Obudziło go natarczywe pikanie czegoś znajdującego się obok,
po otwarciu oczu szybko zrozumiał, że wciąż jest w szpitalu, momentalnie
wróciły wszystkie wspomnienia z tego dnia, gdy nagle poczuł się gorzej.
Pamiętał jak wyszedł od Billa i nagle nastała ciemność, a on wylądował na
podłodze. Od razu rozejrzał się po pomieszczeniu jakby w poszukiwaniu brata,
jednak wiedział, że niemożliwe by on tu był. W końcu sam leżał jeszcze
podłączony do różnych maszyn. Zerknął na drzwi, które składały się z metalowej
ramy i szyby tak samo z resztą jak cała ściana, szukając wzrokiem znanej pani
doktor. Nagle weszła z innymi lekarzami, uśmiechając się szeroko. Zaraz za nią
weszła ONA. Właśnie teraz wpatrywała się w niego czarnymi oczami, przeszywając
go na wylot. Nigdy o niej nie zapomniał, nie mógł. Wspomnienia dopadły go
nagle, a jego serce przyspieszyło pracę, co wywołało małą panikę pani doktor,
która za wszelką cenę chciała się z nim porozumieć. Jednak on wciąż wpatrywał
się w kobietę z długimi rudymi włosami. Nagle poczuł szczypanie, przez co
wrócił na ziemię i spojrzał w drugą stronę, napotykając niebieskie oczy doktor
Nixon.
-Przepraszam – bąknął z lekkim uśmiechem, wyglądając niczym
mały chłopczyk, który coś przeskrobał.
-Nic nie szkodzi. – zachichotała – Jak się pan czuje?
-Świetnie. Naprawdę dobrze.
-Cieszę się. Pański brat na pewno się ucieszy, słysząc że
Pan się obudził.
-A zaraz potem będzie chciał mnie zabić – zaśmiał się,
mimowolnie zerkając w stronę drugiej kobiety, zajmującej się jego opatrunkami.
-Oj nie będzie tak źle. – puściła mu oczko i zapisała coś na
karcie – Wrócę do Pana niedługo. – dodała, a następnie wyszła. Zaraz za nią
podążyła pielęgniarka, która jak tylko zamknęła drzwi, uśmiechnęła się do niego
lekko przez szybę i ruszyła dalej.
,,Pamięta Cię!’’ – coś krzyczało radośnie w jego głowie. Sam
się sobie dziwił, ale naprawdę cieszył się, że ją tu widzi. Chociaż to
spotkanie było bardzo niespodziewane.
*
Nieznośne promienie słoneczne wdzierały się do przestronnej
sypialni, oświetlając piaskowe ściany swoim światłem. Po środku stało dość
spore łóżko, które w przeciwieństwie do ścian miały ciemny kolor gorzkiej
czekolady, tak samo jak inne meble w owym pokoju. Blondynka spędziła wiele
poranków w tym pomieszczeniu jednak nigdy nie miała okazji na zaznajomienie się
z tym otoczeniem. Z reguły, gdy przekraczała próg sypialni chłopaka, niemal od
razu lądowali w łóżku, nie zwracając uwagę na to co działo się dookoła, a
następnego dnia zbierała się w pośpiechu by móc jeszcze zdążyć do siebie na
odświeżenie garderoby i makijaży, który po nocy wyglądał niezbyt urodziwie. Tym
razem jednak jej błękitne oczy rozglądały się dookoła, dając zaciekawionej
właścicielce to co chciała wiedzieć. Jednak pomijając ich ubrania rozrzucone po
pokoju oraz butelki po winie i puste opakowania prezerwatyw, nic więcej nie
rzucało się w oczy. Pomieszczenie było urządzone z pomysłem i smakiem
dekoratorskim, tworząc z niego miłą i przytulną sypialnię. Nagle jej wzrok
zatrzymał się na drzwiach, w których pojawił się Park, niosąc tacę z ich
śniadaniem i świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy.
-Cieszę się, że tym razem zostałaś na śniadanie. –
uśmiechnął się do niej, siadając obok i stawiając tackę na specjalnym stoliku
śniadaniowym.
-Gdybym wiedziała, że zrobisz mi je do łóżka już dawno bym została
– puściła mu oczko, odwzajemniając uśmiech. Chłopak zaśmiał się tylko w
odpowiedzi, po czym skradł jej całusa, zadowolony z faktu, że jest tutaj i nie
zamierza uciec jak po każdej ich wspólnej nocy. Po chwili oboje zajęli się
jedzeniem przepysznej jajecznicy zrobionej przez Azjatę, a następnie odstawili
tacę i ponownie opadli na aksamitną pościel, wtulając się w swoje ciała.
-Pamiętasz nasz pierwszy dzień? Ten, w którym się
poznaliśmy? – zapytał nagle, przenosząca nią swoje ciemne oczy.
-Tak. – mimowolnie zachichotała na wspomnienie owego dnia –
O mały włos, a byś mnie zabił – zerknęła na niego.
-Cieszę się, że tego nie zrobiłem. – zaśmiał się – Ale
miałaś nauczkę, żeby nie wchodzić pod samochód, gdy pada deszcz, a widoczność
jest równa niemal zeru. – dodał z uśmieszkiem, gładząc dłonią jej ramię.
-To fakt. - roześmiała się, po czym pocałowała go czule.
Pamiętała chwilę, gdy o mało co nie zginęła pod kołami jego sportowego
samochodu, jak i pamięta chwilę, gdy zorientowała się, że ten sam mężczyzna będzie
z nią pracował w szpitalu. Oh, jak ona go wtedy nienawidziła!
,,Nienawiść i miłość dzieli bardzo cienka linia, którą łatwo
przekroczyć.’’ – słowa jej babci zawsze były w jej głowie, gdy tylko
sobie przypomniała pierwszy moment, w którym oboje zauważyli jak ich do siebie
ciągnie. Każdy wspólny dyżur z przekomarzań i wzajemnego dogadywania sobie
zawsze kończył się seksem w dyżurce lekarzy. Oboje przez długi czas swojego
stażu byli na ustach każdej osoby pracującej w szpitalu, jednak im to nie
przeszkadzało. ,,Niech sobie gadają! To tylko oznacza, że ich życie nie jest tak
ciekawe jak Twoje!’’ – jej mama zawsze wiedziała co powiedzieć, a ona
trzymała się tego jak tylko mogła. Była tą wrażliwszą z bliźniaczek,
romantyczką z anielską duszą, która nienawidziła się kłócić, za to wierzyła, że
każdy człowiek ma w sobie dobro, które z czasem wychodzi na wierzch. Nagle jej
rozmyślania zostały przerwane przez usta chłopaka, które muskały jej nagie
ramie, jakby przywołując ją na powrót do niego, zejście z chmur i korzystanie z
tego, że mogą spędzić ten wolny dzień razem, dzień, który zdarza się naprawdę
rzadko i jest równie cenny co największe skarby świata. Uśmiechnęła się do
siebie i pocałowała chłopaka namiętnie, pozwalając mu tym samym na więcej, co
też od razu zgadł.
*
Rudowłosa kobieta, w porównaniu do swojej mentorki, nie
miała wolnego. Wręcz przeciwnie, od rana była w szpitalu i to właśnie jej
została przypisana opieka nad braćmi Kaulitz. Wiedziała, że rozpoznali ją,
widziała to po ich twarzach i tym jak rozmawiali z nią. Jednak żadne z nich nie
poruszało tego tematu.
,,Może to i dobrze. Jeszcze tego by mi brakowało, jakby mi mało było
stresu jak na dzień dzisiejszy.’’ – westchnęła cicho. Mimowolnie jej
wzrok powędrował na szklane drzwi, za którymi leżał starszy Kaulitz i
przeglądał jakieś czasopismo. Z daleka wiedziała, że pewnie dotyczy ono
motoryzacji, jako, że chłopak był fanem aut i motorów, o czym dowiedziała się
spędzając z nim nie jeden wieczór i wysłuchując jak zaczarowana jego komentarzy
na temat najnowszych marek czy też innych ciekawych rzeczy dotyczących
pojazdów. Nawet nie wiedziała, że uśmiechała się wciąż wpatrzona w chłopaka.
Jednak gdy ocknęła się było już za późno, Tom patrzył teraz na nią,
hipnotyzując ją swoimi boskimi oczami w kolorze mlecznej czekolady.
,,Oh! Czemu jesteś taki boski, Kaulitz?!’’ – przemknęło jej
przez głowę, gdy jej nogi same skierowały się w stronę jego sali. Już po chwili
była w pomieszczeniu, sam na sam z osobą, która była w jej głowie od tamtej
pamiętnej nocy. Wpatrywała się w jego oczy, czując jak po jej ciele biegną
przyjemne dreszcze, sprawiające, że lekko zadrżała.
-Zimno Ci? – odezwał się nagle, rzucając jej swój sławny
uśmiech cwaniaczka.
-Wręcz przeciwnie – odparła z lekkim uśmiechem, czując że ma
nogi jak z waty. Nic się nie zmienił. Jego uśmiech wciąż wzbudzał w niej te
same uczucia co kiedyś, dawno temu. Brakowało jej tego, jednak wiedziała, że
sławny Tom Kaulitz nie spotyka się z byle kim, a to co było, było tylko jego
dążeniem do CELU, tego czego od zawsze chciał od kobiet. Nie miała mu tego za
złe, wiedziała, że ich znajomość zakończy się wraz z pójściem do łóżka, czego
na pewno nie żałowała. Był w tym genialny, idealny pod każdym względem i
zawsze, gdy o tym myślała, czuła niesamowite podniecenie obejmujące jej ciało w
żelaznym uścisku. Tym razem jednak wiedziała, że musi się opanować, w końcu
obiekt jej westchnień był właśnie tutaj, leżał wpatrując się w nią z uporem
maniaka, sprawiając, że szalała przez niego, a jej umysł nie funkcjonował jak
powinien, o czym on dobrze wiedział. Widziała jego cwany uśmiech, gdy zauważył
lekkie rumieńce na jej policzkach.
,,Opanuj się kobieto! Wdech, wydech, wdech, wydech! Ok., lepiej. Niee!
Nie lepiej! On się w Ciebie wpatruje, wie! Oh! Odezwij się!’’ – jej
myśli wręcz krzyczały w jej głowie, jednak ona milczała, tak samo jak on. W
końcu nie wytrzymała, podeszła bliżej, nie odrywając wzroku od jego idealnych
rysów twarzy.
-Dobrze się czujesz? – odezwała się nagle zanim zdążyła
ugryźć się w język.
,,Tak! Psuj taką chwilę gadką o tym, jak się czuje! Debilka!’’
-Z każdą chwilą coraz lepiej – uśmiechnął się pod nosem. –
Jesteś pewna, że naprawdę chcesz mnie spytać tylko o to?
-A o co niby mam Cię pytać? Leżysz w szpitalu, ja jestem
pielęgniarką, to chyba normalnie, że pytam o Twoje zdrowie? – spojrzała na
niego z lekkim uśmiechem.
-Myślałem, że może powspominamy dawne czasy. – uniósł lekko
jedną brew, bawiąc się przy tym kolczykiem, jak zawsze, gdy chciał zwrócić na
siebie całkowitą uwagę płci przeciwnej. Przez chwilę wpatrywała się w jego
pełne usta i język, sprawnie bawiący się kolczykiem, pamiętając czas, gdy robił
to przy niej niemal cały czas. Westchnęła bezgłośnie i przeniosła wzrok na jego
oczy, a następnie pochyliła się lekko do niego.
-Stare dzieje. Skończyły się wraz z tym, gdy przekroczyłeś
próg mojego domu i zniknąłeś. – szepnęła mu do ucha, uśmiechając się przy tym
cwano. Gdy odsunęła się od niego widziała lekkie zdziwienie malujące się w jego
oczach. Tak, właśnie jedna kobieta potrafiła mu się postawić, nie rzuciła się
na niego, błagając by zajął się nią: ,,Jak
on to najlepiej potrafi!’’ Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć,
dziewczyna rzuciła mu uśmiech i wyszła, zostawiając go w odrętwieniu. Nie
oglądając się za siebie, ruszyła do małej świetlicy, wiedząc, że musi się napić
mocnej kawy, by choć trochę się ogarnąć po spotkaniu z Panem Kaulitzem.
*
Angela wróciła do domu, czując jak złość i rozgoryczenie
wcale z niej nie uleciały. Cała ta cudowna noc i te szeptanie czułych słówek, a
później poranek ze śniadaniem i kolejne boskie chwile miały tylko uśpić jej
czujność, a ona nic nie przeczuwała. Po szybkim prysznicu, musiała zadzwonić do
swojej przyjaciółki, wiedząc, że na siostrę nie ma co liczyć. Jej bliźniaczka
wyjechała tego dnia ze swoim chłopakiem i córeczką na wycieczkę, którą Kasper
jej zafundował. Blanka miała szczęście, że spotkała takiego cudownego
mężczyznę, który nie miał przed nią tajemnic i kochał ją i Edeline wielką
miłością, a samą dwuletnią Edi traktował jak swoją własną córeczkę. Mimo
złości, na jej ustach wypłynął lekki uśmiech, cieszyła się szczęściem swojej
bliźniaczki.
,,Przynajmniej jej coś wyszło w życiu.’’ – pomyślała,
wykręcając numer do przyjaciółki z pracy. Przytknęła telefon do ucha, wolną
ręką nalewając wina do kieliszka.
-Tak?
-Cześć Magda, nie przeszkadzam? – upewniła się, upijając
łyka czerwonego płynu.
-Nie, skąd. Właśnie siedzę i zamulam przed TV. Nie cierpię
wolnych dni! – zaśmiała się radośnie, a w tle dało się słyszeć wesołe ujadanie
labradora. Przed oczami blondynki od razu pojawił się widok małej, czarnej
kulki, którą niegdyś była ta cudowna suczka.
-Tequila się zgadza? – zachichotała. Zawsze udzielał się jej
wesoły humor przyjaciółki.
-Czy ja wiem, lubi ze mną siedzieć. – powiedziała z
zadowoleniem – Chyba. – mruknęła, widząc jak pies wpatruje się w komórkę – Eh,
stwierdzam, że po prostu stęskniła się za Tobą i słysząc Twój głos zwariowała –
zaśmiała się.
-Ba! Ona mnie po prostu kocha – dołączyła do przyjaciółki.
-No nic, lepiej mów po co dzwonisz. Bo podejrzewam, że nie
po to by pogadać o moim psie?
-Jasne. – westchnęła – Park wyjeżdża.
-Co?!
-No to – wywróciła oczami. – Dostał jakąś posadę w
Filadelfii – westchnęła. – A co najgorsze, przyjął ją i nic mi nie powiedział!
-Skończony idiota – podsumowała. – Ale czekaj! Filadelfia
jest przecież na drugim końcu Stanów Zjednoczonych!
-No brawo – mruknęła. – Normalnie… uuuh!
-Nie mów tylko, że masz zamiar z nim być mimo tej
odległości?!
-Nie – westchnęła. – Zerwałam z nim i wyszłam, a on nie
wyszedł za mną. Nie walczył o nas. Myślę, że chciał aby tak to się potoczyło –
dodała.
-Też tak myślę. I dobrze, zasługujesz na kogoś lepszego! A
nie takiego gbura co myśli tylko o sobie i ma Cię gdzieś.
-Wiem Magda – uśmiechnęła się do siebie lekko.
*
Cdn.
To najlepszy odcinek, jaki dotąd się tu pojawił xD ZDECYDOWANIE! Tak, podoba mi się xd Teraz już trudno będzie mnie tutaj denerwować xd Ale robi się ciekawie! Ten wątek z pielęgniarką, w sensie jej pojawienie się w opowiadaniu, to był naprawdę genialny pomysł xd Teraz nie tylko Bill będzie musiał się starać, ale i Tom! Ha! xd I który z braci dotrze pierwszy do mety!? xD
OdpowiedzUsuńNo, to i Bil i Tom znaleźli coś dla siebi3e, tzn kogoś, żeby nie był9o xD O, właśnie, od miłości i nienawiści niedaleka droga. Oj, zmartwiłaś mnie tym, że nie wzięłaś sobie moich poprzednich rad do serca, no, ale może z czasem to poprawisz ;) Dobra, czekam na naexta i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Ka.! Niech ten Park sobie wyjedzie, nikt za nim płakać nie będzie ^^ Kurde, kocham Cię za ten odcinek <3 Wszystko zmierza ku dobremu i to tylko za sprawą tego, że ten Azjata zniknie z opowiadania raz na zawsze ^^ A przynajmniej taką mam nadzieję, bo nie przywrócisz go w jakimś najmniej odpowiednim momencie, prawda?
OdpowiedzUsuńTom niech się stara o Camillę, bo przecież ona jest kobietą i nie da po sobie poznać, że na niego leci! :D Nie umiem się doczekać kolejnego odcinka! Dodawaj szybko!
Pozdrawiam :*