niedziela, 28 lipca 2013

...::: Odcinek 6 :::...



-Przepraszam, że Pana budzę, ale musi Pan wziąć leki – niska pielęgniarka uśmiechnęła się do chłopaka, podając mu mały kubeczek z tabletkami. Jej jasny, łososiowy strój gryzł się z ciemną karnacją i kruczoczarnymi oczami, a na kieszonce przy piersi widniała tabliczka z napisem: Gloria Reuben.
-Nie ma sprawy. I tak nie da tu się dobrze wyspać – zaśmiał się, po czym grzecznie przyjął leki. – Wie może pani co z moim bratem?
-Z tego co wiem, Pan Tom czuje się świetnie. Niedługo powinni go wypisać z OIOMu i trafi do normalnej sali. – Kobieta uśmiechnęła się do niego ponownie i wyszła z pomieszczenia zostawiając pacjenta samego z własnymi myślami. Zastanawiał się, czy może już zobaczyć swojego ułomnego brata. Był na niego zły, teraz, gdy wróciły wspomnienia tamtego wieczoru, wiedział już, że faktycznie było w tym więcej winy Toma. Gdyby wtedy nie pił tyle drinków i nie szarżował tak później, nic by im się nie stało. Ale oczywiście jego głupi brat musiał uprzeć się na powrót do domu własnym samochodem, niemal odjeżdżając Billowi sprzed nosa, zanim jeszcze ten wsiadł do wozu. Obaj przegięli, jednak Bill zdecydowanie nie odważyłby się wsiąść do samochodu, będąc po paru mocnych drinkach. Jego rozmyślania przerwał głos ukochanej pani doktor, dochodzący zza drzwi. Jego ciało od razu przeszedł przyjemny dreszcz, gdy przed jego oczami pojawiła się piękna twarz doktor Nixon. Sam nie wiedział, dlaczego jego ciało tak na nią reaguje, ale gdy tylko o niej myślał, czuł przyjemne ciepło w sercu, a usta same układały się w uśmiech. Uwielbiał błękit jej oczu i jej pełne malinowe usta, które niesamowicie go fascynowały i, w które z chęcią by się wpił, spijając z nich ich słodycz. Mimowolnie przygryzł wargę, wpatrując się w drzwi jakby chcąc przywołać panią doktor siłami umysłu. Nagle, jakby jego prośby i modły zostały wysłuchane, drzwi się otworzyły i weszła przez nie śliczna dr Nixon.
-Dzień dobry pani doktor – uśmiechnął się z zadowoleniem, patrząc w jej morskie oczy, które tym razem nie miały w sobie tej iskry radości co zawsze. Od razu poczuł, że coś jest nie tak, jednak wiedział, że to nie jego sprawa, mimo że w środku aż rwał się by dowiedzieć się, kto i co jest powodem jej smutku.
-Dzień dobry - obdarzyła go delikatnym uśmiechem, po czym podeszła i niemal od razu zasłoniła się kartą. Dzisiejszy dzień wcale nie był dla niej dniem radosnym, Park wyjechał i od rozmowy, którą odbyli wczoraj, w ogóle się nie odzywał. Żałowała, że powiedział jej to, gdy było już dla niej za późno. Zdążyła się w nim zadurzyć, mimo że nigdy nie obiecywali sobie za dużo. Ich związek od zawsze polegał w dużej mierze na seksie i sporadycznych wypadach do kina.
-Coś nie tak? – Bill odezwał się jako pierwszy, czując, że o dziwo ciąży mu ta cisza, w której blondynka rozmyślała nad swoim niedoszłym związkiem. Dla chłopaka był to czas, w którym mógł poobserwować jej ciało, które nie ukrywając było takie jakie wg niego powinna mieć kobieta. Sam skarcił się za to, że myślał o tym w chwili jej smutku, jednak był tylko facetem i nie ukrywając, był przeposzczony.
-Nie, nie. Przepraszam, zamyśliłam się – odpowiedziała z przepraszającym uśmiechem. – Jak się Pan dzisiaj czuje?
-Dobrze, wręcz świetnie. Tylko męczy mnie brak informacji o moim bracie. Nie ukrywam, że chciałbym go zobaczyć, bo słowa, że wszystko z nim ok jakoś mnie nie przekonują.
-Będzie Pan mógł go zobaczyć, za chwilę poproszę pielęgniarkę o wózek i pojedzie Pan do brata – uśmiechnęła się do niego.
-Cudownie – odwzajemnił uśmiech, a jego myśli znów odpłynęły do jej wyglądu i zachowania. Szczerze to nie był przyzwyczajony do braku zainteresowania ze strony kobiet. Mimo, że był bardziej odpowiedzialny od brata bliźniaka, to przyzwyczaił się, że płeć piękna w jego towarzystwie niemal mdleje, podziwiając go i adorując. Jemu samemu brakowało normalności z ich strony i braku pisków, co właśnie tutaj od niej dostał, a co było dla niego zbawienne. W końcu mógł być sobą i rozmawiać z nią jak z normalną osobą, a nie fanką, która wyznaje mu miłość tak naprawdę nie znając go od innej strony niż mówią gazety, a co w większości jest kłamstwem.
-Jednak proszę pamiętać, żeby nie przemęczać się za bardzo. I broń Boże nie wstawać z wózka – pogroziła mu palcem.
-Tak jest! Obiecuję, że będę grzeczny – puścił jej oczko, rzucając kolejny sławny uśmiech. Wiedział jak na nią działają, a bardzo chciał dzisiaj aby uśmiechnęła się do niego tak prawdziwie jak zawsze, gdy z nim rozmawiała. Spojrzał na nią uważnie i po chwili widział jak na jej pięknej twarzy zawitał słodki uśmiech, sprawiający, że i jemu robiło się miło, bo cóż piękniejszego może być od uśmiechu podarowanego konkretnej osobie w danej chwili. Czuł, że ten uśmiech był dla niego, za to, że to on go wywołał i to on się starał by Pani Angela się do niego uśmiechnęła. Taka nagroda bardzo mu odpowiadała, była najlepszą jaką mógł dostać.
-Cieszę się. – Angela odwiesiła kartę pacjenta – To ja idę zawołać pielęgniarkę i pojedzie Pan do Pana Toma. – Tak jak mówiła, bez zbędnych słów wyszła i zawołała pielęgniarkę. Traf chciał, że tylko Camilla była wolna, więc znów była skazana na braci Kaulitz. Gdy kobieta zajęła się młodszym z bliźniaków, Angela poszła do świetlicy, gdzie nalała sobie kawy i padła na kanapę, delektując się chwilowym spokojem i uspokajając serce, które biło jak szalone z powodu uśmiechu jakim obdarzył ją Wokalista.
,,Kiedyś oszaleję przez niego. Dlaczego ten mężczyzna tak na Ciebie działa, Angela? Musisz się pozbierać, kochana. I to szybko!’’ – przemknęło jej przez głowę, gdy ponownie przed jej oczami pojawił się obraz JEGO brązowych oczu, twarzy, uśmiechu. Fakt, że był niedaleko wcale jej nie pomagał.

*

-Znowu jesteś skazana na nas, co? – chłopak zaśmiał się, siadając na wózku.
-Na to wygląda – podała mu kocyk, którym się okrył. – Taka moja praca.
-Oj nie korci Cię by znów z nim pobyć? – uniósł jedną brew wyżej, a jego oczy przeszył błysk ciekawości.
-Bill, pobyłam z nim dość czasu, by dowiedzieć się, że dla niego najważniejszy jest tylko i wyłącznie sex – uśmiechnęła się, ruszając z nim w stronę wind.
-Camilla, oboje wiemy, że Tom jak chce to potrafi stać się uczuciowy! Pamiętasz jak się dla Ciebie starał?
-Bo chciał mnie zaliczyć – prychnęła, wywracając oczami.
-Bo jest głupi – mruknął. Nie od dzisiaj było mu wiadome co wyczynia jego brat i wiedział, że niektórym z dziewczyn ciężko idzie przyjęcie do wiadomości tego, że on jest zdolny do kochania tylko przez jedną noc. Jednak wiedział od samego Toma, że to co było między nim, a tą rudą dziewczyną było czymś więcej. Sam mógł szczerze przyznać, że była ona jedną z nielicznych dziewczyn, które mógł zaakceptować i które polubił, a z którymi Tom spał. Camilla była inna niż reszta o czym nie raz mógł się przekonać. A jednak jego durny brat z nią zerwał jakikolwiek kontakt, łudząc się, że zapomni o jej czarnych, głębokich oczach i ustach wiecznie pomalowanych na krwistą czerwień. Cieszył się jednak, że zaczęła z nim rozmawiać i oboje przyznali się do swojej znajomości bez dziecinnych i zbędnych uników. Zeszłego dnia naprawdę potrzebował rozmowy z kimś, a nawinęła się właśnie ona, rudowłosa piękność, która zawładnęła duszą i sercem jego brata (do czego sam zainteresowany oczywiście się nie przyzna, choćby miał za to trafić do piekła, a jego szanowne cztery litery przypalał pocieszny diabełek).
-Jest głupi, fakt – przyznała, wzdychając. Niedługo później wchodzili już do pomieszczenia, w którym wylegiwał się Tom.
-Cześć bracie! – Bill uśmiechnął się szeroko, widząc Gitarzystę.
-Cześć – zaśmiał się, jednak szybko przeniósł wzrok z brata na towarzyszącą mu Camillę.
-Zostawię Was samych – uśmiechnęła się i zanim którykolwiek zdołał coś powiedzieć, ulotniła się zostawiając braci samych.
-Któż by pomyślał, że znów się spotkacie, hm? – Bill spojrzał na bliźniaka, uśmiechając się pod nosem. Tak naprawdę wiedział co Tom czuł do tej dziewczyny, czego jego brat sam chyba do końca nie rozumiał.
-To fakt, nie myślałem, że ją spotkam. – Chłopak spojrzał na niego z uśmiechem, odrywając wzrok od rudowłosej kobiety za szybą.
-Jakieś uczucia? Tęsknota może? – poruszał brwiami z uśmieszkiem.
-Oj Bill, za dużo sobie wyobrażasz – roześmiał się głośno, poprawiając się – Jak się czujesz, co?
-Ja? To Ty wylądowałeś nieprzytomny pod drzwiami – zmarszczył brwi, wpatrując się w niego. – Lepiej Ty powiedz jak się czujesz.
-Dobrze. Zdecydowanie lepiej niż przed tym wszystkim – machnął ręką na urządzenia i przyrządy monitorujące jego zdrowie.
-Trzeba było mówić! – Musiał przyznać, że był zły na bliźniaka, że nic nie powiedział o swoim złym samopoczuciu, inaczej od razu odesłałby go na badania.
-Daj spokój, ważne, że już jest dobrze.
-Jasne, a ja o mało co nie umarłem ze strachu!
-Wybacz brat – uśmiechnął się lekko.
-Wybaczę. Jak i INNE wcześniejsze rzeczy – mruknął, siadając wygodniej na wózku.
-Nawet nie wiesz jak mi ulżyło. – Od razu było po nim widać, że odetchnął z ulgą, słysząc słowa brata. Wiedział jednak, że i tak Wokalista będzie miał mu trochę za złe to co się stało, a jego sumienie nie da mu tak szybko spokoju.
-Wiem Tom.
-A teraz powiedz, jak tam doktor Nixon? – poruszał brwiami z uśmieszkiem. Pamiętał słowa brata sprzed całej tej akcji z jego śpiączką. Tak samo jak wiedział o tym, że owa blondynka podoba się jego bliźniakowi jak żadna wcześniej kobieta. Widział to po jego minie, gdy Angela wchodziła do jego sali bądź, gdy go badała, będąc blisko niego.
-Co chcesz wiedzieć? – Jego brwi uniosły się ku górze w geście zdziwienia. Nie bardzo wiedział o co może chodzić Tomowi, a przecież zawsze wiedzieli wszystko bez słów.
-No wiesz.. Coś tego? Zaiskrzyło?
-Nie wiem. Niby tak, ale i nie – powiedział, opierając głowę na dłoni.
-Czyli?
-Bo widzę jak na mnie reaguje, widzę jak się uśmiecha, jednak nie bardzo chce. Takie mam wrażenie.
-Widocznie źle się za to zabierasz. O ile w ogóle!
-Tom, jakbyś nie zauważył mam małe pole do popisu! – Chłopak wskazał na swoją szpitalną piżamę i wózek, na którym siedział.
-To Ci wcale nie przeszkodzi bracie! Jak będziesz chciał to ją poderwiesz wyglądając.. Em.. właśnie tak – zaśmiał się głośno.
-Jasne – wywrócił oczami, jednak w głębi duszy chciał by między nim, a panią doktor zrodziło się coś więcej niż gadka o Tomie i zdrowiu. Wiedział, że od dzisiaj musi zacząć działać.

* Dwie godziny później*

,,Wiedziałam, że znów to JA będę musiała iść do NIEGO. Za jakie grzechy, ja się pytam?! Co ja takiego zrobiłam, że teraz ciągle muszę być na jego usługach, widywać go i skręcać się od jego spojrzenia?!’’ – Camilla Grey przemierzała szpitalny korytarz, czując jak jej policzki same płoną na samą myśl o starszym z braci Kaulitz. Tak jak podejrzewała, John zrobił wszystko by to ona miała iść do Gitarzysty i dać mu leki. Odkąd recepcjonista dowiedział się o jej znajomości z przystojnym i sławnym Tomem, nie dawał jej spokoju i niemal zawsze kazał jej tam iść, wiedząc jak Tom na nią działa. Gdy trafiła przed drzwi jego nowej sali, co natychmiast podsunęło jej kolejne myśli, jako, że tym razem nie było bezpiecznej szyby zamiast ściany i drzwi.
,,Normalnie ja się zastrzelę! Oni mi to robią specjalnie.’’ – Z takimi myślami weszła do środka, od razu spotykając na sobie wzrok chłopaka. Mimowolnie jej usta ułożyły się w uśmiechu, a serce zabiło dwa razy szybciej niż normalnie. Musiała przyznać, że nawet w tej piżamie i w szpitalnym łóżku wciąż był zabójczo przystojny, o czym oczywiście dobrze wiedział.
-Cieszę się, że Cię widzę. – Jego głos był jak zwykle niski i seksowny, przez co ledwo ustała na nogach.
,,Cholera Kaulitz! Przestań być taki idealny i seksowny!’’ – Przemknęło jej przez myśl, jednak szybko się ocknęła. Nie da mu tej satysfakcji, nie tym razem.
-Co, stęskniłeś się? – Jej usta wykrzywił cwany uśmieszek, gdy zauważyła jego lekkie zdziwienie. No tak, boski pan Kaulitz jest przyzwyczajony do pisku i krzyków jak to się go kocha. Jednak on też nie miał zamiaru poddać tak szybko, o czym przekonała się niemal od razu.
-Oczywiście, każda chwila bez Ciebie to jak męki pańskie – zamruczał wraz ze sławnym uśmiechem.
-Oh, od kiedy stałeś się takim romantykiem?
-Widocznie nie znasz mnie tak dobrze jak myślisz – puścił jej oczko.
-Na to wygląda – uśmiechnęła się, podając mu leki, które popił wodą, a następnie patrząc jej w oczy, bezczelnie oblizał wargi, zahaczając koniuszkiem języka o kolczyk w wardze. Dziewczyna momentalnie poczuła jak przyjemne podniecenie owiewa jej ciało, a wszelki opór jaki do tej pory planowała mu stawiać zelżał, oddając ją w jego ręce.
-Może usiądziesz? – Wskazał na swoje łóżko, nie odrywając od niej wzroku. Między nimi trwała walka, którą tylko oni potrafili zrozumieć i tylko oni mogli rozstrzygnąć, mimo że wiedzieli jak się to skończy.
-Lubisz tak się bawić, co Kaulitz? – Usiadła na brzegu jego łóżka, momentalnie zmniejszając odległość między nimi, co zdecydowanie nie było dobrym posunięciem. Gitarzysta momentalnie to wykorzystał i przysunął się do niej, wpatrując się w jej czarne oczy.
-Dobrze wiesz, że tak – zamruczał seksownie, wiedząc jak to na nią działa, po czym nie czekając na jakikolwiek ruch z jej strony pocałował ją namiętnie, odbierając jej zdolność do samodzielnego myślenia. To co działo się teraz dziewczyną ciężko byłoby opisać. Jej ciało jakby odmówiło jej posłuszeństwa, a serce biło jakby miało zaraz wyskoczyć z jej piersi.
,,Odsuń się! Przerwij to! Juuuuuuuż! Kobieto..’’ – Jednak nie chciała tego, nie chciała przerwać tej cudownej chwili, dzięki której czuła, że znów żyje. A to przecież był jedynie pocałunek.
,,Co ty pleciesz?! Usta pana Kaulitza robią Ci dobrze, a Ty mówisz, że to JEDYNIE pocałunek?! Głupia jesteś! Boże, on jest boski.’’ – Ostatnią myśl niemal wyjęczała w swojej głowie, a po chwili oderwała się od niego i przygryzła wargę, czując jak jej policzki ją pieką.
-Pragnąłem tego odkąd Cię tu zobaczyłem – wyznał z uśmiechem, nie odsuwając się od niej.

**********

Cdn.

Odcinek pisany nagłym przypływem weny. Jednak myślę, że nie jest całkiem stracony? ;)

6 komentarzy:

  1. Przeposzczony Bill hahah XD Wgl nie ma to jak podryw w szpitalnej piżamce i będąc niemal nieuruchomionym przez łóżko czy wózek haha xd Swoją drogą te szklane drzwi! Uświadomiłam sobie niedawno jakoś, że jak one są szklane to WSZYSTKO PRZEZ NIE WIDAĆ! Więc jakby Tom... i... I oni... to wtedy... JAK!? xD Ale Tom został przeniesiony ];->
    "Usta pana Kaulitza robią ci dobrze" Czy ty specjalnie używasz słowa "pan"? xD Ehh Xd To dopiero zabrzmiało dziwnie haha xd Okej, w każdym razie taaak jeeest xd nie spodziewałam się takiej szybkiej akcji xd Tom goni do mety, Bill powinien wziąć przykład z brata a nie piżamką się tłumaczy xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Na wstepie : super odmiana z tym czarno-bialym motywem. Mialam napisac juz wczesniej, ale zawsze zapominalam,poniewaz zajmowalo mnie komentowanie tresci :)
    Co do odcinka, fajnie, mam wrazenie, ze z Camilla i Tomem za szybko, ale to Twoj pomysl. Znajac Ciebie, na pewno pomieszasz im w zyciu ;)
    Bill? Moze niech pojawi sie konkurentka Angeli? Bo szkoda, zeby zrobila sie z tego ckliwa opowiastka ;)
    Caluje i wyczekuje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie najlepszy odcinek na świecie! Jesteś boska! Twoje opowiadanie jest boskie! Przeposzczony Bill w piżamce i z kocykiem jest boski! Seksowny Tom z kolczykiem w wardze i piżamce jest boski! Nie jestem w stanie wyrazić na piśmie tego, co czuję po przeczytaniu tego rozdziału! na gadu wiesz, o co mi chodzi. Nie będę więc pisać tego, co napisałam od razu po przeczytaniu :D TO BYŁO NIEZIEMSKIE! Chciałabym być na miejscu Camilli ♥
    Czekam na następny odcinek, kochana! Liczę, że Bill się w końcu zabierze do roboty i nie będzie musiał pościć xD
    Nie no, tego wyrazu będę używać cały czas xDDD
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy to aby nie za szybko się dzieje? l;> No w sumie nie, bo to Tom :D Ale może ty coś knujesz i wiesz, teraz jest wszystko pięknie, ale to po to, by zaraz pojawiły się jakieś komplikacje: tak jest zawsze w filmach: jeśli zaczyna się nienawiścią, kończy się miłością, a jeśli zaczyna się miłością, to potem zawsze są z tego kłopoty :D Boooże, ile bym dała, by zobaczyć takiego Billa! :D To było takie urocze, no ja pierdzielę no! :D No ale ten, na razie idzie coś zbyt dobrze, liczę na komplikacje i to potężne! Czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu, dziewczyno, jak Ty pędzisz z tymi odcinkami! Czytam od chwili, gdy pojawił się szósty i ciągle obiecuję sobie, że skomentuję i wyrażę swoją opinię, a gdy w końcu wracam z pracy i mam chwilę, Ty wrzucasz już następną notkę, a ja znów czytam, coś mnie od tego odrywa, potem wracam do odcinka w telefonie i nie mogę już skomentować... Grr! Mam pecha z Twoim opowiadaniem, ale mam nadzieję, że ten pierwszy komentarz jakoś przerwie tę złą passę :D.
    Przede wszystkim - nie jestem fanką Chirurgów, a z medycyną do czynienia mam tyle, co przy kąśliwych komentarzach House'a, jednak całkiem podoba mi się pomysł. Nie sądzę, bym kiedykolwiek czytała opowiadanie, w którym bohaterka jest lekarką Kaulitzów; zastanawia mnie tylko, co wymyślisz, gdy Pan Tom i Bill, jak ładnie ich określasz, opuszczą mury lecznicy? :>. Średnio przemawia do mnie jedynie spotkanie z życiowymi miłościami w jednym miejscu; mało to prawdopodobne, by obaj bliźniacy znaleźli szczęście w tym samym szpitalu, ale cóż, życie bywa nieprzewidywalne :D. I hej: ciekawe jak wygląda Pan Bill leżący od paru dni tyłkiem do góry - zupełnie nie potrafię go sobie wyobrazić w jednym miejscu przez tak długi czas ;). Subskrybuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *oczywiście czytam od chwili, gdy pojawił się czwarty. Cóż, pisząc ten komentarz nadal myślę o słodkim Billu w szpitalnym łóżku :3.

      Usuń