,, Putting my defenses up
Cause I don't wanna fall in love
If I ever did that, I think I'd have a heart attack ’’
Cause I don't wanna fall in love
If I ever did that, I think I'd have a heart attack ’’
Po
przestronnej i jasnej sypialni potoczyła się melodia znanej piosenki,
która od razu rozbudziła
właścicielkę telefonu. Dziewczyna sięgnęła po komórkę i nie patrząc, kto
zakłóca jej spokój, nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła aparat do ucha.
-Tak? – Jej
głos mimo wysiłków zdradzał, iż została ona wybudzona ze snu, którego w
ostatnich dniach nie mogła zaznać.
-Ty jeszcze
śpisz?! Kobieto! Wstawaj! Raz, raz! – Rozświergotany głos jej siostry
momentalnie sprawił, że żałowała odebrania tego telefonu.
-Blanka,
trzy dni pod rząd nie spałam, daj mi teraz pospać. Mam na popołudnie, a ty mi
tu dzwonisz z samego rana – warknęła zła, czując jak się w niej zaczyna
gotować. Kto jak kto, ale jej siostra powinna wiedzieć, że ANGELI SIĘ NIE
BUDZI! chodźby się paliło, waliło, czy nie wiadomo co jeszcze.
-Wiem
aniołku... – zawsze ją tak nazywała, gdy chciała jej się przypodobać i ukoić
jej nerwy, albo, gdy po prostu czegoś chciała – ...ale coś ważnego mi wypadło.
Mogłabyś wziąć Edi do siebie? Wiem, że
masz pracę, ale ja mam cały dzień dzisiaj poza LA. A nie mam co z nią zrobić.
-Co? Bi –
jęknęła zła. Jeszcze tego jej brakowało, żeby musiała zajmować się swoją
dwuletnią siostrzenicą. – Mam pracę, jestem zmęczona, mam dość, a Ty mi chcesz
podrzucić dziecko?!
-Wiem,
wiem. Ale nikt mi nie może pomóc!
-Mama?
-Wyleciała
ze Scottem na Majorkę – mruknęła.
-Kasper? –
Chłopak siostry zawsze był ratunkiem jeśli chodziło o zajęcie się małą Edeline,
jednak wiedziała, że w środku tygodnia pewnie ten cudowny i rozchwytywany model
będzie zajęty sesjami i pokazami dla różnych projektantów. Angela mimo to miała
nadzieję, że może jednak ten boski facet jakimś cudem ma akurat dzisiaj dzień
wolny.
-W pracy.
-Damn. –
Usiadła na łóżku, wiedząc, że w tym momencie już sobie nie pośpi.
-Też Cię
kocham. Niedługo będziemy! – Usłyszała w słuchawce głośny CMOK!, po czym
połączenie zostało przerwane. Blondynka westchnęła głośno, a następnie wstała z
łóżka i skierowała się do sporej wielkości łazienki. Już myjąc zęby zadzwoniła
do szpitalnego żłóbka by załatwić miejsce dla dziewczynki, po czym szybko
zajęła się ogarnianiem domu, by przystosować go do ruchliwej dwulatki.
*
-Cholera jasna, Tom! Czyś Ty całkiem zwariował?! – Bill
spojrzał na brata jak na debila. Szanowny Tom Kaulitz postanowił iść o własnych
siłach, co skończyło się dość poważnym złamaniem kostki. Jednak niemal od razu
dostał najlepszą opiekę w postaci pięknej szatynki o słowiańskiej urodzie. Magdalena
Hansen, sławny ortopeda, niemal od razu zjawiła się u niego w sali, gdzie
zajęła się badaniem, podobnie jak badany mężczyzna, ignorując krzyki wściekłego
Wokalisty.
-Cicho Bill! – W końcu Gitarzysta nie wytrzymał i przeniósł
wzrok z pani doktor na Billa, a jego
wzrok niemal od razu przekazał bratu coś, co tylko blondyn mógł rozszyfrować.
Chłopak momentalnie spojrzał na niego z niedowierzaniem, po czym wyszedł kręcąc
głową.
-Posłuszny brat – zachichotała szatynka, zerkając na
chłopaka. Mimo, że była w szczęśliwym związku to fascynowała ją osoba tego
sławnego gitarzysty. Sama nie raz chciała porozmawiać z nim, zaczepić pod byle
pretekstem, jednak chłopak nagle sam znalazł zbawienne dla niej rozwiązanie,
przez co był zmuszony na jej towarzystwo przez dość długi czas zakładania
gipsu.
-Lata wychowywania jednak nie poszły na marne – zaśmiał się,
puszczając jej oczko na co dr Hansen również się zaśmiała. Nic nie mógł na to
poradzić, że ta kobieta spodobała mu się odkąd przekroczyła próg jego sali.
Wiedział, że nie powinien ze względu na Camillę, jednak mimo złamanej nogi nie
mógł się powstrzymać od małego flirtu. Co do owej nogi, czuł, że powinien się
zgodzić na ten wózek, jednak chyba jego męskie ego nie zniosłoby tego poniżenia
przy rudowłosej piękności, o którą ostatnio zabiegał. Wystarczyła jedna chwila,
złe postawienie nogi i osłabione mięśnie nie dały rady, przez co jego noga
wylądowała w gipsie, co oczywiście niemiłosiernie wkurzyło jego brata.
-Będę musiała zawiadomić dr Nixon o tym co się stało i jak
poważne jest złamanie. W końcu to ona się Panem zajmuje.
-Nie narzekałbym gdyby Pani się mną zajmowała – zamruczał,
uśmiechając się czarująco.
-Z pewnością – odwzajemniła uśmiech, czując przyjemne ciepło
w podbrzuszu. – Jednak mimo to wolałabym, żeby nic więcej sobie Pan nie złamał.
-Jasne – zaśmiał się, po czym przeniósł wzrok na Camillę,
która stała w drzwiach.
-Jak noga? – podeszła do niego.
-Dobrze, już nie boli. Dzięki dr Hansen – uśmiechnął się do
niej słodko.
-Cieszę się. Przyszłam się pożegnać. Wracam do domu, a
później mam nockę, więc będziesz spał jak wrócę do szpitala.
-Poczekam – puścił jej oczko.
-Tak, tak – zaśmiała się, po czym wyszła, uprzednio żegnając
się z Magdą.
-Dziewczyna?
-Nie. Dawna znajoma.
-Rozumiem – uśmiechnęła się, jednak nie miała zamiaru dalej
brnąć we flirtowanie, nawet jeśli było ono niewinne. Gdy skończyła z gipsem,
wyszła mijając w drzwiach złego Billa.
-Naprawdę Ciebie pogrzało – mruknął zły, wpatrując się w
brata.
-Oh, nie truj – westchnął, wywracając oczami.
-Wiesz, że będę. Poza tym, nie chce żebyś znów sobie
schrzanił tą znajomość. To jest chyba jedyna dziewczyna, która jest normalna i
ma mózg zamiast silikonów i botoksu.
-To może sam się z nią zaprzyjaźnij? – Tom Kaulitz nie miał
w zwyczaju dzielenia się kobietą z bratem, tym razem miał dość ględzenia jaki
to musi być delikatny, czuły, miły, romantyczny. Jeszcze nie zwariował i z
pewnością nie chciał zamienić się w swojego bliźniaka.
-Mam na oku kogoś innego. Dobrze o tym wiesz – twarz Billa
rozjaśnił szeroki i lekko rozmarzony uśmiech, jak zawsze gdy wspominał dr
Nixon.
-Szkoda tylko, że ona ma Cię gdzieś – uśmiechnął się pod
nosem.
-Nieprawda! – Blondyn oburzył się, słysząc słowa brata. –
Poszła ze mną na kawę, to już coś.
-Cóż… pracuje tu, Ty jesteś jej pacjentem, więc nic
dziwnego, że poszła z Tobą na kawę. W dodatku do szpitalnej kawiarenki –
zaśmiał się. Bill momentalnie zgromił Gitarzystę wzrokiem. Wiedział, że chłopak
miał trochę racji w tym co powiedział, jednak wolał myśleć, że pani doktor jest
w jakimś stopniu nim zainteresowana.
*
Wysoka szatynka, którą jest Magdalena Hansen, właśnie szła w
stronę jednego z jej ulubionych pokoi w tym szpitalu. Idąc tam, nie zwracała
uwagi na oślepiającą biel ścian, liczyło się tylko to, gdzie zmierzała i kogo
zaraz zobaczy. Gdy otwierała drzwi, czuła jak jej usta same wykrzywiają się w
uśmiechu, a serce przyspieszyło pracę.
-No, no. Dwa razy w tym samym dniu? Czymże zasłużyłem na
taką troskę? Ah, to pewnie mój boski wygląd tak panią do mnie przyciąga! – Tom siedział
na łóżku, wpatrując się teraz w kobietę wzrokiem, który palił. Nic nie mógł
poradzić na to, że jego natura wygrywała z głosem mówiącym: ,,Opanuj
się!’’
-Cóż za skromność – zaśmiała się.
-Oczywiście. Ja jestem bardzo skromny – puścił jej oczko.
-Zapamiętam – podeszła do niego. – Jak noga?
-Już nie boli. – Cały czas się w nią wpatrywał, nie
ukrywając, że mu się podobała. Była wysoka, miała kształtny tyłek i zadziorny
uśmieszek, a jej oczy zawsze błyszczały iskierkami cwaniactwa. To lubił w
dziewczynach, wiedział, że z takimi może być ciekawa zabawa.
-Cieszę się – mimowolnie odgarnęła kasztanowe włosy za ucho.
Mały gest, który zawsze robiła w towarzystwie mężczyzn stał się jej znakiem
szczególnym. Już zmierzała do wyjścia, gdy jeszcze uśmiechnęła się do niego
najpiękniej jak umiała i wyszła, zostawiając chłopaka samego z własnymi myślami
i dziwnym uczuciem, którego nigdy nie doświadczył. Wyrzuty sumienia. Gdy
tym razem szła tym samym korytarzem, czuła się z siebie dumna. Oh, jak chciała
go wtedy pocałować, rzucić się na niego i wpić w jego pełne wargi, zapominając
tym samym o całym Bożym świecie. Wiedziała jednak, że nie może tego zrobić.
Miała kogoś, a poza tym wiedziała, że Gitarzystą zainteresowana jest inna
osoba. Ktoś kogo naprawdę polubiła i nie chciałaby zepsuć tego co jest między
nimi, nawet jeśli to był tylko niewinny flirt.
-Cześć Magda! – nagle wyskoczyła przed nią Angela, niosąca
małe dziecko na rękach.
-Cześć Endż. Oooo i mała Edi też jest. – Dwuletnia
dziewczynka od razu spojrzała na kobietę i uśmiechnęła się do niej szeroko.
-Tak! – Momentalnie odpowiedziała jej i wystawiła rączki do
przytulenia.
-Oh maleństwo. Jak ja Cię dawno nie widziałam – szatynka wzięła
małą na ręce.
-Blanka mi ją podrzuciła dzisiaj. Wiesz ,,ważne sprawy’’ –
pokazała cudzysłów palcami, wywracając przy tym oczami. – Szczegół, że mam
dzisiaj pracę. Dobrze, że mały Bentona zachorował to mogłam ją wcisnąć na jego
miejsce.
-Szczęście w nieszczęściu – uśmiechnęła się, stawiając małą
na ziemi.
-Dokładnie. Chodź Edeline, pójdziemy do innych dzieci. – Brązowowłosa
dziewczynka od razu podeszła do cioci i złapała ją za rękę, od razu ciągnąc ją
w stronę wind. Mała uwielbiała przejażdżki windami, a fakt, że żłóbek mieścił
się na najwyższym piętrze był dla niej jak dar od losu. Traf chciał, że mijając
automaty z różnymi smakołykami mała dojrzała swoje ulubione żelki za szybką.
Niczego nieświadoma od razu podbiegła do automatu i z błagalną minką spojrzała
na ciocię.
-Cieeeeeeeem – jęknęła, marząc paluszkiem po szybie.
-Dobrze skarbie, już dostaniesz – zaśmiała się, podchodząc
do automatów. – Cześć – uśmiechnęła się do zszokowanego Billa, który wpatrywał
się w małą dziewczynkę.
-Em. Hej. Twoja? – Jego długi, chudy palec wskazał na szatyneczkę,
a jego oczy wpatrzone były w jej twarz jakby chciał odkryć czy kłamie z
odpowiedzią.
-Nie, mojej siostry – odpowiedziała z uśmiechem, wrzucając
parę monet do automatu. – Ja nie miałabym czasu dla dziecka – zaśmiała się,
biorąc paczuszkę i podając jej jednego żelka. Mała z piskiem radości wzięła
ulubioną słodycz i zaczęła ją jeść zadowolona z prezentu od cioci.
-Słodka – uśmiechnął się.
-Taaaak. Ulubienica całej rodziny – zachichotała, podając
dziewczynce drugą belkowatą dżdżownicę.
-Nie dziwi mnie to – zaśmiał się. – Masz dzisiaj wolne?
-Niestety nie. Przyprowadziłam ją do żłóbka. Pech chciał, że
po drodze do wind są tu automaty z jedzeniem – roześmiała się.
-No tak, taki automat to raj dla dziecka. Prawda mała? –
puścił dziewczynce oczko.
-Taaaak!
-No właśnie – zachichotał, przenosząc wzrok z powrotem na
Angelę. – Może dzisiaj też pójdziemy razem na kawę? – Przybrał na twarzy uroczy
uśmiech.
-Możemy – przytaknęła.
-To mam pomysł, pójdziemy razem odprowadzić małą, a później zajdziemy
na kawę, hm?
-Jestem za.
-Cudownie – ucieszył się, a jego oczy przeszył błysk
radości. Jednak wciąż w głowie miał słowa brata: ,, pracuje tu, Ty jesteś jej
pacjentem, więc nic dziwnego, że poszła z Tobą na kawę.’’
Szybko wyrzucił te słowa z głowy, mając nadzieję, że Tom się
myli, a dziewczyna naprawdę się nim zainteresowała.
**********************************************************************************
Cdn.
Ka. – nie mogłam
się powstrzymać i musiałam RUSZYĆ BOGA ahahhaha xD
Monia – cieszę się,
że rzucasz wszystko i czytasz ;) mam nadzieję, że tak pozostanie ;p
Methrylis –
szczerze to chyba taki nawyk z tymi brwiami xD ja nawet sama nie zauważyłam, że
co chwilę to piszę ;D
Kate – mam nadzieję,
że nie wyleciałaś przeze mnie z pracy! ;p Tomasz Kaulitz to było takie
podkreślenie takiego… karcenia go! O! ;D A co do Magdy, nie dziwię się ;p
Dobrze, że sobie prącia nie złamał -.- To byłaby wielka strata ahh :D I więcej nie będę Ci podsuwać pomysłów odnośnie Billa, bo wykorzystujesz je do Toma xD Oczywiście pomijając złamaną kostkę, czy co to tam było :D I znając Twoją wredotę wcale mnie nie dziwi, że go ruszyłaś, gdy Ci tego zakazałam ]:-> Szkoda mi Billa, jest taki hmm nieporadny trochę w tym swoim flircie :D Mógłby się zdobyć na jakiś odważniejszy gest i byłoby też ciekawie! Pani doktor też zapewne by to nie przeszkadzało huehuehe przyda jej się odrobina rozluźnienia w pracy :D
OdpowiedzUsuńHm. Konkurencja wokol Toma tez nie jest zla ;)
OdpowiedzUsuńChociaż zirytowal mnie teksem, ze Magda odwiedza go, bo jest taki boski. Powiedzialabym typowe, ale drazniace :)
Czekam z niecierpliwoscia na next.
(Dzisiaj ucierpial moj pies, bo odlozylam nasz spacer ze wzgledu na Twoja nowosc :P)
Buzi :*
A! I ciesze się, ze pojawiaja się kolejne tak szybko :) :*
OdpowiedzUsuńNie, nie wywalili mnie :D. Btw. Tom cholernie mnie wkurzył - to bardzo w jego stylu, brać się za dwie dziewczyny na raz, ale mógłby chociaż nie wiem... ogarnąć się! Bill z kolei mógłby się zabrać do roboty i zacząć porządnie kręcić się wokół Angeli; to facet, a oni rzadko bawią się w banały, więc dlaczego po prostu nie spyta, czy jest dla niej jedynie pacjentem? :D. A! I Magda w życiu nie będzie miała słowiańskiej urody, jeśli nosi ciemne włosy ^^. Nadal coś mnie ściska, kiedy widzę zapis Endż zamiast Ang i Edi miast Edie, ale zgrzytam zębami i czytam dalej :D. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMały Benton chory? Ojej ;c wspomnisz coś o jego chorobie? Ale wiesz, tak konkretniej i obszerniej? Byłoby całkiem miło ^^ Ok, z ERa mamy już dwóch i trzeci się szykuje <3333 I ten. Trochę... mmm, denerwuje(?) mnie to, że Tom jest taki dziecinny. Przyciąganie doktorki jego wyglądem i tak dalej, i jeszcze flirtowani z tamta drugą, przekomarzanie się z Billem, który jako jedyny zachował jako taką powagę... No właśnie. rozdrażnił mnie w tym odcinku. No i jesemk ciekawa opieki nad maleństwem :D No dobra, czekam na nexta i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńNie no, pochłaniam Twoje odcinki tak szybko, że aż się boję, co będzie, gdy przeczytam dziewiątkę! Chyba zacznę Cię napastować, abyś dodała coś jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńTym odcinkiem mnie oczywiście nie zawiodłaś! Jestem zaskoczona i zdenerwowana zarazem. Zaskoczona, ponieważ wprowadziłaś dziecko. Billowi pewnie opadłaby szczęka, gdyby okazało się, że Edi jest córką Angeli. Swoją drogą, to gubię się trochę w całej tej rodzinie...
Zdenerwowałam się tym, że przy Tomie kręci się doktor Hansen. No bez przesady! Znienawidzę ją tak samo jak Azjatę, jeśli jej nie opanujesz. Tom, biedaczysko cholerne, musiał złamać sobie kostkę?! Niech chwilowo oślepnie, to nie będzie się gapił na ,,zgrabny" tyłek pani doktor! Ghrrr! Camilla jest na pewno o wiele ładniejsza w porównaniu z Magdą! I ja to wiem.
Wędruję do dziewiątki ;)