Chłopak przez chwile wpatrywał się w blondynkę wielkimi
oczami, jakby nie rozumiejąc tego, co dziewczyna do niego mówi. W końcu
otrząsnął się i uśmiechnął delikatnie.
,,Czemu Angela nic mi nie mówiła, że ma
bliźniaczkę?! Nie widziałem żadnych zdjęć, ani nic… Koniecznie muszę z nią o
tym porozmawiać. Jeśli tylko będzie chciała ze mną rozmawiać.’’ – westchnął bezgłośnie, po czym spojrzał w oczy tak
bardzo podobne do tych, które uwielbiał.
-Wróć na ziemię i powiedz coś
w końcu. – Dziewczyna wywróciła oczami podirytowana. Nigdy nie należała do
milusich i cierpliwych, co bardzo ją odróżniało od jej lustrzanego odbicia w
osobie doktor Nixon.
-Ah.. tak. Wybacz. Tak,
jestem Bill – uścisnął jej dłoń. – Angela nie wspominała o tym, że ma
bliźniaczkę – uśmiechnął się lekko zakłopotany.
-Ta, nie chwali się mną
zbytnio – roześmiała się. – Pewnie w końcu by się mną pochwaliła. Rozumiem, że
przyszedłeś po to, by jej wyjaśnić co nie co – spoważniała.
-Tak. Nie chciała odebrać ode
mnie telefonu, więc postanowiłem przyjść tutaj i ją zmusić do rozmowy.
-I dobrze – powiedziała, ku
zdziwieniu Billa. Nie spodziewał się takich słów ze strony siostry Angeli.
Bardziej sądził, że dziewczyna wyrzuci go za drzwi i karze nigdy nie wracać,
zostawić blondynkę w spokoju i tym podobne. – Nie patrz tak na mnie! – zaśmiała
się. – Wiem, że ona chce z Tobą porozmawiać, mimo, że mówi ,,nie’’. Ale nie mam
zamiaru Ci mówić, że masz ją zostawić w spokoju, bo widziałam jaka była
szczęśliwa z Tobą i sądzę, że musicie sobie to wyjaśnić twarzą w twarz –
uśmiechnęła się do niego, po czym zauważyła swoją siostrę idącą w ich kierunku.
– Czas na mnie. Powodzenia – poklepała go pokrzepiająco po plecach i ruszyła do
drzwi, machając swojej siostrze. Niedługo później przed Wokalistą stanęła dr
Nixon, a jej mina wyrażała nie małe zdziwienie.
-Co Ty tu robisz? Stało się
coś? – zmarszczyła brwi, wpatrując się w niego.
-Nie. Chociaż w sumie to tak.
Nie odbierałaś ode mnie telefonów – powiedział, patrząc w jej oczy. Widział w
nich to uczucie, którego tak bardzo się obawiał. Smutek… była smutna i to przez
niego. A tak bardzo nie chciał doprowadzić do tego by była smutna. Jednak
musiał jej to wyjaśnić! Wiedział, że jak tylko to zrobi, wszystko wróci do
normy. Blondynka już otwierała usta by mu odpowiedzieć, gdy nagle drzwi
wejściowe się otworzyły i wszedł przez nie ktoś, przez kogo wyraz twarzy
kobiety diametralnie się zmienił. W oczach pojawiła się złość, a całe ciało
napięło się do granic możliwości. Wokalista obserwował te zmiany, po czym
odwrócił się i spojrzał na osobę, która sprawiła u dziewczyny takie zmiany.
-Cholera – usłyszał cichy
szept Angeli, a po chwili usłyszał jak odchodzi.
-Angela! – dobrze zbudowany
mężczyzna ruszył za nią, zupełnie nie zwracając uwagi na przypatrującego mu się
Billa. Jednak w momencie, gdy chciał go wyminąć, chłopak mu to skutecznie
uniemożliwił, łapiąc jego nadgarstek w silnym uścisku.
-Zostaw ją – warknął groźnie.
Pamiętał go… co więcej, przez jakiś czas planował uduszenie go przy najbliższej
okazji.
-C... Co?! – mężczyzna
spojrzał na niego z nie małym zdziwieniem, pomieszanym ze złością.
-Powiedziałem, żebyś ją
zostawił – jego ton nie zmienił się ani na chwilę.
-A Ty kim jesteś żeby się w
to mieszać?! – huknął, wyrywając swoją rękę z jego uścisku. Jego migdałowe oczy
ciskały błyskawicami, a postawa emanowała negatywnymi emocjami na kilometr.
-Jej przyjacielem. Więc radzę
Ci odwrócić się i wyjść stąd póki mam jeszcze cierpliwość. – zacisnął dłonie w
pięści, czując, że jeszcze chwila i wybuchnie. Chciał wyjaśnić z nią wszystko
to, co widziała, a ten debil się zjawia i wszystko zepsuł.
-Ah… przyjacielem – usta
mężczyzny ułożyły się w złośliwy uśmieszek.
-No nie wierzę! Park
Jung-soo! – nagle koło nich pojawił się średniego wzrostu mężczyzna i wpychając
się przed między nich, zaczął witać się z Koreańczykiem. – Stary, kope lat! Co
Cię tu sprowadza? Wracasz do naszego szpitala? – uśmiechnął się szeroko, a Bill
korzystając z nieuwagi Park’a ruszył w stronę, w którą jakiś czas temu
skierowała się blondynka.
-Przepraszam, widziała pani
dr Nixon? – zapytał niskiej pielęgniarki, która siedziała na noszach i czytała
jakieś pisemko, co jakiś czas strzelając balonem z gumy do żucia. Kobieta
przeniosła na niego znudzony wzrok i pokazała palcem na drzwi od dyżurki. –
Dziękuję – skinął głową i po chwili sam zniknął za drzwiami. Niemal od razu
zobaczył Angelę, która leżała na wznak na łóżku i obserwowała sufit, mrucząc
coś do siebie pod nosem. Słysząc jednak, że ktoś wszedł do pomieszczenia,
spojrzała na niego i jej oczy powiększyły się nienaturalnie, co go trochę
rozbawiło i pewnie zaśmiałby się, gdyby nie powaga sytuacji w jakiej się
znajdowali.
-Co Ty tu robisz? – zapytała
cicho, siadając na łóżku i poprawiając dłonią rozwiązujący się kitek.
-Przyszedłem porozmawiać. I
nie wyjdę póki nie wyjaśnimy wszystkiego. Parkiem się nie martw, wpadł w
ramiona znajomych – wywrócił oczami.
-Pf. Też coś – burknęła
niezadowolona. Wyglądała jak małe, obrażone dziecko, co było niesamowicie
urocze. Bill miał ochotę podejść do niej i ucałować jej pełne wargi, spić z
nich całą słodycz i nigdy więcej nie odrywać się od niej. Jednak zamiast tego,
oparł się o drzwi i włożył dłonie w kieszenie, wpatrując się w nią.
-Dlaczego mnie unikasz? –
zapytał po chwili nieznośnej ciszy. Bał się tej rozmowy, jak bał się jej
odpowiedzi, jednak musiał wiedzieć. Chciał mieć to za sobą i nigdy nie wracać
do całej tej sytuacji.
-Nie unikam – mruknęła i mimo
tego co powiedziała, spuściła wzrok w dół.
-Jasne – prychnął, wywracając
oczami. Chyba powoli tracił cierpliwość, a fakt, że jej były był tutaj i
zapewne też planował z nią porozmawiać wcale mu nie pomagał. – Słuchaj, wiem
jak to wyglądało. Wtedy w sklepie. Mimo wszystko powinnaś dać mi to wyjaśnić.
-A jest co wyjaśniać? – tym
razem spojrzała na niego.
-Owszem. Gdybyś odebrała ten
cholerny telefon, wiedziałabyś, że ta kobieta, której pomogłaś to tylko i
wyłącznie moja przyjaciółka! – podniósł lekko głos. – Ale nie! Ty musiałaś się
fochnąć jak jakaś księżniczka i obrażona na cały świat nie raczyłaś porozmawiać
ze mną jak dorośli ludzie! – Skończył swój monolog, wpatrując się w jej oczy.
Był zły, pierwszy raz poczuł złość na nią za to, jak się zachowała. Wcześniej
przejął się tym, że nie chce z nim rozmawiać, jednak teraz zauważył jakie to
było z jej strony dziecinne.
-Przepraszam – spuściła głowę.
– Myślałam, że to Twoja kobieta, a to dziecko… zwracałeś się do niej tak czule.
-Bo jak wspomniałem to moja
przyjaciółka, była wystraszona – odpowiedział nieco spokojniej, czując jak
emocje opadają. – Naprawdę myślałaś, że mógłbym zrobić Ci coś takiego? Mieć
dziewczynę i dziecko, a po kryjomu widywać się z Tobą?
-Tak to wyglądało.
Przepraszam Bill – jęknęła. – Wiem, że nie zrobiłbyś mi czegoś takiego…
-Widocznie nie wiesz –
westchnął przerywając jej, po czym nie czekając na dalszy ciąg jej wypowiedzi
wyszedł. Blondynka poczuła się niesamowicie głupio. Przez swoją głupią zazdrość
zniszczyła coś, na czym jej tak bardzo zależało. Poczuła jak jedna łza leci po
jej policzku, a gula w gardle rośnie. Starła szybko mokry policzek i wzięła
głęboki wdech. Nie mogła teraz się rozkleić, nie teraz, gdy w pobliżu kręcił
się…
-Tu jesteś – drzwi otworzyły
się z impetem, a w nich stanął zadowolony Park. – Uciekłaś mi, nie ładnie –
zamruczał z uśmiechem.
-Czego chcesz? Miałeś być w Filadelfii
– mruknęła, starając się ukryć drżenie głosu.
-Ale jestem tutaj. Płakałaś? – zmarszczył brwi. – Przez
niego tak? – w jego oczach błysnęła złość.
,,Martwi się? On?! I czy ja widziałam złość w jego oczach?! O cholera…
czy jestem w jakiejś ukrytej kamerze? A może to jakieś pieprzone ‘Mamy Cię’?!’’
-Nie mam ochoty na zwierzenia. A nawet jeśli to na pewno nie
jesteś osobą, której chciałabym się zwierzyć – mruknęła, wstając i poprawiając
fartuch.
-Wiem, że źle to rozegrałem. Nie powinienem tak Cię
zostawiać…
-…i cieszyć się z mojego zawieszenia – dodała, przerywając
mu tym samym. Smutek zastąpiła złość, która rozsadzała ją teraz od środka.
-Przepraszam. To było okropne. Nie powinienem – westchnął
cicho.
,,Jak Boga kocham, to na pewno jakieś cholerne przestawienie,
telewizyjne show. Zaraz na pewno wyskoczą ludzie z kamerami, a on zaśmieje się
szatańsko i zostawi mnie w jeszcze gorszym stanie niż ostatnio. Tak, na pewno
tak będzie. To niemożliwe, żeby nagle go ruszyło sumienie. Po tylu tygodniach?!
I może jeszcze myśli, że rzucę mu się w ramiona i podziękuję, że wrócił i
zaszczycił mnie swoją osobą. Pf! Niedoczekanie!’’ – jej myśli biegły z
prędkością światła, a ona sama stała wpatrując się w jego twarz, jakby chcąc
wyczytać cokolwiek, co zdradziłoby jego zamiary, ujawniło to, co planuje jej
zrobić. Jednak nic nie wyczytała. Nic tylko skruchę i zmartwienie oraz…
nadzieję? Zamrugała kilkakrotnie, myśląc, że się przewidziała i to tylko jej
umysł płata jej figle. Jednak, gdy chłopak posłał jej delikatny uśmiech, wiedziała,
że nie przewidziało jej się. On naprawdę był tu po jej wybaczenie.
-Z tym się z Tobą zgodzę – mruknęła, nie dając nic po sobie
poznać, po czym wyminęła go i wyszła z pomieszczenia, w którym nie raz właśnie
z nim zatracała się w rozkoszy podczas przerwy od męczącej pracy.
*
Głośne trzaśnięcie drzwi frontowych sprawiło, że oderwał się
od swojej dziewczyny i ze zdziwieniem spojrzał w stronę skąd dochodziły głośne
przekleństwa. Camilla podobnie jak on, wsłuchiwała się w owe odgłosy zwracając
wzrok w wejście do salonu.
-Chyba rozmowa nie poszła najlepiej – westchnęła zmartwiona,
zsuwając się z jego kolan i siadając obok na kanapie.
-Fuck! – po tych słowach rozległo się głośne przeklnięcie,
po czym w salonie pojawił się Bill z miną mówiącą: ,,uciekaj jeśli Ci życie miłe!’’.
-Co się stało? – Tom zmarszczył brwi, wpatrując się w brata
z wyczekiwaniem. Czuł, że coś poszło nie tak i wcale mu to nie odpowiadało.
Lubił panią doktor i twierdził, że razem z Bille tworzyliby idealną parę. Fakt,
że pokłócili się o taką głupotę, którą jego brat miał z nią wyjaśnić, wcale go
nie zachwycił.
-Wszystko się stało! – warknął, opadając na fotel. –
Pokłóciłem się z nią. Wybuchłem! Chciałem z nią pogadać, a zamiast tego
zacząłem krzyczeć. Dotarło do mnie to jak mnie olała, jak oskarżyła o coś tak
absurdalnego! Myślała, że mam dziewczynę i dziecko, a ona jest odskocznią od
tego wszystkiego! Rozumiecie?! – Nakręcał się, a jego głos zaczął lekko drżeć.
Krzyczał, a jednak jego oczy lekko się zaszkliły. Tom widząc, co dzieje się z
jego bratem, zamarł. Nie tego się spodziewał. Wiedział, że jego brat jest tym
bardziej wrażliwym, jednak nigdy nie rozklejał się z takich powodów. Tym samym
dał mu do zrozumienia, że jego bliźniakowi zależy na Angeli, bardziej niż się
tego spodziewał. Gitarzysta westchnął cicho i wstał, wypuszczając tym samym
Camillę ze swoich objęć. Sama rudowłosa czuła się nieco dziwnie. Widok
płaczącego i jednocześnie wściekłego Billa był dla niej tak szokujący, że nie
mogła się ruszyć z miejsca, mimo iż bardzo tego chciała. Po chwili zebrała w
sobie całe siły i poszła do kuchni, zrobić Wokaliście jakąś herbatę, w nadziei,
że go uspokoi. Dała im jednocześnie czas na porozmawianie jak brat z bratem,
wiedząc, że to jest coś, czego Bill teraz potrzebuje.
-Na pewno tak nie myślała… - zaczął, jednak wzrok brata
skutecznie urwał jego wypowiedź. – Myślała tak? – zapytał z niedowierzaniem.
-Niestety – mruknął, wycierając mokre policzki.
-Co teraz zamierzasz z tym zrobić? – spojrzał na niego
niepewnie, stając bliżej fotela, na którym siedział jego brat.
-Nie wiem Tom. Mam pustkę w głowie. Z jednej strony chcę
żeby znów było jak wcześniej, pragnę zabrać ją na kolację, spacerować w świetle
księżyca, całować, przytulać, a z drugiej strony… - urwał, spuszczając wzrok. -
…nie wiem, czy to ma sens, skoro ona mi nie ufa.
-Bill! Ona na pewno Ci ufa. To była głupia sytuacja.
Wyjaśniłeś jej, że to nie Twoja dziewczyna. Na pewno jest jej teraz głupio i
przykro, że tak postąpiła. Powinieneś tam znów pojechać i zabrać ją na kawę,
pogadać na spokojnie. Przecież ją lubisz! Może nawet i coś więcej… zawalcz o
to! Nie możesz od tak się poddać – powiedział mu, zmuszając by spojrzał na
niego. Wzrok Billa wyrażał jednocześnie zdziwienie i nadzieję. Już nie był zły,
nie był smutny… teraz wierzył, że może mu się udać to wszystko odkręcić.
-Masz rację! – odezwał się bardziej radośnie. – Pojadę do
niej! Camilla! – zawołał nagle. Dziewczyna po chwili pojawiła się w drzwiach,
niosąc tackę z kubkami z herbatą.
-Widzę, że już lepiej – uśmiechnęła się lekko. – Co
chciałeś? – podała im kubki, za co kiwnęli głową, dziękując.
-Wiesz może, o której kończy dzisiaj Angela? – zapytał z
nadzieją.
-Em… O 18. – odparła po chwili zastanowienia, siadając ze
swoją herbatą.
-Cudownie. – uśmiechnął się szeroko, po czym upił łyka
ciepłego napoju. Tom widząc zmianę w zachowaniu brata odetchnął z ulgą i usiadł
obok swojej dziewczyny, uśmiechając się do niej ciepło. – Przeszkodziłem Wam w
czymś? – Bill przyjrzał im się z cwanym uśmieszkiem.
-Jak zawsze – mruknął lekko się krzywiąc, na co zarówno
Wokalista jak i Camilla zaśmiali się głośno.
*
-Angela, kończysz już? – Luka spojrzał na koleżankę, która
odwieszała płaszcz do swojej szafki.
-Tak, na szczęście – uśmiechnęła się lekko. Po dwóch
niespodziewanych wizytach nie miała humoru, co dało się zauważyć na kilometr.
-Mogłabyś zajrzeć do Abby? – zapytał niepewnie. Jego
dziewczyna cały dzień siedziała w pokoju mamy na piętrze, gdzie znajdował się
oddział psychiatryczny. Nie chciała z nim rozmawiać, ani nie wychodziła
nigdzie, przez co bardzo się martwił.
-A dlaczego Ty tego nie zrobisz? – zdziwiona spojrzała na
niego.
-Nie chce ze mną rozmawiać – westchnął.
-Znów się pokłóciliście? – podeszła do niego z troską
wypisaną na twarzy. Mimo iż miała wiele swoich problemów, nie mogła pozostać
obojętna na cierpienie innych. Taka była już jej cecha.
-Ciężko mi ocenić o co chodzi – wzruszył ramionami. – Jest u
swojej mamy. Na piętrze. Sala 113.
-Dobrze, pójdę do niej. I zadzwonię do Ciebie. Chociaż
myślę, że sam powinieneś tam iść – stwierdziła.
-Ale skoro ona…
-Wiem, że nie chce z Tobą rozmawiać. Ale jak tam wejdziesz i
zmusisz do porozmawiania to myślę, że się możesz zdziwić – uśmiechnęła się
lekko.
-Wątpię… - westchnął.
-Więc dobrze, ja pójdę – zrezygnowała z dalszego namawiania
go. Może w innym dniu naprawdę kazałaby żeby sam się stawił u swojej dziewczyny
i wymusił na niej rozmowę, jednak dzisiaj nie miała siły. Wolała sama to
załatwić i mieć to z głowy, więc od razu wyszła z pomieszczenia i poszła
schodami o piętro wyżej. Niedługo później pukała do sali, którą wskazał jej
Luka. Gdy drzwi się otworzyły, o mało co nie jęknęła na widok zmarnowanej Abby.
-Hej… co chciałaś?
-Czyś Ty postradała rozum? – mruknęła zła. – Zabieram Cię
stąd – weszła do środka i po przywitaniu się z mamą Abby, oznajmiła kobiecie o
swoich planach, a następnie złapała koleżankę za rękę i nie zważając na jej
głośne protesty, wyciągnęła ją z sali. – Jedziesz do domu. Wiesz jak Luka się
martwi?! Kocha Cię, a Ty robisz takie coś… olewasz go i nie chcesz z nim
rozmawiać! – ciągnęła swój monolog.
-Ciszej – mruknęła. – Czy Ty zawsze musisz się mieszać w
nasze sprawy?
-A myślisz, że chcę?! – przystanęła i spojrzała na nią. –
Lubię i Lukę i Ciebie, Abby. Gdy Ty mnie o coś prosisz, w miarę możliwości
pomagam Ci. Tak samo jest z Luką. Nie moja wina, że zazwyczaj jego prośby
dotyczą Ciebie, bo zachowujesz się jak dziecko i odpychasz go od siebie –
westchnęła.
-Miałam dużo na głowię – westchnęła, schodząc z nią po
schodach.
-Wiem, ale on się martwi. Mogłabyś czasem chociaż z nim
porozmawiać – powiedziała, spoglądając na nią.
-Jasne. Wiesz, gdzie jest?
-Ostatnio był w naszej szatni. Więc pewnie dalej tam siedzi,
o ile nie dostał wezwania.
-Dobrze…
Dalszą drogę obie panie przebyły w ciszy, każda pogrążona we
własnych myślach. Gdy znalazły się w szatni, blondynka wzięła swoją torebkę,
pożegnała się z przyjaciółmi i wyszła, dając im sposobność na rozmowę i
wyjaśnienie spraw. Z delikatnym uśmiechem opuściła szpital i w końcu mogła
odetchnąć świeżym powietrzem, czego jej od dawna brakowało. Po chwili jej wzrok
padł na blondwłosą postać siedzącą na ławce przed szpitalem. Poczuła jak jej
serce zabiło szybciej, a żołądek skręcił się nieprzyjemnie przez co miała
wrażenie, że zaraz zwróci wszystko co dzisiaj zjadła. Zamiast tego wpatrywała
się w Billa, czekając na to, co chłopak zrobi.
****************************************************************
Cdn.
"Ale nie! Ty musiałaś się fochnąć jak jakaś księżniczka i obrażona na cały świat nie raczyłaś porozmawiać ze mną jak dorośli ludzie! " Bill jest moim mistrzem! :D Wiem, że żałuje, że tak go poniosło xD Jednak uważam, że słusznie. I nie powinien był w żadnym wypadku obchodzić się z nią delikatnie! Angela musi wiedzieć, że księżniczką nie jest o, i nikt wokół niej skakać nie będzie, a tym bardziej Bill Kaulitz, który i tak już wystarczająco się o nią stara xD A PARK?! Na cholerę to gówno się znowu przypałętało? ^^ Nie wie,gdzie jego miejsce? Ja chętnie mu wskażę! W KLOPIE! Ktoś chyba zapomniał spuścić wodę skoro ważył się wrócić ^^ I tu nasuwa się kolejne zadanie Billa... Który musi spuścić wodę xD Ale to Angela ma posprzątać! Więc podsumowując, Angela sprząta gówno do klopa, a Bill spuszcza wodę. Taka współpraca jest wyśmienita xD Choć to słowo kompletnie nie pasuje do kontekstu gówna... XD
OdpowiedzUsuńTym odcinkiem zniechęciłaś mnie do Angeli. Zazdrosna strasznie, ale mogła przynajmniej dać Billowi wszystko wyjaśnić. I dlaczego ta przyjaciółka nie była w sklepie ze swoim facetem, tylko z Billem? To jakaś pokręcona sytuacja... Mogłaś chociaż dodać tutaj jeszcze rozmowę Angeli z Kaulitzem! Teraz będę musiała czekać nie wiadomo ile, żeby przekonać się, co też się wydarzy! Złaaa Tyyyy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :*
Tak myślałam, że ta cała ''dziewczyna'' okaże się tylko przyjaciółką :)
OdpowiedzUsuńAngele trochę poniosło, nie powiem. Mogła już chociaż odebrać ten telefon od Billa i wyjaśnić ...
Ale cóż, dostało się jej i teraz może w końcu porozmawiają na spokojnie ;)
Oczywiście, że się nie gniewam jeśli dodasz mnie do swoich czytanych blogów, sama zrobię to samo z Twoim ;)
Pozdrawiam ! ;*
Tak myslałam, że to tylko przyjaciółka - taka wizja najzwyczajniej w świecie do Billa nie pasowała, Yo znaczy taka, jak on to ujął, spotykania się z Angelą, podczas gdy on ma dziewczyne i dziecko. No i faktycznie, Angela to debilka. Bill, mimo że dobrze zrobił, ze wyszedł, to jednak chce dalej się o nią starać. A ona, jaka taka glupia, to niech uwierzy w troskliwość i śliczne słolwka Parka, czy jak on się tam zwie, i niech sobie idzie do niego, jej sprawa. Ach, Aby i Luka... żałuję, że nie wplątałąś ich w jakiś wymyślony, dziwny wątek tylko jakby kontynuujesz to, co było w serialu, ale może być i tak. Fajnie by było, gdybyś wplotła ich wątek wątek Billa albo Toma, wówczas te dwie postacie zyskają w oczach czytelników, będą miały jakieś znaczenie b o, jak zauważyłaś, na razie tylko ja zwracam uwagę na ich występowanie w tym opowiadaniu ;) I Cartera coś mało :D No dobra, ja czekam na nexta i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńJuż się przed tobą tłumaczyłam, co do zaniedbanie twojego bloga z mojej strony, więc może po prostu od razu przejdę do odcinka, który jest totalnie fenomenalny. Pokusiłabym się nawet o tytuł najlepszego jaki do tej pory napisałaś. To co mnie najbardziej zaskoczyło to reakcja Billa po rozmowie z Angelą. Spodziewałam się wszystkiego, ale jednak chyba nie tego. Ten jego ból był taki prawdziwy i wszechogarniający, że nawet mnie się udzielił. Uczucia nim targające były tak żywe, tak rozpaczliwe, że nie mogłabym przejść obok tego obojętnie. Nie rozumiem jak Angela mogła go tak potraktować, tak mu nie ufać. No bo patrząc logicznie: ona nic takiego nie zobaczyła! Rozumiem, że mogła zrozumieć coś opacznie, ale może jednak powinna dać szansę czarnowłosemu na wyjaśnienia?
OdpowiedzUsuńCzekam na następnym odcinek. Jestem bardzo ciekawa, czy się dogadają, czy może znów pokłócą.
Po co ten idiotyczny Park wraca? Jak dla mnie to tylko zupełnie niepotrzebny problem. Poza tym zachowuje się jak gdyby nigdy nic - przecież to nic złego, że wyjechał i skrzywdził Angelę! W takich sytuacjach chce mi się wierzyć, że faceci to frajerzy.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że Bill chciał pomóc swojej przyjaciółce i tak dalej, ale dlaczego nie mógł wytłumaczyć się przed Angelą od razu? I te pieszczotliwe słówka do dziewczyny, zupełnie jakby chciał zrobić pani doktor na złość, która zresztą też w moich oczach trochę straciła - skąd ten napad zazdrości? Rozumiem myśl o tym, że być może została oszukana, ale widząc, że chłopak dzwoni po kilka, kilkanaście razy, pewnie w końcu bym odebrała. Jeśli miałby nowonarodzone dziecko, to chyba nie miałby czasu na wydzwanianie do kochanek?
Mam jednak nadzieję, że Angela dogada się z Billem i "wybaczy" mu coś, czego nie było ;)