środa, 21 sierpnia 2013

...::: Odcinek 11 :::...



Luka Kovac już od jakiegoś czasu był w Stanach, jednak wciąż uczył się języka jak i obowiązujących zwyczajów. Z radością obchodził święta w iście amerykańskim stylu, chodził tu do pracy i zdobywał nowych przyjaciół. Wciąż pamiętał swoją rodzinę, z którą musiał się rozstać w Chorwacji. Pamiętał piękną żonę, córeczkę i małego synka, którego obraz miał tylko i wyłącznie w pamięci. Dziękował Bogu za jedno jedyne zdjęcie jakie mu pozostało, zdjęcie przedstawiające jego zmarłą żonę i córeczkę. Kto mógł pomyśleć, że w jednej chwili ta szczęśliwa rodzina rozpadnie się i przestanie istnieć? Tęsknił, tak bardzo tęsknił za dawnym życiem. Przez tą tęsknotę często wspominał swoją rodzinę, zadręczając się i otwierając świeżo zagojone rany. Jednak… nic nie mógł poradzić na to, że lubił wracać do tych chwil, gdy we czwórkę byli tak bardzo szczęśliwi.
-Luka – cichy, kobiecy głos odezwał się nagle tuż za jego plecami, sprawiając że lekko zadrżał. Odwrócił się do kobiety i uśmiechnął się czule, widząc jej zmartwioną minę. Zawsze wiedziała, gdy zadręczał się myślami. Teraz też tak było… po prostu wiedziała. – Wszystko w porządku? – Jej głos dalej był cichy i spokojny, jak zawsze, gdy wyrywała go z zamyślenia.

-Cześć Abby – uśmiechnął się. – Tak, wszystko ok.

-Na pewno? – Kobieta spojrzała na niego uważnie, czekając na jakiś znak, spojrzenie, czy cokolwiek co dałoby jej rozpoznać w swoim chłopaku, że kłamie. Mimo że wierzyła w jego słowa, co do tego nie do końca wiedziała, że jest w porządku.

-Na pewno, kochanie. – Złożył delikatny pocałunek na jej czole.

-Eh… dobrze. – Ciche westchnięcie dało mu do zrozumienia, że dalej jego ukochana się martwi, jednak teraz nie było czasu do tego by ją przekonać, uśmiechnął się więc do niej i zaprowadził do sali, gdzie siedziała rodzina. Przed drzwiami stała blondynka, czekając na specjalistę, którym właśnie była Abby.

-Angela. – Mężczyzna spojrzał na zmartwioną koleżankę.

-A. Tak. Hej Abby – uśmiechnęła się lekko do kobiety.

-Cześć. Gdzie ona jest?

-W sali. Chodź. – Wpuściła ją pierwszą, po czym na chwilę zatrzymała swoje błękitne oczy na koledze. – Dziękuję – szepnęła i po chwili sama zniknęła za drzwiami. – Kochani, to jest doktor Abby Lockhart. Jest onologiem i zajmie się Jessicą – oznajmiła rodzinie, po czym usiadła z boku, również czekając na werdykt. Pani doktor zapoznała się z rodziną i wynikami, po czym zabrała dziewczynkę na badania, zostawiając jej rodziców z Angelą. Cały ten czas blondyna pocieszała swojego brata i bratową, jednak bez skutku, stres zjadał ich od środka, tak samo jak rozpacz związana z chorobą ich ukochanej córeczki.

-Ona ma dopiero 15 lat. Jak to możliwe? – Rachel łkała w ramię męża, wciąż nie mogąc zrozumieć jak to wszystko mogło się zdarzyć właśnie ich córce.

-Nie wiem kochanie. Naprawdę nie wiem – Bastian dzielnie siedział, gładząc i uspokajając swoją żonę, mimo, że w środku płakał jak małe dziecko.

-Dr Nixon jest pani potrzebna na urazówce! Przywieźli postrzelonego chłopca! – Do sali wpadła nagle pulchna kobieta i ogłosiwszy co trzeba, wybiegła gnając za innymi sanitariuszami.

-Przepraszam Was. Wrócę jak tylko będą wyniki – uśmiechnęła się do nich smutno, po czym wyszła do przypadku.


* Dwie godziny później *


-Angela, możesz na chwilę? – Abby weszła do sali operacyjnej, zakrywając usta specjalną osłoną.

-Nie teraz, operuję – odpowiedziała, skupiona na nieprzytomnym pacjencie.

-Wierz mi, że to jest bardzo ważne. – Specjalnie położyła nacisk na dwa ostatnie słowa, mając nadzieję, że to zwróci uwagę jej koleżanki. Sprawa naprawdę była poważna i zdecydowanie nie chciała odkładać tego na później.

-Za chwilę. Daj mi dziesięć minut – poprosiła, zerkając na nią.

-Nie. Dr Carter to dokończy. Prawda? – Spojrzała na kolegę, wzrokiem, który mówił jasno, że nie przyjmuje odmowy.

-Jasne. – Młody doktor przytaknął żywo, zerkając na kobietę. Po chwili przeniósł wzrok na dr Nixon, która westchnęła zrezygnowana.

-Eh. Dobrze. Nie zepsuj tego – ostrzegła go, po czym wraz z dr Lockhart wyszła z sali. – Co jest? Są już wyniki?

-Tak. Są. I ja nie jestem potrzebna – odpowiedziała, podając jej kartę pacjentki.

-Co? Ale jak to? Przecież ona ma raka! – Od razu spojrzała na kartę swojej bratanicy, gdzie widniały wyniki badań zrobionych przez Abby.

-Otóż moja droga koleżanko, Jessica nie ma raka. Pomyliłaś wyniki. – Oznajmiła poważnie, opierając się o ścianę.

-To niemożliwe! – Upierała się przy swoim. Nie mogła przecież zrobić tak karygodnego błędu.

-A jednak. Kobietę z rakiem wypuściłaś wolno, a Twoja bratanica jest w ciąży.

-O Boże… - usiadła nie wiedząc co powiedzieć. Pierwszy raz zdarzyło jej się pomylić wyniki.

-Lepiej módl się żeby ta kobieta jeszcze żyła, bo jest w złym stanie – mruknęła. – Przejmę tą panią z rakiem. A Ty załatw to i lepiej jedź gdzieś wypocząć – dodała, po czym odeszła. Lubiła Angelę i naprawdę uważała, że jest dobrą lekarką, jednak ta omyłka mogła ją wiele kosztować, o czym Abby bardzo dobrze wiedziała.

            Gdy dr Lockhart odeszła, blondynka przetarła twarz dłonią, myśląc jak to wszystko odkręci. Na pewno będzie musiała iść do szefa, zgłosić swoją pomyłkę, co równało się z zawieszeniem. Westchnęła ciężko i ruszyła do sali, gdzie siedzieli jej bliscy. Teraz czekały ją dwie bardzo ciężkie rozmowy. Cieszyła się, że Abby przejęła pacjentkę, dając jej mniej nerwów. Wystarczyła jej rozmowa z rodziną i szefem, z czego nie wiedziała, której z nich bardziej się boi. Przed wejściem do sali wzięła parę głębokich oddechów, po czym zniknęła za drzwiami. Jej brat i bratowa bardzo ucieszyli się z faktu, że ich córka nie ma raka, mimo że ciąża u piętnastolatki była dość przygnębiająca. Wiedzieli jednak, że owy stan ich dziecka nie był zamierzony, a wynikał z gwałtu.

-Czyli, że Jess jest zdrowa? – Bastian wolał się upewnić. – Na pewno?

-Tak Bastian, na pewno – westchnęła z uśmiechem.

-Ciesz się, że nie jesteśmy jakimiś obcymi ludźmi, bo pozwałbym Ciebie o złą diagnozę – mruknął zły.

-Wiem. Naprawdę przepraszam.

-Wiemy Angela. – Jej bratowa spojrzała na nią z lekkim uśmiechem. Ona w porównaniu do mężczyzny była spokojna. W końcu dowiedziała się, że jej córka jednak nie ma śmiertelnej choroby. – Może pojedź i wypocznij, jesteś przemęczona – dodała.

-Wiem Rachel. Pewnie za tą pomyłkę będę miała przymus wolnego – odparła niezadowolona.

-Może przestaniesz się mylić – Bastian spojrzał na nią już z mniejszą złością.

-Mam nadzieję – uśmiechnęła się lekko. – Jess, jak się czujesz?

-Jak ktoś kto w wieku piętnastu lat urodzi dziecko – uśmiechnęła się krzywo. – Dam radę ciociu – przeniosła na nią wzrok.

-Mam nadzieję – pocałowała ją w czoło. – Proszę tu recepta na witaminy. Wracajcie do domu, niech mała odpocznie – poleciła, po czym pożegnała się z nimi i wyszła, od razu kierując się do szefa.

*

-I mówisz, że pomyliła wyniki? – Luka spojrzał na swoją dziewczynę, unosząc jedną brew wyżej. Nawet jemu było ciężko uwierzyć w tak rażącą pomyłkę koleżanki. Wiedział, że Angela nigdy nie popełniłaby tego błędu, jednak kobieta nie była nieomylna i każdemu mogło się zdarzyć.

-Niestety. Dyrektor ją za to zawiesił. – Abby siedziała na krześle w kuchni, obejmując dłońmi ciepły kubek ze świeżo zaparzoną kawą.

-I kiedy wróci do pracy?

-Niewiadomo. Kiedy Romano będzie chciał żeby wróciła – westchnęła. Była świadoma tego, że Angela musiała ponieść konsekwencje, ale nie było jej z tym dobrze. Jakby nie było, lubiła tą blondynkę.

-Kochanie, nie martw się. Ona sobie da radę. Dobrze o tym wiesz, że gorsze rzeczy się zdarzały na naszym oddziale – usiadł obok niej uśmiechając się uspokajająco.

-Wiem, ale i tak jej współczuję – uśmiechnęła się do niego.

-Wiem – pocałował ją czule.


*


            Blondynka przed powrotem do domu postanowiła zajść do Billa by się pożegnać. Wiedziała, że chłopak ma być niedługo wypisany, a znając Romano, nie wróci przed jego wyjściem. Niedługo później pukała już do drzwi, zastanawiając się czy ktoś w ogóle ją usłyszy, bo jak na razie słyszała głośne śmiechy i żywą rozmowę. Po chwili usłyszała krótkie ,,proszę’’, więc weszła do środka.

-Cześć – uśmiechnęła się do bliźniaków i Camilli. Nie umknął jej fakt, że rudowłosa kobieta ostatnio bardzo często siedzi z chłopakami, a zwłaszcza ze starszym Kaulitzem. Przez jej twarz przemknął cwaniacki uśmiech, jednak szybko się opanowała.

-No witam! Już myślałem, że się dzisiaj nie zobaczymy – Bill uśmiechnął się uroczo, patrząc dziewczynie w oczy. Jego humor skoczył o 100%, a to za sprawą tylko i wyłącznie Angeli.

-Musiałam przyjść się pożegnać – odwzajemniła uśmiech.

-Słyszałam co się stało. – Camilla przerwała im nagle. Takie wiadomości bardzo szybko rozchodzą się po szpitalu, zwłaszcza wśród personelu.

-A co się stało? – Wokalista zmrużył oczy, patrząc na nią wyraźnie. – I dlaczego pożegnać? Miałaś pracować do nocy – zauważył.

-Zawiesili mnie – westchnęła.

-Czyli, że…

-Nie będzie mnie przez najbliższy czas. Nie wiem kiedy wrócę, ale Ty pewnie już wyjdziesz ze szpitala – powiedziała to co on pewnie pomyślał.

-To wy się pożegnajcie, a my idziemy – Tom uśmiechnął się cwano, po czym spojrzał na brata, wiedząc że Bill skapnie się o co mu chodzi.

-Jasne, cześć – chłopak uśmiechnął się.

-Pa. – Rudowłosa ruszyła z Tomem do drzwi. - Zadzwonię do Ciebie. – Powiedziała jeszcze do Angeli, a następnie oboje zniknęli za drzwiami.

-Więc może… Dasz mi swój numer? – Bill przeniósł wzrok na dr Nixon, a jego oczy pokazywały niesamowitą nadzieję, na to, że dostanie to o co prosi. Miał niesamowity dar przekonywania, a jego oczy sprawiały, że blondynka nie myślała trzeźwo. Tym razem jak na niego patrzyła zapomniała o całym tym dniu, który powoli mijał.

-Jasne – powiedziała z uśmiechem, po czym zapisała w jego notesie swój numer i oddała mu go. – Proszę bardzo.

-Świetnie! – Chłopak emanował radością całym sobą, co sprawiło, że naprawdę poprawił jej się humor. – Zadzwonię do Ciebie jak tylko wyjdę i umówimy się na prawdziwą randkę – zamruczał z uśmiechem.

-Randkę? – Jedna jej brew uniosła się w zdziwieniu, a usta ułożyły się w uśmieszek. Cieszyła się, że tak nazwał ich spotkanie.

-No chyba, że nie chcesz – lekko się zmieszał.

-Nie, nie.. Jasne, że chcę. Tylko nie myślałam, że też myślisz o tym jak o randce – zamruczała.

-Też? – Teraz to on okazał lekkie zdziwienie, mimo że w środku aż skakał z radości. Blondynka nic nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się i pochyliła się nad nim, a następnie złożyła delikatny pocałunek na jego ustach. Bill poczuł jak serce mu przyspiesza, tak bardzo tego pragnął, poczuć smak i miękkość jej ust na swoich wargach. Teraz miał już pewność, że ta znajomość będzie znacznie ciekawsza niż mu się wydawało. A przynajmniej taką miał nadzieję. Nic nie mógł poradzić na to, że tak go zauroczyła. Opamiętał się nagle i odwzajemnił pocałunek, jednak trochę czulej i z większą pasją, co dziewczynie wyraźnie się spodobało. Nie odsunęła się od niego, a za to przysiadła na łóżku. Po chwili odsunęli się od siebie by zaczerpnąć powietrza, które było im niestety potrzebne. Spojrzeli sobie głęboko w oczy, niemal czując jak oba serca biją nienaturalnie szybko.


***************************************************************************

Cdn.

Dziękuję za komentarze, które dodają mi niesamowicie dużo powera ;D

Jednocześnie zapraszam na moje drugie opowiadanie o Upadłych Aniołach.

9 komentarzy:

  1. Ach scena z pocałunkiem jest świetna. Aż wprost nie mogę się doczekać ich randki.
    Szczerze mówiąc zastanawiam się co będzie dalej z Camillą i Tomem? Ich związek jest taki... dziwny? Nie do końca podoba mi się ich relacja. Tak jakby była nie prawdziwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc pani doktor się pomyliła xd Może to i lepiej :D Pewnie nie bez powodu usunęłaś ją ze szpitala xD Już coś kombinujesz :D Nie sądziłam, że się pocałują! Ha xd No, ale proszę Angela może już tak stwierdziła, że i tak po zawieszeniu niewiele jej zostało no i cóż... poszła prawie na całość haha xd Mam nadzieję, że rozumiesz moje "prawie" xD Tak... a kiedy Tom pójdzie na całość? ]:-> :DD

    OdpowiedzUsuń
  3. Angela chyba jest tak zapatrzona w Billa, że już nie kontaktuje i myli wyniki :d. Bardzo dobrze, przyda jej się chwila wolnego, będzie mogła na spokojnie umówić się z Kaulitzem :3. No i wreszcie scena z pocałunkiem :D. Btw. zdziwiła mnie reakcja rodziców Angeli - rozumiem, że ich córka nie umiera, cieszą się i w ogóle, ale na ich miejscu byłabym cholernie wkurzona i wniosła o aborcję, jeśli udowodniono, że dziecko pochodzi z gwałtu. Jeśli już wprowadzasz akapity, to używaj ich w całości tekstu: wstawiamy je przed każdym dialogiem i opisem. Każdy kolejny enter to także kolejny akapit ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, mam uwagę. Kiedy opisujesz historię Luki, jest świetnie, bo obie ją znamy,a le reszta czytelniczek nie, wiec wypadałoby im ją jakoś dokładniej wyjaśnić, nie sądzisz? ;)
    ;o To oni już są razem? ;o <333 Choć miałam cichą nadzieję, że opiszesz, jak się poznają, jak zaczynają być razem,a ty tak z grubej rury... xD Ale aż mi się ciepło na sercu zrobiło, jak on ją nazwał 'kochanie' <3 Btw tak czytam komentarze i nikt nie zwraca uwagę na Lukę :< Wredni ludzie :< xD
    "Jest onologiem i zajmie się Jessicą" - nazwę 'onkolog' jako tako kojarzę, ale 'onolog' to już tak nie za bardzo ;)
    AHAHAHAHHAHAHAAAAAAA!!!! A nie mówiłam, że w ciąży? :D
    Ty, a to nie było w ER takiego odcinka, że ktoś wyniki pomylił? :D Tak mi się kojarzy ^^
    ROMANO!!!!! No lepszego szefa wytrzasnąć nie mogłaś :D Rakieta to Rakieta: inni jeszcze jako tako by ja przyjęli, ale u niego nie ma zmiłuj xD
    No dobra, Billowi szybko poprawił się humor, jak się dowiedział o tym, że doktorka da mu numer: za bardzo się nie zasmucił, że się zawiesiła, a to dziwne. Mało Toma to było, ale to dobrze, bo kosztem Abby i Luki ^^ Podpowiedź: w szpitalu Luka rzadko kiedy nazywa Abby kochanie i odwrotnie, oni generalnie są taką dziwna parą, że uczucia mało co okazują w pracy. Bop z nimi to jest tak, że są przede wszystkim przyjaciółmi: nawet jak ze sobą zerwą (w kłótni), Abby będzie z Carterem a Luka z Głupią Sam, to Luka kiedyś palnie Abby taką piękną rzecz, że od samego początku mógł najbardziej liczyć właśnie na nią ^^ Bo oni w sumie małżeństwem przez przypadek będą... no, nie małżeństwem, ale drugi raz razem... No, zobaczysz :D Czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, sorry że nie skomentowałam poprzedniego, ale nie miałam dostępu do kompa.
    W każdym razie: dobrze, że Camilla weźmie się za Tomasza :D
    A o co chodzi z Luką? Bo ja nie znam tej historii, a powiem ci że mnie zaciekawiła.. Jak to się stało, że jego rodzina zginęła? Czemu właściwie przeprowadził się do Ameryki?
    Aha, no i błąd kochanej dr Nixon! Wydaje mi się, że tak zapatrzyła się w Billa kochanego, że już nie kontaktuje :D Musi wziąć sie w garść, bo jak tak dalej pójdzie, to jeszcze straci prawo do wykonywania zawodu...
    No i kim jest ten onolog? :P
    Wydaje mi się, że w związku z tym błędem to ta kobieta umrze i Angela stanie przed sądem, ale to takie głupie pomysły, moja wyobraźnia jest debilna :D
    Ten ich całus na końcu był słodziaśny...
    Naprawdę...
    Proszę, w następnym odcinku więcej "emanującego testosteronem" Toma i Camilli, co? Bardzo mnie ciekawią ich losy..
    Pozdrawiam i jakbyś miała ochotę to zapraszam też do mnie na:
    zyj-tak-aby-nie-zalowac-zadnego-dnia.bloog.pl
    tom-kaulitz-diary.blogspot.com

    Oba opowiadania to fanfiki o TH, ale głównie o Tomie :D
    Pozdr.
    Kochająca Toma ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Huhuu, jest Kovac, jest Abby, jest Carter. :D
    coraz ciekawiej. Czekam, czekam. Służę też pomocą jak coś.:)

    AbyCarter.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no, rozwaliłaś mnie! Powaliłaś na kolana i odebrałaś oddech na parę długich sekund! Zakończenie było mistrzowskie! Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło prawda? Czy Bill byłby w stanie poprosić Angelę o numer telefonu kiedy indziej? Jestem ciekawa tej ich ''randki'' ;> Kurde, no! Ale pocałowali się! No całowali się! Aaaaa! Jak się cieszę! Pisz szybko dwunasty odcinek, bo umrę z ciekawości!
    Pozdrawiam!:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam ; ) jestem tu nowa, opowiadanie znalazłam w linkach na jednym z blogów które czytuje ; ) sama niedawno wróciłam do pisania gdyż miałam mature i niestety przerwa była konieczna.
    Jeśli zaś chodzi o Twoje opowiadanie to bardzo podoba mi się pomysł. Możesz go rozwinąć na wiele sposobów i to jest świetne. Masz przyjemny, lekki styl, który bardzo lubię ; )Poza tym lubię czytać opowiadania w których bohaterem jest Bill, w sumie rzadko się to zdarza. Pozdrawiam i czekam na kolejne części. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  9. Przykro z powodu zawieszenia.
    Mysle, ze dr nixon jest na tyle zdolna i niezastapionym lekarzem, ze szybko wroci.
    Mam ochote uslyszec o Tomie i jego podbojach niechlubnych :)
    Buziak

    OdpowiedzUsuń