piątek, 26 lipca 2013

...::: Odcinek 5 :::...



Obudziło go natarczywe pikanie czegoś znajdującego się obok, po otwarciu oczu szybko zrozumiał, że wciąż jest w szpitalu, momentalnie wróciły wszystkie wspomnienia z tego dnia, gdy nagle poczuł się gorzej. Pamiętał jak wyszedł od Billa i nagle nastała ciemność, a on wylądował na podłodze. Od razu rozejrzał się po pomieszczeniu jakby w poszukiwaniu brata, jednak wiedział, że niemożliwe by on tu był. W końcu sam leżał jeszcze podłączony do różnych maszyn. Zerknął na drzwi, które składały się z metalowej ramy i szyby tak samo z resztą jak cała ściana, szukając wzrokiem znanej pani doktor. Nagle weszła z innymi lekarzami, uśmiechając się szeroko. Zaraz za nią weszła ONA. Właśnie teraz wpatrywała się w niego czarnymi oczami, przeszywając go na wylot. Nigdy o niej nie zapomniał, nie mógł. Wspomnienia dopadły go nagle, a jego serce przyspieszyło pracę, co wywołało małą panikę pani doktor, która za wszelką cenę chciała się z nim porozumieć. Jednak on wciąż wpatrywał się w kobietę z długimi rudymi włosami. Nagle poczuł szczypanie, przez co wrócił na ziemię i spojrzał w drugą stronę, napotykając niebieskie oczy doktor Nixon.
-Przepraszam – bąknął z lekkim uśmiechem, wyglądając niczym mały chłopczyk, który coś przeskrobał.
-Nic nie szkodzi. – zachichotała – Jak się pan czuje?
-Świetnie. Naprawdę dobrze.
-Cieszę się. Pański brat na pewno się ucieszy, słysząc że Pan się obudził.
-A zaraz potem będzie chciał mnie zabić – zaśmiał się, mimowolnie zerkając w stronę drugiej kobiety, zajmującej się jego opatrunkami.
-Oj nie będzie tak źle. – puściła mu oczko i zapisała coś na karcie – Wrócę do Pana niedługo. – dodała, a następnie wyszła. Zaraz za nią podążyła pielęgniarka, która jak tylko zamknęła drzwi, uśmiechnęła się do niego lekko przez szybę i ruszyła dalej.
,,Pamięta Cię!’’ – coś krzyczało radośnie w jego głowie. Sam się sobie dziwił, ale naprawdę cieszył się, że ją tu widzi. Chociaż to spotkanie było bardzo niespodziewane.

*

Nieznośne promienie słoneczne wdzierały się do przestronnej sypialni, oświetlając piaskowe ściany swoim światłem. Po środku stało dość spore łóżko, które w przeciwieństwie do ścian miały ciemny kolor gorzkiej czekolady, tak samo jak inne meble w owym pokoju. Blondynka spędziła wiele poranków w tym pomieszczeniu jednak nigdy nie miała okazji na zaznajomienie się z tym otoczeniem. Z reguły, gdy przekraczała próg sypialni chłopaka, niemal od razu lądowali w łóżku, nie zwracając uwagę na to co działo się dookoła, a następnego dnia zbierała się w pośpiechu by móc jeszcze zdążyć do siebie na odświeżenie garderoby i makijaży, który po nocy wyglądał niezbyt urodziwie. Tym razem jednak jej błękitne oczy rozglądały się dookoła, dając zaciekawionej właścicielce to co chciała wiedzieć. Jednak pomijając ich ubrania rozrzucone po pokoju oraz butelki po winie i puste opakowania prezerwatyw, nic więcej nie rzucało się w oczy. Pomieszczenie było urządzone z pomysłem i smakiem dekoratorskim, tworząc z niego miłą i przytulną sypialnię. Nagle jej wzrok zatrzymał się na drzwiach, w których pojawił się Park, niosąc tacę z ich śniadaniem i świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy.
-Cieszę się, że tym razem zostałaś na śniadanie. – uśmiechnął się do niej, siadając obok i stawiając tackę na specjalnym stoliku śniadaniowym.
-Gdybym wiedziała, że zrobisz mi je do łóżka już dawno bym została – puściła mu oczko, odwzajemniając uśmiech. Chłopak zaśmiał się tylko w odpowiedzi, po czym skradł jej całusa, zadowolony z faktu, że jest tutaj i nie zamierza uciec jak po każdej ich wspólnej nocy. Po chwili oboje zajęli się jedzeniem przepysznej jajecznicy zrobionej przez Azjatę, a następnie odstawili tacę i ponownie opadli na aksamitną pościel, wtulając się w swoje ciała.
-Pamiętasz nasz pierwszy dzień? Ten, w którym się poznaliśmy? – zapytał nagle, przenosząca nią swoje ciemne oczy.
-Tak. – mimowolnie zachichotała na wspomnienie owego dnia – O mały włos, a byś mnie zabił – zerknęła na niego.
-Cieszę się, że tego nie zrobiłem. – zaśmiał się – Ale miałaś nauczkę, żeby nie wchodzić pod samochód, gdy pada deszcz, a widoczność jest równa niemal zeru. – dodał z uśmieszkiem, gładząc dłonią jej ramię.
-To fakt. - roześmiała się, po czym pocałowała go czule. Pamiętała chwilę, gdy o mało co nie zginęła pod kołami jego sportowego samochodu, jak i pamięta chwilę, gdy zorientowała się, że ten sam mężczyzna będzie z nią pracował w szpitalu. Oh, jak ona go wtedy nienawidziła!
,,Nienawiść i miłość dzieli bardzo cienka linia, którą łatwo przekroczyć.’’ – słowa jej babci zawsze były w jej głowie, gdy tylko sobie przypomniała pierwszy moment, w którym oboje zauważyli jak ich do siebie ciągnie. Każdy wspólny dyżur z przekomarzań i wzajemnego dogadywania sobie zawsze kończył się seksem w dyżurce lekarzy. Oboje przez długi czas swojego stażu byli na ustach każdej osoby pracującej w szpitalu, jednak im to nie przeszkadzało. ,,Niech sobie gadają! To tylko oznacza, że ich życie nie jest tak ciekawe jak Twoje!’’ – jej mama zawsze wiedziała co powiedzieć, a ona trzymała się tego jak tylko mogła. Była tą wrażliwszą z bliźniaczek, romantyczką z anielską duszą, która nienawidziła się kłócić, za to wierzyła, że każdy człowiek ma w sobie dobro, które z czasem wychodzi na wierzch. Nagle jej rozmyślania zostały przerwane przez usta chłopaka, które muskały jej nagie ramie, jakby przywołując ją na powrót do niego, zejście z chmur i korzystanie z tego, że mogą spędzić ten wolny dzień razem, dzień, który zdarza się naprawdę rzadko i jest równie cenny co największe skarby świata. Uśmiechnęła się do siebie i pocałowała chłopaka namiętnie, pozwalając mu tym samym na więcej, co też od razu zgadł.

*

Rudowłosa kobieta, w porównaniu do swojej mentorki, nie miała wolnego. Wręcz przeciwnie, od rana była w szpitalu i to właśnie jej została przypisana opieka nad braćmi Kaulitz. Wiedziała, że rozpoznali ją, widziała to po ich twarzach i tym jak rozmawiali z nią. Jednak żadne z nich nie poruszało tego tematu.
,,Może to i dobrze. Jeszcze tego by mi brakowało, jakby mi mało było stresu jak na dzień dzisiejszy.’’ – westchnęła cicho. Mimowolnie jej wzrok powędrował na szklane drzwi, za którymi leżał starszy Kaulitz i przeglądał jakieś czasopismo. Z daleka wiedziała, że pewnie dotyczy ono motoryzacji, jako, że chłopak był fanem aut i motorów, o czym dowiedziała się spędzając z nim nie jeden wieczór i wysłuchując jak zaczarowana jego komentarzy na temat najnowszych marek czy też innych ciekawych rzeczy dotyczących pojazdów. Nawet nie wiedziała, że uśmiechała się wciąż wpatrzona w chłopaka. Jednak gdy ocknęła się było już za późno, Tom patrzył teraz na nią, hipnotyzując ją swoimi boskimi oczami w kolorze mlecznej czekolady.
,,Oh! Czemu jesteś taki boski, Kaulitz?!’’ – przemknęło jej przez głowę, gdy jej nogi same skierowały się w stronę jego sali. Już po chwili była w pomieszczeniu, sam na sam z osobą, która była w jej głowie od tamtej pamiętnej nocy. Wpatrywała się w jego oczy, czując jak po jej ciele biegną przyjemne dreszcze, sprawiające, że lekko zadrżała.
-Zimno Ci? – odezwał się nagle, rzucając jej swój sławny uśmiech cwaniaczka.
-Wręcz przeciwnie – odparła z lekkim uśmiechem, czując że ma nogi jak z waty. Nic się nie zmienił. Jego uśmiech wciąż wzbudzał w niej te same uczucia co kiedyś, dawno temu. Brakowało jej tego, jednak wiedziała, że sławny Tom Kaulitz nie spotyka się z byle kim, a to co było, było tylko jego dążeniem do CELU, tego czego od zawsze chciał od kobiet. Nie miała mu tego za złe, wiedziała, że ich znajomość zakończy się wraz z pójściem do łóżka, czego na pewno nie żałowała. Był w tym genialny, idealny pod każdym względem i zawsze, gdy o tym myślała, czuła niesamowite podniecenie obejmujące jej ciało w żelaznym uścisku. Tym razem jednak wiedziała, że musi się opanować, w końcu obiekt jej westchnień był właśnie tutaj, leżał wpatrując się w nią z uporem maniaka, sprawiając, że szalała przez niego, a jej umysł nie funkcjonował jak powinien, o czym on dobrze wiedział. Widziała jego cwany uśmiech, gdy zauważył lekkie rumieńce na jej policzkach.
,,Opanuj się kobieto! Wdech, wydech, wdech, wydech! Ok., lepiej. Niee! Nie lepiej! On się w Ciebie wpatruje, wie! Oh! Odezwij się!’’ – jej myśli wręcz krzyczały w jej głowie, jednak ona milczała, tak samo jak on. W końcu nie wytrzymała, podeszła bliżej, nie odrywając wzroku od jego idealnych rysów twarzy.
-Dobrze się czujesz? – odezwała się nagle zanim zdążyła ugryźć się w język.
,,Tak! Psuj taką chwilę gadką o tym, jak się czuje! Debilka!’’
-Z każdą chwilą coraz lepiej – uśmiechnął się pod nosem. – Jesteś pewna, że naprawdę chcesz mnie spytać tylko o to?
-A o co niby mam Cię pytać? Leżysz w szpitalu, ja jestem pielęgniarką, to chyba normalnie, że pytam o Twoje zdrowie? – spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
-Myślałem, że może powspominamy dawne czasy. – uniósł lekko jedną brew, bawiąc się przy tym kolczykiem, jak zawsze, gdy chciał zwrócić na siebie całkowitą uwagę płci przeciwnej. Przez chwilę wpatrywała się w jego pełne usta i język, sprawnie bawiący się kolczykiem, pamiętając czas, gdy robił to przy niej niemal cały czas. Westchnęła bezgłośnie i przeniosła wzrok na jego oczy, a następnie pochyliła się lekko do niego.
-Stare dzieje. Skończyły się wraz z tym, gdy przekroczyłeś próg mojego domu i zniknąłeś. – szepnęła mu do ucha, uśmiechając się przy tym cwano. Gdy odsunęła się od niego widziała lekkie zdziwienie malujące się w jego oczach. Tak, właśnie jedna kobieta potrafiła mu się postawić, nie rzuciła się na niego, błagając by zajął się nią: ,,Jak on to najlepiej potrafi!’’ Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, dziewczyna rzuciła mu uśmiech i wyszła, zostawiając go w odrętwieniu. Nie oglądając się za siebie, ruszyła do małej świetlicy, wiedząc, że musi się napić mocnej kawy, by choć trochę się ogarnąć po spotkaniu z Panem Kaulitzem.

*

Angela wróciła do domu, czując jak złość i rozgoryczenie wcale z niej nie uleciały. Cała ta cudowna noc i te szeptanie czułych słówek, a później poranek ze śniadaniem i kolejne boskie chwile miały tylko uśpić jej czujność, a ona nic nie przeczuwała. Po szybkim prysznicu, musiała zadzwonić do swojej przyjaciółki, wiedząc, że na siostrę nie ma co liczyć. Jej bliźniaczka wyjechała tego dnia ze swoim chłopakiem i córeczką na wycieczkę, którą Kasper jej zafundował. Blanka miała szczęście, że spotkała takiego cudownego mężczyznę, który nie miał przed nią tajemnic i kochał ją i Edeline wielką miłością, a samą dwuletnią Edi traktował jak swoją własną córeczkę. Mimo złości, na jej ustach wypłynął lekki uśmiech, cieszyła się szczęściem swojej bliźniaczki.
,,Przynajmniej jej coś wyszło w życiu.’’ – pomyślała, wykręcając numer do przyjaciółki z pracy. Przytknęła telefon do ucha, wolną ręką nalewając wina do kieliszka.
-Tak?
-Cześć Magda, nie przeszkadzam? – upewniła się, upijając łyka czerwonego płynu.
-Nie, skąd. Właśnie siedzę i zamulam przed TV. Nie cierpię wolnych dni! – zaśmiała się radośnie, a w tle dało się słyszeć wesołe ujadanie labradora. Przed oczami blondynki od razu pojawił się widok małej, czarnej kulki, którą niegdyś była ta cudowna suczka.
-Tequila się zgadza? – zachichotała. Zawsze udzielał się jej wesoły humor przyjaciółki.
-Czy ja wiem, lubi ze mną siedzieć. – powiedziała z zadowoleniem – Chyba. – mruknęła, widząc jak pies wpatruje się w komórkę – Eh, stwierdzam, że po prostu stęskniła się za Tobą i słysząc Twój głos zwariowała – zaśmiała się.
-Ba! Ona mnie po prostu kocha – dołączyła do przyjaciółki.
-No nic, lepiej mów po co dzwonisz. Bo podejrzewam, że nie po to by pogadać o moim psie?
-Jasne. – westchnęła – Park wyjeżdża.
-Co?!
-No to – wywróciła oczami. – Dostał jakąś posadę w Filadelfii – westchnęła. – A co najgorsze, przyjął ją i nic mi nie powiedział!
-Skończony idiota – podsumowała. – Ale czekaj! Filadelfia jest przecież na drugim końcu Stanów Zjednoczonych!
-No brawo – mruknęła. – Normalnie… uuuh!
-Nie mów tylko, że masz zamiar z nim być mimo tej odległości?!
-Nie – westchnęła. – Zerwałam z nim i wyszłam, a on nie wyszedł za mną. Nie walczył o nas. Myślę, że chciał aby tak to się potoczyło – dodała.
-Też tak myślę. I dobrze, zasługujesz na kogoś lepszego! A nie takiego gbura co myśli tylko o sobie i ma Cię gdzieś.
-Wiem Magda – uśmiechnęła się do siebie lekko.

*

Cdn.

3 komentarze:

  1. To najlepszy odcinek, jaki dotąd się tu pojawił xD ZDECYDOWANIE! Tak, podoba mi się xd Teraz już trudno będzie mnie tutaj denerwować xd Ale robi się ciekawie! Ten wątek z pielęgniarką, w sensie jej pojawienie się w opowiadaniu, to był naprawdę genialny pomysł xd Teraz nie tylko Bill będzie musiał się starać, ale i Tom! Ha! xd I który z braci dotrze pierwszy do mety!? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. No, to i Bil i Tom znaleźli coś dla siebi3e, tzn kogoś, żeby nie był9o xD O, właśnie, od miłości i nienawiści niedaleka droga. Oj, zmartwiłaś mnie tym, że nie wzięłaś sobie moich poprzednich rad do serca, no, ale może z czasem to poprawisz ;) Dobra, czekam na naexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Ka.! Niech ten Park sobie wyjedzie, nikt za nim płakać nie będzie ^^ Kurde, kocham Cię za ten odcinek <3 Wszystko zmierza ku dobremu i to tylko za sprawą tego, że ten Azjata zniknie z opowiadania raz na zawsze ^^ A przynajmniej taką mam nadzieję, bo nie przywrócisz go w jakimś najmniej odpowiednim momencie, prawda?
    Tom niech się stara o Camillę, bo przecież ona jest kobietą i nie da po sobie poznać, że na niego leci! :D Nie umiem się doczekać kolejnego odcinka! Dodawaj szybko!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń