaka była szczęśliwa z Tobą i sądzę, że musicie sobie to wyjaśnić twarzą w twarz – uśmiechnęła się do niego, po czym zauważyła swoją siostrę idącą w ich kierunku. – Czas na mnie. Powodzenia – poklepała go pokrzepiająco po plecach i ruszyła do drzwi, machając swojej siostrze. Niedługo później przed Wokalistą stanęła dr Nixon, a jej mina wyrażała nie małe zdziwienie.
-Co Ty tu robisz? Stało się coś? – zmarszczyła brwi, wpatrując się w niego.
-Nie. Chociaż w sumie to tak. Nie odbierałaś ode mnie telefonów – powiedział, patrząc w jej oczy. Widział w nich to uczucie, którego tak bardzo się obawiał. Smutek… była smutna i to przez niego. A tak bardzo nie chciał doprowadzić do tego by była smutna. Jednak musiał jej to wyjaśnić! Wiedział, że jak tylko to zrobi, wszystko wróci do normy. Blondynka już otwierała usta by mu odpowiedzieć, gdy nagle drzwi wejściowe się otworzyły i wszedł przez nie ktoś, przez kogo wyraz twarzy kobiety diametralnie się zmienił. W oczach pojawiła się złość, a całe ciało napięło się do granic możliwości. Wokalista obserwował te zmiany, po czym odwrócił się i spojrzał na osobę, która sprawiła u dziewczyny takie zmiany.
-Cholera – usłyszał cichy szept Angeli, a po chwili usłyszał jak odchodzi.
-Angela! – dobrze zbudowany mężczyzna ruszył za nią, zupełnie nie zwracając uwagi na przypatrującego mu się Billa. Jednak w momencie, gdy chciał go wyminąć, chłopak mu to skutecznie uniemożliwił, łapiąc jego nadgarstek w silnym uścisku.
-Zostaw ją – warknął groźnie. Pamiętał go… co więcej, przez jakiś czas planował uduszenie go przy najbliższej okazji.
-C... Co?! – mężczyzna spojrzał na niego z nie małym zdziwieniem, pomieszanym ze złością.
-Powiedziałem, żebyś ją zostawił – jego ton nie zmienił się ani na chwilę.
-A Ty kim jesteś żeby się w to mieszać?! – huknął, wyrywając swoją rękę z jego uścisku. Jego migdałowe oczy ciskały błyskawicami, a postawa emanowała negatywnymi emocjami na kilometr.
-Jej przyjacielem. Więc radzę Ci odwrócić się i wyjść stąd póki mam jeszcze cierpliwość. – zacisnął dłonie w pięści, czując, że jeszcze chwila i wybuchnie. Chciał wyjaśnić z nią wszystko to, co widziała, a ten debil się zjawia i wszystko zepsuł.
-Ah… przyjacielem – usta mężczyzny ułożyły się w złośliwy uśmieszek.
-No nie wierzę! Park Jung-soo! – nagle koło nich pojawił się średniego wzrostu mężczyzna i wpychając się przed między nich, zaczął witać się z Koreańczykiem. – Stary, kope lat! Co Cię tu sprowadza? Wracasz do naszego szpitala? – uśmiechnął się szeroko, a Bill korzystając z nieuwagi Park’a ruszył w stronę, w którą jakiś czas temu skierowała się blondynka.
-Przepraszam, widziała pani dr Nixon? – zapytał niskiej pielęgniarki, która siedziała na noszach i czytała jakieś pisemko, co jakiś czas strzelając balonem z gumy do żucia. Kobieta przeniosła na niego znudzony wzrok i pokazała palcem na drzwi od dyżurki. – Dziękuję – skinął głową i po chwili sam zniknął za drzwiami. Niemal od razu zobaczył Angelę, która leżała na wznak na łóżku i obserwowała sufit, mrucząc coś do siebie pod nosem. Słysząc jednak, że ktoś wszedł do pomieszczenia, spojrzała na niego i jej oczy powiększyły się nienaturalnie, co go trochę rozbawiło i pewnie zaśmiałby się, gdyby nie powaga sytuacji w jakiej się znajdowali.
-Co Ty tu robisz? – zapytała cicho, siadając na łóżku i poprawiając dłonią rozwiązujący się kitek.
-Przyszedłem porozmawiać. I nie wyjdę póki nie wyjaśnimy wszystkiego. Parkiem się nie martw, wpadł w ramiona znajomych – wywrócił oczami.
-Pf. Też coś – burknęła niezadowolona. Wyglądała jak małe, obrażone dziecko, co było niesamowicie urocze. Bill miał ochotę podejść do niej i ucałować jej pełne wargi, spić z nich całą słodycz i nigdy więcej nie odrywać się od niej. Jednak zamiast tego, oparł się o drzwi i włożył dłonie w kieszenie, wpatrując się w nią.
-Dlaczego mnie unikasz? – zapytał po chwili nieznośnej ciszy. Bał się tej rozmowy, jak bał się jej odpowiedzi, jednak musiał wiedzieć. Chciał mieć to za sobą i nigdy nie wracać do całej tej sytuacji.
-Nie unikam – mruknęła i mimo tego co powiedziała, spuściła wzrok w dół.
-Jasne – prychnął, wywracając oczami. Chyba powoli tracił cierpliwość, a fakt, że jej były był tutaj i zapewne też planował z nią porozmawiać wcale mu nie pomagał. – Słuchaj, wiem jak to wyglądało. Wtedy w sklepie. Mimo wszystko powinnaś dać mi to wyjaśnić.
-A jest co wyjaśniać? – tym razem spojrzała na niego.
-Owszem. Gdybyś odebrała ten cholerny telefon, wiedziałabyś, że ta kobieta, której pomogłaś to tylko i wyłącznie moja przyjaciółka! – podniósł lekko głos. – Ale nie! Ty musiałaś się fochnąć jak jakaś księżniczka i obrażona na cały świat nie raczyłaś porozmawiać ze mną jak dorośli ludzie! – Skończył swój monolog, wpatrując się w jej oczy. Był zły, pierwszy raz poczuł złość na nią za to, jak się zachowała. Wcześniej przejął się tym, że nie chce z nim rozmawiać, jednak teraz zauważył jakie to było z jej strony dziecinne.
-Przepraszam – spuściła głowę. – Myślałam, że to Twoja kobieta, a to dziecko… zwracałeś się do niej tak czule.
-Bo jak wspomniałem to moja przyjaciółka, była wystraszona – odpowiedział nieco spokojniej, czując jak emocje opadają. – Naprawdę myślałaś, że mógłbym zrobić Ci coś takiego? Mieć dziewczynę i dziecko, a po kryjomu widywać się z Tobą?
-Tak to wyglądało. Przepraszam Bill – jęknęła. – Wiem, że nie zrobiłbyś mi czegoś takiego…
-Widocznie nie wiesz – westchnął przerywając jej, po czym nie czekając na dalszy ciąg jej wypowiedzi wyszedł. Blondynka poczuła się niesamowicie głupio. Przez swoją głupią zazdrość zniszczyła coś, na czym jej tak bardzo zależało. Poczuła jak jedna łza leci po jej policzku, a gula w gardle rośnie. Starła szybko mokry policzek i wzięła głęboki wdech. Nie mogła teraz się rozkleić, nie teraz, gdy w pobliżu kręcił się…
-Tu jesteś – drzwi otworzyły się z impetem, a w nich stanął zadowolony Park. – Uciekłaś mi, nie ładnie – zamruczał z uśmiechem.
-Czego chcesz? Miałeś być w Filadelfii – mruknęła, starając się ukryć drżenie głosu.
-Ale jestem tutaj. Płakałaś? – zmarszczył brwi. – Przez niego tak? – w jego oczach błysnęła złość.
,,Martwi się? On?! I czy ja widziałam złość w jego oczach?! O cholera… czy jestem w jakiejś ukrytej kamerze? A może to jakieś pieprzone ‘Mamy Cię’?!’’
-Nie mam ochoty na zwierzenia. A nawet jeśli to na pewno nie jesteś osobą, której chciałabym się zwierzyć – mruknęła, wstając i poprawiając fartuch.
-Wiem, że źle to rozegrałem. Nie powinienem tak Cię zostawiać…
-…i cieszyć się z mojego zawieszenia – dodała, przerywając mu tym samym. Smutek zastąpiła złość, która rozsadzała ją teraz od środka.
-Przepraszam. To było okropne. Nie powinienem – westchnął cicho.
,,Jak Boga kocham, to na pewno jakieś cholerne przestawienie, telewizyjne show. Zaraz na pewno wyskoczą ludzie z kamerami, a on zaśmieje się szatańsko i zostawi mnie w jeszcze gorszym stanie niż ostatnio. Tak, na pewno tak będzie. To niemożliwe, żeby nagle go ruszyło sumienie. Po tylu tygodniach?! I może jeszcze myśli, że rzucę mu się w ramiona i podziękuję, że wrócił i zaszczycił mnie swoją osobą. Pf! Niedoczekanie!’’ – jej myśli biegły z prędkością światła, a ona sama stała wpatrując się w jego twarz, jakby chcąc wyczytać cokolwiek, co zdradziłoby jego zamiary, ujawniło to, co planuje jej zrobić. Jednak nic nie wyczytała. Nic tylko skruchę i zmartwienie oraz… nadzieję? Zamrugała kilkakrotnie, myśląc, że się przewidziała i to tylko jej umysł płata jej figle. Jednak, gdy chłopak posłał jej delikatny uśmiech, wiedziała, że nie przewidziało jej się. On naprawdę był tu po jej wybaczenie.
-Z tym się z Tobą zgodzę – mruknęła, nie dając nic po sobie poznać, po czym wyminęła go i wyszła z pomieszczenia, w którym nie raz właśnie z nim zatracała się w rozkoszy podczas przerwy od męczącej pracy.

*

Głośne trzaśnięcie drzwi frontowych sprawiło, że oderwał się od swojej dziewczyny i ze zdziwieniem spojrzał w stronę skąd dochodziły głośne przekleństwa. Camilla podobnie jak on, wsłuchiwała się w owe odgłosy zwracając wzrok w wejście do salonu.
-Chyba rozmowa nie poszła najlepiej – westchnęła zmartwiona, zsuwając się z jego kolan i siadając obok na kanapie.
-Fuck! – po tych słowach rozległo się głośne przeklnięcie, po czym w salonie pojawił się Bill z miną mówiącą: ,,uciekaj jeśli Ci życie miłe!’’.
-Co się stało? – Tom zmarszczył brwi, wpatrując się w brata z wyczekiwaniem. Czuł, że coś poszło nie tak i wcale mu to nie odpowiadało. Lubił panią doktor i twierdził, że razem z Bille tworzyliby idealną parę. Fakt, że pokłócili się o taką głupotę, którą jego brat miał z nią wyjaśnić, wcale go nie zachwycił.
-Wszystko się stało! – warknął, opadając na fotel. – Pokłóciłem się z nią. Wybuchłem! Chciałem z nią pogadać, a zamiast tego zacząłem krzyczeć. Dotarło do mnie to jak mnie olała, jak oskarżyła o coś tak absurdalnego! Myślała, że mam dziewczynę i dziecko, a ona jest odskocznią od tego wszystkiego! Rozumiecie?! – Nakręcał się, a jego głos zaczął lekko drżeć. Krzyczał, a jednak jego oczy lekko się zaszkliły. Tom widząc, co dzieje się z jego bratem, zamarł. Nie tego się spodziewał. Wiedział, że jego brat jest tym bardziej wrażliwym, jednak nigdy nie rozklejał się z takich powodów. Tym samym dał mu do zrozumienia, że jego bliźniakowi zależy na Angeli, bardziej niż się tego spodziewał. Gitarzysta westchnął cicho i wstał, wypuszczając tym samym Camillę ze swoich objęć. Sama rudowłosa czuła się nieco dziwnie. Widok płaczącego i jednocześnie wściekłego Billa był dla niej tak szokujący, że nie mogła się ruszyć z miejsca, mimo iż bardzo tego chciała. Po chwili zebrała w sobie całe siły i poszła do kuchni, zrobić Wokaliście jakąś herbatę, w nadziei, że go uspokoi. Dała im jednocześnie czas na porozmawianie jak brat z bratem, wiedząc, że to jest coś, czego Bill teraz potrzebuje.
-Na pewno tak nie myślała… - zaczął, jednak wzrok brata skutecznie urwał jego wypowiedź. – Myślała tak? – zapytał z niedowierzaniem.
-Niestety – mruknął, wycierając mokre policzki.
-Co teraz zamierzasz z tym zrobić? – spojrzał na niego niepewnie, stając bliżej fotela, na którym siedział jego brat.
-Nie wiem Tom. Mam pustkę w głowie. Z jednej strony chcę żeby znów było jak wcześniej, pragnę zabrać ją na kolację, spacerować w świetle księżyca, całować, przytulać, a z drugiej strony… - urwał, spuszczając wzrok. - …nie wiem, czy to ma sens, skoro ona mi nie ufa.
-Bill! Ona na pewno Ci ufa. To była głupia sytuacja. Wyjaśniłeś jej, że to nie Twoja dziewczyna. Na pewno jest jej teraz głupio i przykro, że tak postąpiła. Powinieneś tam znów pojechać i zabrać ją na kawę, pogadać na spokojnie. Przecież ją lubisz! Może nawet i coś więcej… zawalcz o to! Nie możesz od tak się poddać – powiedział mu, zmuszając by spojrzał na niego. Wzrok Billa wyrażał jednocześnie zdziwienie i nadzieję. Już nie był zły, nie był smutny… teraz wierzył, że może mu się udać to wszystko odkręcić.
-Masz rację! – odezwał się bardziej radośnie. – Pojadę do niej! Camilla! – zawołał nagle. Dziewczyna po chwili pojawiła się w drzwiach, niosąc tackę z kubkami z herbatą.
-Widzę, że już lepiej – uśmiechnęła się lekko. – Co chciałeś? – podała im kubki, za co kiwnęli głową, dziękując.
-Wiesz może, o której kończy dzisiaj Angela? – zapytał z nadzieją.
-Em… O 18. – odparła po chwili zastanowienia, siadając ze swoją herbatą.
-Cudownie. – uśmiechnął się szeroko, po czym upił łyka ciepłego napoju. Tom widząc zmianę w zachowaniu brata odetchnął z ulgą i usiadł obok swojej dziewczyny, uśmiechając się do niej ciepło. – Przeszkodziłem Wam w czymś? – Bill przyjrzał im się z cwanym uśmieszkiem.
-Jak zawsze – mruknął lekko się krzywiąc, na co zarówno Wokalista jak i Camilla zaśmiali się głośno.

*

-Angela, kończysz już? – Luka spojrzał na koleżankę, która odwieszała płaszcz do swojej szafki.
-Tak, na szczęście – uśmiechnęła się lekko. Po dwóch niespodziewanych wizytach nie miała humoru, co dało się zauważyć na kilometr.
-Mogłabyś zajrzeć do Abby? – zapytał niepewnie. Jego dziewczyna cały dzień siedziała w pokoju mamy na piętrze, gdzie znajdował się oddział psychiatryczny. Nie chciała z nim rozmawiać, ani nie wychodziła nigdzie, przez co bardzo się martwił.
-A dlaczego Ty tego nie zrobisz? – zdziwiona spojrzała na niego.
-Nie chce ze mną rozmawiać – westchnął.
-Znów się pokłóciliście? – podeszła do niego z troską wypisaną na twarzy. Mimo iż miała wiele swoich problemów, nie mogła pozostać obojętna na cierpienie innych. Taka była już jej cecha.
-Ciężko mi ocenić o co chodzi – wzruszył ramionami. – Jest u swojej mamy. Na piętrze. Sala 113.
-Dobrze, pójdę do niej. I zadzwonię do Ciebie. Chociaż myślę, że sam powinieneś tam iść – stwierdziła.
-Ale skoro ona…
-Wiem, że nie chce z Tobą rozmawiać. Ale jak tam wejdziesz i zmusisz do porozmawiania to myślę, że się możesz zdziwić – uśmiechnęła się lekko.
-Wątpię… - westchnął.
-Więc dobrze, ja pójdę – zrezygnowała z dalszego namawiania go. Może w innym dniu naprawdę kazałaby żeby sam się stawił u swojej dziewczyny i wymusił na niej rozmowę, jednak dzisiaj nie miała siły. Wolała sama to załatwić i mieć to z głowy, więc od razu wyszła z pomieszczenia i poszła schodami o piętro wyżej. Niedługo później pukała do sali, którą wskazał jej Luka. Gdy drzwi się otworzyły, o mało co nie jęknęła na widok zmarnowanej Abby.
-Hej… co chciałaś?
-Czyś Ty postradała rozum? – mruknęła zła. – Zabieram Cię stąd – weszła do środka i po przywitaniu się z mamą Abby, oznajmiła kobiecie o swoich planach, a następnie złapała koleżankę za rękę i nie zważając na jej głośne protesty, wyciągnęła ją z sali. – Jedziesz do domu. Wiesz jak Luka się martwi?! Kocha Cię, a Ty robisz takie coś… olewasz go i nie chcesz z nim rozmawiać! – ciągnęła swój monolog.
-Ciszej – mruknęła. – Czy Ty zawsze musisz się mieszać w nasze sprawy?
-A myślisz, że chcę?! – przystanęła i spojrzała na nią. – Lubię i Lukę i Ciebie, Abby. Gdy Ty mnie o coś prosisz, w miarę możliwości pomagam Ci. Tak samo jest z Luką. Nie moja wina, że zazwyczaj jego prośby dotyczą Ciebie, bo zachowujesz się jak dziecko i odpychasz go od siebie – westchnęła.
-Miałam dużo na głowię – westchnęła, schodząc z nią po schodach.
-Wiem, ale on się martwi. Mogłabyś czasem chociaż z nim porozmawiać – powiedziała, spoglądając na nią.
-Jasne. Wiesz, gdzie jest?
-Ostatnio był w naszej szatni. Więc pewnie dalej tam siedzi, o ile nie dostał wezwania.
-Dobrze…
Dalszą drogę obie panie przebyły w ciszy, każda pogrążona we własnych myślach. Gdy znalazły się w szatni, blondynka wzięła swoją torebkę, pożegnała się z przyjaciółmi i wyszła, dając im sposobność na rozmowę i wyjaśnienie spraw. Z delikatnym uśmiechem opuściła szpital i w końcu mogła odetchnąć świeżym powietrzem, czego jej od dawna brakowało. Po chwili jej wzrok padł na blondwłosą postać siedzącą na ławce przed szpitalem. Poczuła jak jej serce zabiło szybciej, a żołądek skręcił się nieprzyjemnie przez co miała wrażenie, że zaraz zwróci wszystko co dzisiaj zjadła. Zamiast tego wpatrywała się w Billa, czekając na to, co chłopak zrobi.

****************************************************************

Cdn.