Jak tylko otworzyła oczy, poczuła, że to nie był jednak najlepszy
pomysł. Nieznośnie jasne promienie słoneczne właśnie paliły jej gałki oczne,
przez co ból głowy wzrósł niemiłosiernie ze znośnej 7 na 30. Klnąc na siebie i
swoje wczorajsze imprezowanie, usiadła pomału, trzymając się za głowę, jakby to
miało w czymś pomóc.
,,Napijmy się! Zaszalejmy! Będzie
fajnie! Właśnie kurwa widzę to fajnie! Albo raczej czuję…’’ – pomyślała, krzywiąc się lekko, gdy przy wstawaniu
ponownie poczuła okropny i przeszywający ból. Z powrotem usiadła na łóżku,
jęcząc cicho pod nosem.
-Możesz być ciszej. – Dopiero
teraz blondynka zauważyła, że w jej łóżku leży ktoś jeszcze. Wywróciła oczami,
po czym spojrzała na swoją bliźniaczkę, prychając cicho śmiechem. Jej lustrzane
odbicie wyglądało dość… niecodziennie. Loki, które miała poprzedniego dnia
zamieniły się w tapir z dużą ilością lakieru, czerwone usta jak i makijaż
rozmazane, przez co wyglądała jak dość urodziwy klaun.
-Nie rżyj tak. Też nie
wyglądasz cudownie – warknęła, otwierając jedno oko, by spojrzeć na Angelę.
-Ja zawsze wyglądam cudownie,
siostrzyczko – zachichotała cicho, po czym jęknęła. – Cholerny ból głowy!
-Karma! To za śmianie się ze
swojej biednej i cierpiącej siostry – mimo bólu i kaca na ustach Blanki pojawił
się triumfalny uśmieszek.
-Tak, tak – machnęła ręką,
wstając. Ignorując totalnie wirowanie w głowie, podeszła pokracznie do okna i
otworzyła je by choć trochę wpuścić do pomieszczenia świeżego powietrza. Odór
różnego alkoholu jaki spaliły w nocy ich ciała był nie do zniesienia i była
pewna, że jeszcze chwila, a znalazłaby się w łazience rozmawiając z Panem
Kibelkiem. Idąc w stronę drzwi nagle obie panie mogły usłyszeć głośny dzwonek,
który rozbrzmiał po całym mieszkaniu.
-Cholera! – Blanka, zakryła
głowę poduszką, klnąc na tego kogoś, kto zakłócał jej agonię.
-Wstałabyś lepiej –
westchnęła cicho. Nie miała ochoty na gości, zwłaszcza, gdy wyglądała tak jak
wyglądała. Skacowana, rozmazana, we wczorajszych ciuchach. Sama się sobie
dziwiła, jak zasnęła w tych obcisłych jeansach i niezbyt wygodnej koszuli, ale
gdy głębiej się zastanowiła nad stanem w jakim zasnęła, stwierdziła, ze chyba
nic nie byłoby w stanie jej wtedy przeszkodzić. Po chwili w domu ponownie
rozbrzmiał dzwonek, przez co jej bliźniaczka usiadła na łóżku, mordując ją
wzrokiem. - Nie patrz tak na mnie! Nie
ja tam stoję i dzwonię – mruknęła.
-Ale z łaski swojej mogłabyś
iść otworzyć te cholerne drzwi!
-Jak Twój chłopak z Tobą
wytrzymuje. Gdy masz kaca jesteś okropna – pokręciła głową rozbawiona, po czym
uciekła z pokoju, unikając lecącej w jej stronę poduszki. Jej relacja z siostrą
zawsze była dość barwna, zwłaszcza gdy jedna z nich (najczęściej Blanka) nie
miała humoru. Kierując się w stronę schodów, słyszała jak jej siostra ze
złością wyklina tego kogoś, kto dobijał się do drzwi. Wiedziała, że Blanka
położyła się z powrotem na łóżku, nie mając w planach tak ,,wczesne
wstawanie’’.
,,Swoją drogą, ciekawe, która jest
godzina. Sądząc po tym, jak długo wczoraj balowałyśmy, pewnie dość późna. Że
też komuś się chce przychodzić akurat dzisiaj. Jakby nie mogło to coś poczekać
do jutra. Mam wolne i chcę w spokoju leczyć kac!’’ – Z takimi myślami zeszła na dół od razu kierując się
do dużych drzwi. Mijając lustro, jęknęła głośno, widząc swoje odbicie.
Zdecydowanie nie wyglądała na kogoś, kto chce mieć właśnie teraz gości.
Przeczesała długie włosy, po czym ostatecznie sięgnęła po gumkę leżącą w
koszyczku na szafce i związała je w luźnego kitka. Dziękowała Bogu, że wczoraj
nie zrobiła sobie mocnego makijażu jak siostra, bo i tak sińce pod oczami jej
dzisiaj wystarczyły. Głośny dzwonek zabrzmiał po raz trzeci, przez co
wzdrygnęła się, a z góry słychać było kolejne wściekłe przekleństwo wykrzyczane
z ust jej siostry. Zachichotała pod nosem, po czym poszła do drzwi i otworzyła
je.
-Doktor Nixon! Musi Pani nam
pomóc! – Zrozpaczona sąsiadka złapała ją za ręce, zaczynając ciągnąć w stronę
bramki.
-Em. Spokojnie, pani Lee. – przystanęła, zmuszając kobietę do tego
samego. – Proszę mi powiedzieć, co się stało?
-Jakaś kobieta… ona rodzi u
mnie w sklepie! – Powiedziała spanikowana, ponownie próbując pociągnąć
blondynkę za sobą. Jak na kobietę w podeszłym wieku, w dodatku bardzo drobną
Koreankę, pani Lee miała w sobie dużo siły. Angela podejrzewała, że pewnie
adrenalina płynąca w jej żyłach spowodowała taką siłę, jednak nic nie
powiedziała na ten temat tylko westchnęła cicho i mimo złego nastroju,
niewyspania, kaca i niecodziennego wyglądu dała się zaciągnąć do pobliskiego
sklepiku. Faktycznie w środku panował chaos, córka pani Lee siedziała przy
biednej kobiecie i starała się pomóc jej jakoś oddychać, podczas gdy reszta
klientów nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Zanim zabrała się za pomaganie, coś
ją tknęło by spojrzeć na mężczyznę, który trzymał kobietę za rękę i starał się
ją uspokoić. Poczuła jak jej serce zamiera, a oczy rozszerzają się
nienaturalnie.
,, Czy to jest…’’ – Urwała, gdyż właśnie ten mężczyzna spojrzał na nią.
Jego czekoladowe oczy wyrażały panikę i radość jednocześnie, podczas gdy ona
nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Uciekła wzrokiem, czując jak nieprzyjemny
ucisk w żołądku zwiększa się, przewracając wszystkie jej wnętrzności.
Odetchnęła głęboko, podchodząc do pary.
-Cześć – chłopak spojrzał na
nią, odrywając na chwilę wzrok od rodzącej kobiety.
-Cześć – odparła nawet na
niego nie patrząc. – Jestem doktor Nixon. Proszę spokojnie oddychać i co
najważniejsze, za żadne skarby nie może pani przeć. – uśmiechnęła się lekko do
zdenerwowanej brunetki, która zagryzała nerwowo wargę. - Zadzwonił ktoś po
karetkę? – spojrzała po zebranych, kucając przy rodzącej kobiecie. Twarze
wszystkich momentalnie pokazały jeszcze większe przerażenie. – No błagam –
wywróciła oczami, po czym spojrzała na córkę właścicielki. – Sora, zadzwoń po
karetkę. Powiedz, że dr Nixon ma kobietę, która rodzi. Niech się pośpieszą. –
poinstruowała dziewczynę, która skinęła tylko głową i pobiegła na zaplecze
sklepu, by zadzwonić do szpitala.
-Już dłużej nie wytrzymam –
jęknęła nagle kobieta, mocniej ściskając rękę mężczyzny, który wiernie przy
niej trwał.
-Dasz radę słonko – blondyn
pocałował ją w rękę, okazując tym samym wielkie wsparcie, mimo że sam tak
naprawdę nie mógł wiedzieć jak dziewczyna cierpi. Czuł się nieco dziwnie w tej
sytuacji i wiedział, że czeka go dość poważna rozmowa z panią doktor.
-Proszę nie przeć. To jedyne
co musi pani teraz robić, postarać się nie przeć. Nie chce pani, żeby ono
urodziło się tutaj na brudnej podłodze w sklepie – powiedziała, wiedząc, że to
otrzeźwi trochę kobietę. Z doświadczenia wiedziała, że nie można owijać w bawełnę
i w takich sytuacjach brutalna szczerość zawsze podziała.
-Karetka już jedzie! – Młoda
Koreanka wróciła do nich i ponownie kucnęła przy kobiecie.
-Dobrze. Jeszcze trochę.
Niech ktoś przyniesie ręcznik i wodę – poprosiła, a gdy otrzymała przydatne rzeczy,
zmoczyła ręcznik zimną wodą i położyła kobiecie na czoło. – Za chwilę będzie po
wszystkim.
,,Albo odbiorę poród tutaj, przy tym
kłamliwym oszuście…’’ – dodała w
myślach, zerkając na chłopaka siedzącego obok niej. Mimo, że przed chwilą go w
myślach wyzwała, patrząc na niego poczuła dziwne ukłucie w sercu. Jakby właśnie
coś straciła, wypuściła z rąk. Westchnęła cicho i przeniosła wzrok na cierpiącą
kobietę, teraz to ona była najważniejsza.
***
Wraz
w przyjazdem karetki Angela skończyła swoje zadanie, więc po tym jak
powiedziała sanitariuszom wszystko, uśmiechnęła się pokrzepiająco do kobiety i
ruszyła w stronę swojego domu. Marzyła o prysznicu i mocnej kawie oraz
śniadaniu. Kac odszedł w zapomnienie, pozostawiając tylko lekki ból głowy, do
którego zdążyła się przyzwyczaić. Zastanawiała się tylko, czy jej siostra już
wstała, chociaż wiedziała, że kobieta potrafi po takiej imprezie przespać cały
dzień. Zaśmiała się pod nosem, z zadowoleniem idąc w stronę domu, gdy nagle
poczuła jak ktoś złapał ją za ramię i po chwili stanęła twarzą w twarz z
Billem.
-Angela… - zaczął, lecz
dziewczyna przerwała mu unosząc dłoń.
-Daruj sobie. Lepiej jedź z
nią – mruknęła zła, wymijając go. Niestety chłopak nie dawał za wygraną, wciąż
trzymając jej ramię. – Puść mnie – warknęła, zaciskając zęby.
-Nie, bo jak Cię puszczę to
odejdziesz i nie dasz sobie nic wyjaśnić – opowiedział nie ustępując.
-Nie potrzebuje wyjaśnień.
Wystarczyło mi to co widziałam. Idź już! Nie będą czekać na Ciebie wiecznie,
gdy ona rodzi! – Czuła, że jeszcze chwila, a zacznie płakać. Nie chciała by
widział, jak płacze, nie on. Chłopak chwilę się wahał, co był wyraźnie po nim
widać, jednak słysząc głośny krzyk z karetki, westchnął głośno i puścił
dziewczynę. Blondynka niewiele myśląc ruszyła do swojego domu, pozwalając by
jedna samotna łza spłynęła po jej policzku. Tak, zdecydowanie nie ma szczęścia
do chłopaków. Przed wejściem do środka odetchnęła głęboko, a następnie
przekroczyła próg. W środku panowała cisza, a Angela z całą pewnością mogłaby
usłyszeć tykanie zegara, gdyby tylko jej głowa nie była pełna krzyczących
myśli. Przetarła twarz dłonią i ruszyła na górę, dziękując siostrze za jej
mocny sen. Jednak przeliczyła się, już u szczytu schodów zderzyła się ze swoją
bliźniaczką. Stała chwilę naprzeciw niej niczym przed lustrem i spuściła wzrok.
Wiedziała jednak, że niestety nic nie ukryje przed nią, ale jak zawsze… wolała
spróbować.
-Co się stało? – Mimo
zaspania, jej oczy wyrażały czystą ciekawość, ale i troskę.
-Nic. Jakaś kobieta rodziła w
sklepie na rogu – wyminęła ją. Po raz kolejny tego dnia poczuła uścisk na
ramieniu, nakazujący jej zatrzymanie się.
-To wszystko? – Jej fiołkowe
oczy zaczęły prześwietlać Angelę niczym rentgen, czego blondynka zdecydowanie
nie lubiła. Westchnęła głośno i uniosła swoje spojrzenie na siostrę.
-Sądzę, że to była dziewczyna
Billa. Ciężarna, rodząca dziewczyna Billa – wyjaśniła, czując jak jej głos
zadrżał.
-Co?! Dlaczego tak sądzisz?!
– Momentalnie jej twarz zmieniła się w zatroskaną na zszokowaną. Tego się nie
spodziewała, nasłuchała się o chłopaku tylu cudownych rzeczy od siostry, że aż
twierdziła iż chłopak jest wręcz za idealny.
-Siedział przy niej, głaskał,
patrzył z czułością... – urwała na chwilę, by powstrzymać łzy. – Nazwał
,,słonkiem’’ – dokończyła wypowiedź, uśmiechając się krzywo. – Widocznie tak
miało być. Skoro już wstałaś zrób kawę i śniadanie. Ja muszę się ogarnąć –
zmieniła temat, ruszając do łazienki. Nie chciała rozmawiać o tym, co dzisiaj
zobaczyła. Nie mogła.
Blanka
widząc siostrę w takim stanie miała ochotę przywalić chłopakowi, jednak
ograniczyła się tylko do zaciśnięcia dłoni w pięści. Wiedziała, że mimo
wszystko Angela nie chciałaby by mieszała się w jej sprawy, jak zawsze z
resztą. Odetchnęła głęboko i ruszyła na dół w celu zrobienia jakiegoś pożywnego
i pysznego śniadania.
***
-Cholera jasna! – Wraz z tymi
słowami, na ziemi wylądowała cała zawartość biurka. Papiery rozsypały się po
całym pokoju, a chłopak stał oddychając szybko ze złości. Wciąż ściskał w dłoni
telefon, próbując dodzwonić się do tej jednej osoby, która teraz dla niego tak
wiele znaczyła. Gdy po raz kolejny usłyszał komunikat głoszący o wyłączonej
komórce jej właścicielki, przeklnął głośno i rzucił komórkę na puste biurko. –
Czemu jesteś taka uparta? – zapytał bardziej siebie.
-Teraz rozmawiasz ze sobą? –
Ciepły głos jego brata zabrzmiał za jego plecami. Odwrócił się gwałtownie i
spojrzał na Toma, mrużąc oczy. Chłopak nic sobie z tego nie robiąc, wciąż stał
oparty o framugę drzwi, wpatrując się w bliźniaka z pytającym wyrazem twarzy.
-Na to wygląda – burknął,
opadając na fotel.
-Co tu się stało? Jakieś
tornado, huragan Angela? – uśmiechnął się pod nosem, wchodząc do środka i
omijając rozrzucone kartki.
-Zamknij się Tom – westchnął,
przymykając oczy. – Angela mnie olewa. Nie odbiera telefonów, nie otwiera
drzwi… nic! Zaczynam się zastanawiać, czy jej nie zmyśliłem – mruknął,
spoglądając na niego.
-Zmyślić nie zmyśliłeś, brat.
Dlaczego od razu jej nie wyjaśniłeś tylko wahałeś się, aż w końcu było za
późno? – zapytał, nieświadomie wbijając nóż w jego serce, które zakuło
nieprzyjemnie.
-Może się bałem? Albo nie
chciałem… nie wiem! – zerwał się z fotela. – A teraz ona nie chce mnie znać!
Schrzaniłem to Tom. – Blondyn kucnął i zaczął zbierać rozrzucone teksty
piosenek. Tak bardzo nie chciał by wszystko się tak potoczyło.
-Może poproś Camillę o pomoc?
– zaproponował, przysiadając na biurku.
-Jeszcze mnie nie nienawidzi?
– zapytał, wzdychając.
-Nie pleć głupot – wywrócił
oczami, krzyżując dłonie na klatce. – Pogadaj z nią. Jak wszystko jej wyjaśnisz
to pomoże Ci z Angelą.
-Myślisz? – spojrzał na
niego. Jego oczy wyrażały teraz wszystko to, co właśnie czuł: strach, nadzieję,
żal, smutek. Wystarczyło spojrzeć w jego czekoladowe oczy by odgadnąć jakie
uczucia w nim są.
-Ja to wiem – uśmiechnął się
do niego na pocieszenie, po czym ruszył do drzwi. – Posprzątaj to, co
natworzyłeś i chodź do nas. Nie zadręczaj się tak. Coś wymyślimy – dodał, po
czym zniknął za drzwiami.
-Obyś miał rację, Tom –
westchnął do siebie, przeczesując dłońmi swoje długie włosy.
***
Za sprawą Camilli, która jako jedyna chyba wysłuchała
tego co miał do powiedzenia, Bill dowiedział się, kiedy Angela ma zmianę, co
więcej, obiecała, że pomoże mu chodź na chwilę zostać z nią sam na sam w
jakiejś salce. Chłopak był jej naprawdę wdzięczny i w wyznaczonym dniu pojawił
się w szpitalu, czując jak zjadają go nerwy. Tak bardzo pragnął wyjaśnić
wszystko z blondynką, a jednocześnie bał się tej rozmowy. Wiedział, co
pomyślała dziewczyna widząc go wtedy w sklepie. Widział w jej spojrzeniu jaki
ból sprawiało jej samo udawanie, że nic ją to nie obchodzi, jednak nie ukryła
przed nim łez. Spoglądając wtedy w jej oczy zauważył jak się zaszkliły. Jej
głos, mimo złości, drżał. Westchnął głośno, starając się wyrzucić z głowy obraz
zapłakanej dziewczyny. Po chwili zobaczył ją, długie blond włosy związane w
kitka, fiołkowe oczy. Uśmiechnął się do siebie na wspomnienie ich randki, po
czym zacisnął dłonie i ruszył, widząc jak dziewczyna chce odejść. Złapał ją za
ramię i odwrócił przodem do siebie.
-Angela, poczekaj – poprosił.
-Ang… aah. Ty pewnie jesteś
Bill? – Jej jedna brew uniosła się ku górze, co całkowicie zbiło chłopaka z
tropu.
-Pewnie? Em… Angela? – zaczął
się jąkać, wpatrując się w nią. W końcu zauważył coś, co mu wcześniej umknęło. Brak
kolczyka w nosie i tatuażu w kształcie nutki zaraz za uchem.
-Będziesz się tak na mnie
gapił? – wywróciła oczami, jednak po chwili uśmiechnęła się cwano. – Jestem Blanka.
Bliźniaczka Angeli.
********************************************************
CND.
Wiem, że długo nic nie
pisałam, za co przepraszam. Jednak, kto by pomyślał, że wraz z nowym rokiem
akademickim, będę miała tyle zajęć ;D
Po drugie, przepraszam, że
odcinek taki krótki, jednak moja wena żyje własnym życiem ;D