Gdy wychodziła z jego sali czuła jak wciąż cała drży po tym
pocałunku. Czuła, że ma nogi jak z waty, a serce biło jak szalone. Tak,
decydowanie Kaulitz miał w sobie coś, czemu trudno się oprzeć, mimo że każda
część ciała krzyczy by nie poddawać się u tak łatwo. Najgorsze, że mimo takich
myśli, ona chciała mu się poddać. Chciała po raz drugi wpaść w jego sidła,
przeżyć to, co dawało jej kiedyś niemal szaleńcze szczęście. Bo kto powiedział,
że nie można spróbować zakazanego owocu po raz drugi?
,,Ale mówi się: nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki!’’
– podpowiedziało jej sumienie, które ostatnio bardzo często lubiło się odzywać,
burząc jej cudowne, przepełnione słodkością, myśli.
-Camilla! Co robisz dzisiaj po pracy? – Nagle obok niej pojawiła
się Angela, która tym razem nie pałała aż takim optymizmem jak zawsze.
Rudowłosa wiedziała co jest tego przyczyną, cały szpital wiedział, jednak nie
chciała poruszać tego tematu. W końcu sama tak dobrze jej znała, a ich kontakt
ograniczał się do rozmów na temat pracy.
-Em. Raczej nic. – Kobieta wzruszyła ramionami, czując jak
dzięki blondynce może ochłonąć.
-Bo wiesz, przydałoby mi się jakieś rozluźnienie. Ja i dr
Hansen planujemy się spotkać u mnie. Taki babski wieczorek. Wiem, że masz jutro
wolne, więc może chciałabyś się spotkać? – uśmiechnęła się do niej przyjaźnie,
co niezmiernie zdziwiło jej rozmówczynię.
,,Co się stało, że nagle dwie panie doktor chcą wziąć mnie na swój
babski wieczorek?!’’ – myśli niemal krzyczały w jej głowie, jednak
odwzajemniła uśmiech i wydusiła:
-Tak, jasne.
-Świetnie! – Na jej ustach pojawił się jeszcze szerszy
uśmiech, po czym zapisała swój adres na kartce i podała jej dziewczynie. –
Będziemy czekały!
-Jasne – odparła dalej lekko zszokowana i odprowadziła
kobietę, która rzuciła jej jeszcze krótkie: ,,do zobaczenia!’’ i odeszła.
*
Po przestronnym domu rozległ się dźwięk dzwonka, budząc tym
samym dwie kotki śpiące na swoim posłaniu. Obie zerknęły na swoją panią, która
krzątała się tego wieczoru po mieszkaniu, nucąc pod nosem piosenkę lecącą w
radiu. Tym razem jej kroki skierowały się w stronę drzwi, które już po chwili
zostały otwarte, wpuszczając mroźnie, zimowe powietrze.
-Cześć kochana! Wejdź, wejdź! – Angela uśmiechnęła się
szeroko, gdy jej oczom ukazała się rudowłosa dziewczyna, stojąca na ganku.
-Cześć. – Jej usta ułożyły się w uśmiechu, zadowolona z
miłego przyjęcia. Po chwili weszła już do środka, od razu czując jak jej ciało
zaczyna się rozgrzewać.
-Napaliłam w kominku, żeby było nam przyjemniej – puściła
jej oczko. – Magdy jeszcze nie ma, ale z nią tak już jest. Pewnie zasnęła w
domu i się spóźni. – Kobieta roześmiała się wesoło. Sama nie wiedziała, czemu
jej humor podskoczył o 1000 punktów. Jeszcze niedawno była przygnębiona i miała
ochotę leżeć i płakać w poduszkę. Może ta poprawa humoru miała coś związanego z
ostatnią jej wizytą u Billa Kaulitza?
,,Wywal go ze swojej głowy! To babski wieczór!’’ – od razu
skarciła siebie w myślach i spojrzała na dziewczynę.
-Rozumiem. To jak na razie jesteśmy we dwie – uśmiechnęła
się, po czym zauważyła dwie kotki idące w jej stronę. – Hm. Ok., cztery! –
zaśmiała się, kucając i głaszcząc maluchy.
-No proszę, zazwyczaj nie podchodzą do obcych. Aż jestem w
szoku, są strasznie nieufne.
-Czują dobrego człowieka – puściła jej oczko, po czym obie
poszły do dużego salonu.
-Na pewno – zachichotała. – Czego się napijesz?
-Masz może czekoladę?
-Jasne! Magda jest okropną czekoladoholiczką. Muszę mieć
takie coś – roześmiała się
-Rozumiem. Dla mnie lepiej – dołączyła do niej.
-To Ty też się zaliczasz do tych ludzi?
-Oj tak! To moje ulubione słodkie, co może być! Mogę ją jeść
i nie ma końca. O piciu nie wspominając!
-Świetnie! – Kobieta poszła rozbawiona do kuchni, gdzie
przyszykowała wszystko do picia. Naprawdę zależało jej na tym by poznać Camillę
bliżej, w końcu miały razem pracować, a dziewczyna wydawała się naprawdę miła.
Tak jak
blondynka przewidziała, jej przyjaciółka spóźniła się na ich spotkanie i to
dość sporo czasu. Jednak Angeli bardzo dobrze się rozmawiało z rudowłosą
pielęgniarką, więc wcale nie przeszkodziło jej owe spóźnienie Magdaleny. Gdy
szatynka zasiadła przy kominku z czekoladą w ręce nastał czas na rozpoczęcie
ich babskiego wieczoru, podczas którego dowiedziały się dużo ciekawych rzeczy.
-Naprawdę byłaś z nim wcześniej?! I on Cię teraz… God! –
Magda cały czas wpatrywała się w swoją rozmówczynię, machając kieliszkiem z
czerwonym winem.
-Naprawdę – zaśmiała się. – Ale po wspólnej nocy nasz
kontakt się rozmył, a wszystko co nas łączyło, o ile cokolwiek było, odeszło w zapomnienie
– uśmiechnęła się lekko.
-Chyba nie do końca, co? – Blondynka uśmiechnęła się cwano,
zerkając na nią znacząco.
-Oh, nie. Dlatego jak się dowiedziałam, że go leczysz,
myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi.
-I jaki on jest? – Szatynka była najwyraźniej bardzo ciekawa
wszystkiego co miała do powiedzenia Camilla.
-Ciężko to wyrazić słowami. Jest naprawdę inny niż wszyscy
myślą – zerknęła na nie z uśmiechem, upijając wina. – I jest cholernie seksowny
– jej oczy zabłyszczały niebezpiecznie, na co wszystkie trzy zaśmiały się
radośnie. Tak, temat Kaulitzów był od dzisiaj ich ulubionym tematem i mimo, że
Magda była zajęta i miała swojego chłopaka, również lubiła te rozmowy o kimś
innym niż jej ukochany.
Panie
bawiły się świetnie w swoim towarzystwie wymieniając poglądy dotyczące już nie
tylko sławnych braci Kaulitz, ale i personelu jak i innych pacjentów. Obie nie
szczędziły też słów pogardy względem Park’a, który tak źle potraktował kobietę
i zostawił ją, stawiając karierę na pierwszym miejscu. Sama Angela przestała
rozpaczać za nim, a jej głównym pocieszycielem stał się nagle sławny Bill
Kaulitz, wokalista zespołu, nieziemsko przystojny i seksowny… pacjent.
*
Następnego dnia cieszyła się, że ma na popołudnie, jako, że
wczoraj naprawdę zaszalały z Camillą i Magdą. Jak tylko dziewczyny od niej
wyszły, sama blondynka zajęła się sprzątaniem pustych butelek po winie,
opakowań po jedzeniu i wielkiej pizzy, którą zamówiły dość późno w nocy. Wciąż
będąc na lekkim kacu, wsiadła do samochodu i po paru nieudanych próbach
odpalenia go, wysiadła zrezygnowana i trzasnęła drzwiami, wykręcając
jednocześnie numer zaufanego taksówkarza, który nie raz ratował ją z opresji.
-Znów padł samochód? – Taksówkarz, którym był czarnoskóry
mężczyzna w średnim wieku spojrzał na nią z zaciekawieniem, uśmiechając się jak
zawsze przyjaźnie.
-Niestety. Muszę go w końcu dać do mechanika – westchnęła,
opierając głowę o oparcie.
-Ile razy ja już to słyszałem! – Carl roześmiał się wesoło i
ruszył.
Całą drogę
była zagadywana przez mężczyznę i w innym dniu może by brała czynny udział w
jego rozmowie tworząc z monologu dialog, jednak dzisiaj nie było jej do
rozmowy. Wciąż czuła pozostałości z wczorajszej nocy, a w myślach miała tylko
jedną osobę, którą wczoraj nieźle obgadała z dziewczynami. Jak tylko taksówkarz
stanął pod ogromnym budynkiem jej pracy, Angela podziękowała mu za ratunek,
wręczając mężczyźnie sumę pieniędzy, łącznie z napiwkiem, którego nigdy mu nie
żałowała.
-Miłego dnia panienko – uśmiechnął się do niej na dowidzenia
i odjechał, pozostawiając ją z własnymi myślami.
,,Gdyby każdy był tak miły, świat byłby piękniejszy!’’ –
Pomyślała przez chwilę z lekkim uśmiechem, po czym ruszyła do środka. Jakież
było jej zdziwienie, gdy zastała tam ciszę i spokój, przez co personel niemalże
zasypiał z nudów.
-Dzień dobry. Co dzisiaj tak pusto? – zapytała Johna,
przeglądając karty.
-Niech pani doktor nie zapesza! – Szatyn zaśmiał się, po
czym wrócił do pochłaniania dość sporej kanapki.
-Jasne – uśmiechnęła się do siebie, idąc do szatni, z której
od razu ruszyła w stronę sali od niedawna należącej do Billa.
Wchodząc do
przestronnej sali, nie spodziewała się niczego nowego. W końcu była tu milion
razy, a pacjenci wciąż zmieniali się przychodząc i odchodząc. Jednak tym razem
coś w tej sali było innego niż zwykle. Mimo, że ściany wciąż były
pastelowo-zielone, a łóżka białe i niezbyt wygodne, przy oknie zauważyła
postać, która na jej widok uśmiechnęła się radośnie. Zawsze witał ją tym
pocałunkiem, jakby wiedząc, że tego jej właśnie trzeba.
-Witam panią doktor. – Chłopak poczuł jak radość otula jego
ciało, gdy jego oczy ujrzały właśnie ją. Od rana czekał tylko na jej wizytę,
czekając na nią niemal z utęsknieniem. Pierwszy raz spotkał kobietę, na którą
jego dusza i ciało tak reagowało, a co najlepsze wcale mu to nie przeszkadzało.
-Dzień dobry – obdarzyła go uśmiechem. – I jak zdrowie?
-Teraz już lepiej.
-Rozumiem – zapisała coś w karcie. – Mam nadzieję, że dobrze
się tu Panem zajmują pod moją nieobecność.
-W rzeczy samej. Jednak i tak nikt nie dorówna Pani – rzucił
jej sławny uśmiech, który zawsze zwalał ją z nóg. Blondynka poczuła przyjemny
dreszcz, jak zawsze, gdy go widziała i gdy widziała TEN uśmiech.
-Dziękuję.
-Nie musi Pani dziękować. Po prostu stwierdzam fakt – wstał.
– Mam nadzieję, że zastanowiła się Pani nad moją propozycją.
-Tak. I zgadzam się.
-Świetnie! Więc, skoro mogę już się poruszać o własnych
siłach, to może zejdziemy na dół do kawiarenki?
-Hm… - Kobieta zerknęła na zegarek. – Dobrze, możemy iść.
-Cudownie! – ubrał na siebie bluzę. Nigdy nie był fanem
szlafroków, twierdząc, że jeszcze się ich nanosi, będąc w podeszłym wieku z
wnukami na kolanach. Szybko jednak wyrwał się z zamyślenia i otworzył blondynce
drzwi, puszczając ją przodem. Niedługo później oboje wylądowali w kawiarni,
gdzie wzięli po kawie i usiedli przy stole.
-To może skończmy już z tym sztywnym Pan i Pani. – Bill
spojrzał dziewczynie głęboko w oczy, tonąc w ich morskim odcieniu.
-Jestem całkowicie za – odpowiedziała, jakby zahipnotyzowana.
Oj tak, działał na nią inaczej niż inni, o czym doskonale wiedział, robiąc jej
takie rzeczy.
-Cudownie, więc… Bill – uśmiechnął się z zadowoleniem,
podając jej dłoń.
-Angela – zachichotała jak jakaś nastolatka, po czym
uścisnęła jego idealnie zadbaną dłoń, czując jak od jego dotyku przechodzi po
jej ciele dreszcz.
-Od razu lepiej! Ciążyło mi to już, a wręcz czułem się
staro.
-Ja tak samo. Ale tak zarządzono odgórnie – wzruszyła
ramionami. – Więc, byłeś dzisiaj u brata?
-Oh, naprawdę musimy go mieszać w nasze spotkanie? – Jęknął
niezadowolony. Nie lubił dzielić się kobietą, a fakt, że będąc z nim ona chce
mówić o Tomie wcale mu nie poprawiał humoru.
-Wybacz – uśmiechnęła się przepraszająco. – Taki odruch.
-Wybaczam. Tobie zawsze – puścił jej oczko. Czarował ją,
starał się podejść do niej jak najbliżej, zbliżyć się by w odpowiednim momencie
móc powiedzieć, że jest mu bliska. Nie znał jej co prawda, jednak bardzo chciał
to zmienić, czuł całym sobą, że chce poznać tą kobietę i dowiedzieć się o niej
jak najwięcej, nawet jeśli musiałby wysłuchiwać jej godzinami. Bo przecież
miała cudowny głos.
,,Kaulitz! Opanuj się chłopie! To tylko kobieta! Kolejna, która poleci
na Twoją kasę, złamie twe serce i zostawi w bólu bez nadziei na ciąg dalszy.’’
– Odezwał się nieznośny głos w jego głowie. Zawsze odzywał się wtedy, kiedy
chłopak najmniej tego pragnął. Tym razem nie posłuchał głosu i dalej chciał
brnąć w to spotkanie, a po im więcej czasu spędzał z tą kobietą, tym bardziej
wiedział, że chce z nią spędzić ten czas. Odrzucając od siebie myśli, spojrzał
jej w oczy i wrócił do rozmowy o różnych, przyjemniejszych tematach niż jego
brat.
*
-Tomaszu Kaulitz! Co to miało znaczyć? – rudowłosa
dziewczyna zgromiła chłopaka spojrzeniem, czując jego rękę na swoim pośladku.
-Niiiic. Zupełnie nic. – jego usta wykrzywiły się w cwanym
uśmieszku.
-To, że raz mnie pocałowałeś, nie oznacza, że teraz możesz
sobie pozwalać na takie rzeczy – pogroziła mu palcem, zapisując wyniki w karcie
pacjenta.
-Oj, przecież to lubisz – poruszał brwiami. Dziewczyna nic
nie odpowiedziała, tylko pokręciła głową z uśmiechem, po czym odeszła od jego
łóżka, ku niezadowoleniu Toma.
-Camilla! Jesteś potrzebna na urazówce! – dr Nixon zajrzała
do sali, po czym pognała dalej.
-Niestety, praca wzywa – zerknęła na Toma, który utkwił w
niej swój wzrok, nie zauważając brata, który wszedł jak tylko Angela zniknęła
za drzwiami. Czuć było jak emanuje szczęściem, a Tom bardzo dobrze wiedział
dlaczego.
-Cześć Cam – przywitał się z rudowłosą. – Ten debil nie daje
Ci spokoju? – Wskazał głową na brata.
-Cześć. Oj żebyś wiedział.
-Ej! Wypraszam sobie – mruknął z niezadowoleniem. – Odegram
się – pogroził jej palcem.
-Aż cała drżę ze strachu – zachichotała, po czym wyszła.
-Się kręci? – Bill poruszał brwiami, patrząc na brata z uśmieszkiem.
-Taaa. Oporna jest – westchnął.
-Oh, czyżby sławny Tom Kaulitz miał problemy z jedną, małą
pielęgniareczką?
-Oj cicho siedź Bill – zaśmiał się. – Lepiej mów co u Ciebie
i pani doktor. Czarny usiadł przy bracie z tajemniczym uśmieszkiem, a jego oczy
przeszył dziwny błysk. Tom dawno nie widział tego u swojego brata i ze
zniecierpliwieniem czekał na nowości jakie ma mu do powiedzenia.
***************************************************************************
Cdn.
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam ;D
Ka. – Szybko
dotarło do Ciebie z tymi drzwiami.. hahah… I Bill nie tłumaczy się piżamką,
tylko no, chłopak się czuje deczko zażenowany. Ahhah xD
Monia – Znasz
mnie kochana ;) a z konkurentką Angeli, myślałam o tym, myślałam ]:->
Vergessen Engel –
Cieszę się, że tamten odcinek się podobał, mam nadzieję, że nie
zawiodłam Cię i tym ;D
Methrylis –
Szybko się dzieje, fakt. Ale ja taki Szybki Bill jestem! Ahhaha xD Lubię
szybkie akcje, a potem mieszanie. Bo taka zła jestem ]:->
Kate – Cieszę się,
że w końcu znalazłaś czas i na skomentowanie ;) Co do miłości, wiesz, Camillę Tom
poznał dawniej, więc w sumie nie zakochał się w niej będąc w szpitalu, co równa
się z tym, że i poznał ją w innym miejscu ;)